„Polacy robią cyrk na kościach ofiar II wojny światowej”
Aleksandr Nagornyj i Aleksandr Masłow protekcjonalnie sugerują, powołując się na „dawną mądrość”, że „ten, kto zapomina lekcje historii, sam się skazuje na ich powtórzenie”. Według publicystów gazety „Zawtra” dotyczy to Polski. To zawoalowana groźba. Wynika z niej jasno, że zasłużyliśmy, aby po raz kolejny paść ofiarą agresji. Co prawda, autorzy nie konkretyzują, czym tak strasznie Polska zawiniła na tyle, by powtórzyły się konsekwencje paktu Hitler-Stalin, jednak tytuł artykułu – „Posmak wojny” – brzmi jednoznacznie. Jak się zdaje, najważniejszym zagrożeniem dla świata, zdaniem autorów, jest nieustępliwość Zachodu wobec Rosji. Nawet „hołd francuski”, złożony przez Macrona Putinowi, nie satysfakcjonuje Nagornego i Masłowa. W ich ocenie pożyteczny idiota z Pałacu Elizejskiego nie tyle dąży do rzeczywistego zakończenia hegemonii Zachodu, co po prostu „gra na siebie”, budując własną pozycję.
Na tym tle niezaproszenie Putina do Warszawy rocznicę wybuchu II wojny światowej to „kolejna próba sfałszowania historii”. Na niekorzyść Moskwy, rzecz jasna. Tłumaczenie polskich władz, zgodnie z którym to właśnie Kreml nie jest zainteresowany „zachowaniem ducha prawdy historycznej”, publicyści komentują powiedzeniem „na złodzieju czapka gore”. Nagornyj i Masłow z satysfakcją zauważają, że Trump nie przyjechał na obchody. I nawet jeśli przyczyną był huragan Dorian, to amerykański prezydent 1 września umilał sobie czas grą w golfa. „Również przywódcy Francji i Wielkiej Brytanii nie znaleźli możliwości, aby swoją obecnością zaszczycić robiony przez Polaków „cyrk na krwi i kościach” ofiar II wojny światowej” – piszą sarkastycznie rosyjscy publicyści. W desperackim poszukiwaniu dowodów na rzekomą porażkę wizerunkową warszawskich obchodów, sięgają po, delikatnie pisząc, egzotyczny argument. Zauważają mianowicie, że do stolicy Polski nie przyjechał żaden przedstawiciel… Chin. Co Chiny mają wspólnego z wybuchem II wojny światowej? Według rosyjskich publicystów bardzo wiele. Zazwyczaj, próbując deprecjonować znaczenie napaści Niemiec na Polskę (która była efektem paktu Hitlera ze Stalinem), Rosjanie forsują tezę, jakoby wojna zaczęła się od rozbioru Czechosłowacji, albo polsko-niemieckiego paktu o nieagresji w 1934 r. Nagorny i Masłow znaleźli kolejną alternatywą datę wybuchu najstraszniejszego konfliktu w dziejach. Okazuje się bowiem, że II wojna światowa tak naprawdę rozpoczęła się w 1931 r., od wkroczenia Japończyków do Mandżurii… Rosyjscy publicyści w pełni podzielają głos Pekinu, jakoby obchodzenie rocznicy wybuchu II wojny światowej 1 września było objawem białego rasizmu, wymierzonego przeciwko Azjatom.
Nagorny i Masłow zwracają uwagę na fakt, że większym niż 1 września zainteresowaniem ze strony światowych przywódców cieszyły się rocznice lądowania aliantów w Normandii czy też 100. Rocznica zakończenia I wojny światowej. Publicyści odnotowują również nieobecność Donalda Tuska na warszawskich obchodach. W kontekście wymowy niedzielnych uroczystości, komentatorzy gazety „Zawtra” piszą o „trwającej już od ponad trzydziestu lat antysowieckiej i antyrosyjskiej histerii w Polsce”. Szczególne miejsce w tej „histerii” zajmują „pretensje o utratę ziem wschodnich”. Rosyjscy autorzy odpowiadają w bardzo przewidywalnym duchu – skoro Polska dostała od Stalina „niemieckie ziemie” (a to dopiero, nie licząc rzeczywiście niepolskich Prus Wschodnich, jest historyczna manipulacja!), to nie ma już prawa narzekać na brak Kresów Wschodnich. A jeśli już, to rachunek powinna wystawić Litwie, Białorusi i Ukrainie (na to tylko Moskwa czeka…). Jak to zwykle bywa, rosyjska narracja próbuje kreować również konflikt niemiecko-polski, stając przy tym po stronie Niemiec, które od polskich pretensji o reparacje (autorzy niezgodnie z prawdą napisali, że o reparacje upomniał się Andrzej Duda) „odganiają się jak od natrętnej muchy”.
Autorzy gazety „Zawtra” insynuują, jakoby „polskie elity” zastąpienie Trumpa Pence`m potraktowały jako „zdradę”, porównywalną ze zdradą sojuszników zachodnich w 1939 r. Po raz kolejny jest to myślenie życzeniowe kreatorów rosyjskiej myśli imperialistycznej – poza radykałami, mało kto otwarcie skrytykował amerykańską administrację… Nawet jeśli obrazki Trumpa, grającego w golfa 1 września, nie mogły wyglądać dobrze…