Dudek o odejściu Rulewskiego: Gest o znaczeniu wyłącznie symbolicznym

Dudek o odejściu Rulewskiego: Gest o znaczeniu wyłącznie symbolicznym

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek
Prof. Antoni Dudek
Od 14 lat podział historyczny na postkomunę i postsolidarność nie ma racji bytu. Odejście Jana Rulewskiego z PO nie będzie miało znaczenia politycznego – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, politolog i historyk UKSW.

Senator Jan Rulewski zdecydował się na odejście z klubu Platformy Obywatelskiej. Jakie znaczenie ma ten gest?

Prof. Antoni Dudek: Wyłącznie symboliczne. Jeden z liderów pierwszej Solidarności, jedna z najważniejszych jej postaci uznaje, że nie zamierza być w jednej koalicji z dygnitarzami postkomunistycznymi. I odchodzi z ugrupowania. Politycznie jednak ten gest nie ma większego znaczenia.

Dlaczego?

Mniej więcej od 14 lat, czyli od 2005 roku, gdy postkomunistyczna lewica poniosła klęskę, nastąpił podział sceny na dwa obozy postsolidarnościowe podział polityczny na postkomunę i postsolidarność praktycznie przestał się liczyć. Obie strony co najwyżej przekonują, że są bardziej wierne dziedzictwu Solidarności. I na przykład strona antypisu wypomina bez przerwy PiS-owi, że w jego szeregach jest były pezetpeeroski prokurator poseł Piotrowicz, wypomina się też pezetpeerowską przeszłość Wojciechowi Jasińskiemu, który dziś nie pełni jakichś szczególnei ważnych funkcji, podczas gdy po drugiej stronie, szczególnie po powstaniu Koalicji Europejskiej aż roi się od byłych działaczy PZPR. Z drugiej strony, historyczni przywódcy Solidarności też popierają antypis.

Bez przesady, Andrzej Gwiazda, jeden z najważniejszych twórców związku, jest dziś po stronie raczej PIS-owskiej…

Ale to jest chyba jedyny wyjątek. Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis, Bogdan Borusewicz, Henryka Krzywonos, do wczoraj Jan Rulewski – są raczej reprezentantami antypisu. Zbigniew Bujak wsparł „Wiosnę” Biedronia, to też obóz przeciwny obecnej partii rządzącej.

Z drugiej strony mieliśmy do niedawna śp. Jana Olszewskiego, Zbigniewa Romaszewskiego.

Tak, ale oni nie żyją. To również Anna Walentynowicz była raczej po stronie antypisowskiej. A z żyjących można jeszcze wymienić Zofię Romaszewską.

Andrzeja Rozpłochowskiego, lidera strajku w Hucie Katowice.

Ale Rozpłochowski jest dziś postacią w dużej mierze zapomnianą.

No właśnie, zapomniany przez media. Czy nie jest tak, że po prostu po stronie PO opowiedziała się ta „mainstreamowa” część solidarnościowych elit, a gdyby spojrzeć niżej, wielu szeregowych, ale zasłużonych działaczy uważa tamtą stronę za zdrajców, dziś popiera PiS?

Zgodzę się, że wśród szeregowych działaczy związku jest znacznie więcej sympatyków partii rządzącej niż wśród historycznych przywódców. Nie zmienia to jednego faktu – dla bieżącej polityki, wyniku wyborów, kwestie podziałów historycznych nie będą mieć żadnego znaczenia.

O ile chodzi o PiS przekaz jest spójny – można partię rządzącą wspierać, bądź jej nie znosić, ale wiemy, czego możemy się spodziewać. W przypadku Koalicji Europejskiej mamy do czynienia z konglomeratem różnych środowisk. Różnice historyczne – postkomunistyczni premierzy obok działaczy solidarności to tylko jedno pole podziału. Po wyborach w PE koalicja znajdzie się w kilku różnych frakcjach. Jak w takiej sytuacji rozmawiać merytorycznie o polityce europejskiej?

Oczywiście, że PiS jest bardziej w swoim przekazie spójny. Jednak wiosenne wybory będą tak naprawdę plebiscytem sprawdzającym przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Tu po prostu jest koalicja antypisowskiej Polski. Będąca też testem dla takich polityków jak lider SLD Włodzimierz Czarzasty, czy lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Testem, czy opłaca się iść w jednym potężnym bloku antypisu, czy bardziej skuteczny byłby jednak start samodzielny.

Zmieniając temat. Dwa dni temu odbyły się obchody 9. rocznicy Tragedii Smoleńskiej. W mediach tematem wiodącym był strajk nauczycieli, jedni mówili o sukcesie rządu (mimo strajku egzaminy trwają) inni o słusznym proteście związkowców. Smoleńsk zszedł na dalszy plan?

Tak, i to było do przewidzenia. Tak naprawdę ten temat może znów wrócić w jednym kontekście – w przypadku powrotu Donalda Tuska o bieżącej polityki i jego startu w wyborach prezydenckich. Będzie to akurat w 10. rocznicę katastrofy. Wtedy PiS może zacząć wyciągać Tuskowi zaniedbania z czasu sprzed i po 10 kwietnia 2010 roku.

Czytaj też:
Rulewski odchodzi z PO. "Takiej Koalicji Europejskiej wspierać nie mogę"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także