Barbarzyńców palą słowa
Jest ten słynny obraz „Złupienie Rzymu przez barbarzyńców”. Nagie dzikusy, barbarzyńskie hordy z północy opanowują stolicę niegdysiejszego potężnego imperium, centrum cywilizacji. Jeden z nich wspina się na posąg rzymskiego cezara i zarzuca pętlę na szyję statuy w celu powalenia jej na ziemię. Nie chodzi przecież o pokonanie przeciwnika. Rzym padł – to jest oczywiste dla każdego. Posąg jest jednak symbolem pamięci i dlatego musi zostać zniszczony, zrównany z ziemią.
Oczywiście, różnica skali, to jedynie paralela. Oczywiście, ekipa Donalda Tuska nie wysadza w powietrzę smoleńskiego pomnika, nikt nie podpala Wawelu, a i z samych pisowców raczej lichej jakości byliby Rzymianie. A jednak dążenie władzy do wykasowania wszelkich pozostałości „państwa PiS” – tak jakby było jakiekolwiek, kiedykolwiek „państwo PiS”, bzdura, Polska jest zawsze jedna – wpisuje się w tenże schemat.
Wymazać z pamięci
To, że ekipa Tuska będzie chciała ukrócić działalność TVP, nie może dziwić. A jednak, nawet przy całym krytycyzmie wobec tego, co media publiczne prezentowały za czasów PiS, nie sposób zaakceptować wykasowania tysięcy, setek tysięcy tekstów informacyjnych, jakie powstały w ostatnich latach na portalu TVP.Info. Nawet z punku widzenia samej PO, czyż nie lepiej było zostawić dokonania ekipy Samuela Pereiry jako memento czasów PiS? Pomińmy jednak portal, który poziomem niewiele odbiegał od swojej telewizji. O wiele trudniej jest zaakceptować los, jaki spotkał tygodnik TVP – tutaj, wbrew nazwie, mieliśmy do czynienia z mediów wyjątkowo ciekawym i wartościowym. Pełnym esejów, wywiadów i analiz z pogranicza kultury, polityki, historii i filozofii. Niszowym? Tak, z pewnością, ale nie zmienia to faktu, że dziesiątki autorów poświęcało swój czas i talent tworząc ten magazyn, a cała ich wieloletnia praca za pomocą jednego kliknięcia została wywalona do kosza. Nie zawieszono tygodnika, tylko po prostu go wykasowano. Były artykuły – pstryk – nie ma. „Słowa palą, więc pali się słowa”, śpiewał Kaczmarski. Cóż zatem w słowach, które nowa władza stara się wykasować, było takiego, że aż tak ją palą?
Teraz natomiast – i to jest bezpośrednim powodem tego tekstu – władze zdecydowały o zdjęciu z anteny TVP Kultura programu Kronos. To był jeden z bardziej wartościowych formatów w polskiej telewizji i pod wieloma względami wzór tego, co powinna nadawać telewizja publiczna. Cóż, nowa władza, nowe porządki. Tusk z Sienkiewiczem mają prawo tak się bawić swymi zabawkami. Rzecz w tym, że wyprodukowano już 10 odcinków programu, których publikację nowe kierownictwo blokuje. Co więcej, pojawiło się zagrożenie, że odcinki już wyemitowane znikną z platformy VOD. Dotychczasowa praktyka władzy pokazuje, że jest to prawdopodobny scenariusz.
Ekipa Kronosa wystosowała petycję w tej sprawie, by wyemitować nagranych już 10 odcinków oraz nie kasować dotychczasowego dorobku. Zachęcam do podpisania się pod tym apelem nie tylko widzów programu oraz osób o, powiedzmy, konserwatywnej wrażliwości. Tu sprawa nie dotyczy przecież samego Kronosa, tylko pewnych zasad. Demokracja to system ograniczający przemoc, który w gruncie rzeczy można sprowadzić do umowy, że trochę się okładamy po pyskach, ale zawsze jest gdzieś granica, której nie wolno przekraczać żadnej ze stron sporu. Zazwyczaj chodzi o przemoc fizyczną, czy łamanie jakiegoś tabu narodowego. Tutaj z przemocą fizyczną do czynienia nie mamy, co nie zmienia faktu, że grozi nam przekroczenie rzeczonych granic, a że sprawa nie jest tak medialna, jak choćby aresztowanie posłów, to i łatwiejsza do zbagatelizowania.
Wymazanie przeciwnika, zabicie pamięci o nim, jest najgorszą z kar. Wymazywanie pamięci o drugiej stronie pokazuje, że nie mamy do czynienia z wymianą władz, tylko z wojną. Jeżeli ekipa Tuska chce wymazać ślady bytności swoich przeciwników, to znaczy, że traktuje ich jako zło totalne. Pamięci o Kaczyńskim czy Morawieckim z oczywistych względów nie jest w stanie wykasować, więc rekompensuje to sobie na innych polach.Tracą na tym nie tylko twórcy, którzy wszak członkami PiS nigdy nie byli, ale również my wszyscy – odbiorcy.
Perpetuum mobile nienawiści
Tak po ludzku – rozumiem chęć zemsty. Rozumiem, że lud platformerski po ośmiu latach upokorzeń chce krwi. Rozumiem, choć oczywiście widzę w tym jedynie przejaw dalszego nakręcania naszej machiny polsko-polskiej wrogości. Naszego perpetuum mobile nienawiści. Ale czy PiS nie odreagowywał podobnie w 2015 roku po przejęciu władzy? Czy wtedy też nie przejmowano wszelkich spółek państwowych? Te pytania pojawiają się od razu, gdy ktokolwiek ośmieli się skrytykować obecną władzę. Skrytykować… Klub Jagielloński wystąpił niedawno z apelem o obniżenie temperatury sporu wokół systemu sprawiedliwości i spotkał się z falą hejtu.
Nie oburzam się, że teraz ludzie Hołowni, Tuska i Czarzastego obsiądą państwo, że to do „Gazety Wyborczej” i „Polityki” popłynie strumień pieniędzy, że Platforma chciała przejąć media publiczne. Miała do tego prawo (inna sprawa, że nie w taki sposób, jak to uczynił minister Sienkiewicz), tak działa ten cyrk. Czym innym jest jednak usuwanie całego tygodnika, cenzurowanie programów itd.
Tylko że Donalda Tuska nie obchodzi żadna wspólnota. Premierowi zależy jedynie na nieustannym zaostrzaniu sporu. Ile konkretów udało się zrealizować na pierwsze 100 dni rządzenia? 9? 13? Łatwiej aresztować Wąsika i Kamińskiego, zaognić sprawę CPK czy odwołać 50 ambasadorów. Premierowi Tuskowi chodzi o to, by perpetuum mobile nienawiści pozostało w ciągłym ruchu.