"Oręż w rękach nacjonalistów". Skandaliczny atak Grabowskiego na Instytut Pileckiego
Instytut Pileckiego rozpoczął działalność w Berlinie. W inauguracji udział wziął wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński. – Witold Pilecki jako symbol walki z oboma totalitaryzmami, jako jednostka, człowiek i jako polski oficer, przedstawiciel państwa i narodu polskiego jest uosobieniem losów Polski w II wojnie światowej i w świecie, który się z wojny wyłonił – mówił wicepremier.
Instytut Pileckiego stoi na Placu Paryskim, naprzeciwko Bramy Brandenburskiej i tuż obok ambasad Francji i USA. – Ta lokalizacja pokazuje, jak bardzo nam zależy, aby móc przekazywać Niemcom rzetelne opowieści o Polsce, często nieznane, uwzględniające nową perspektywę – mówi w wywiadzie dla Deutsche Welle Hanna Radziejowska, dyrektor berlińskiego biura Instytutu. Berliński oddział jest pierwszą zagraniczną placówką Instytutu.
Niemiecki historyk chwali, prof. Grabowski atakuje
Obszerny wpis poświęcony otwartemu w stolicy Niemiec oddziałowi IP poświęcił niemiecki historyk i pisarz Jochen Boehler. Wymowa jego wpisu jest pozytywna – historyk z entuzjazmem pisze o misji Instytutu i składa gratulacje osobom odpowiedzialnym za projekt. Wymienia m. in. wiceminister kultury prof. Magdalenę Gawin, pomysłodawczynię powstania Instytutu oraz Hannę Radziejowską, kierownika berlińskiej placówki.
Pod wpisem niemieckiego historyka pojawił się krytyczny komentarz prof. Grabowskiego. Badacz z Centrum Badań nad Zagładą Żydów zarzuca Instytutowi Pileckiego, że jest on "instrumentem nacjonalistycznej propagandy". Jednocześnie oskarża instytucję o brak obiektywizmu naukowego. Przy okazji nie zabrakło krytyki innej ważnej instytucji, czyli Instytutu Pamięci Narodowej.
"Instytut Pileckiego to organizacja, którą można nazwać „IPN-em light”. IPN całkowicie stracił swoją wiarygodność, szczególnie poza granicami Polski. Instytut Pileckiego stał się teraz użytecznym narzędziem i orężem w rękach polskich nacjonalistów. Podobnie jak IPN, działanie Instytutu Pileckiego jest finansowane bezpośrednio z polskiego budżetu państwa i, podobnie jak IPN, instytucja ta stoi na czele polskiej „polityki historycznej”. Ich tak zwane „projekty badawcze” nie przechodzą wcześniejszego sprawdzenia, ale są finansowane bezpośrednio przez rząd. Jeśli naprawdę jesteś zainteresowany charakterem ich działania, uważnie przyjrzyj się organizowanym przez nich wydarzeniom i temu, w jaki sposób wygląda ich uczestnictwo w konferencjach. Zwłaszcza tych, które odbywają się w Polsce. Moim ulubionym wydarzeniem jest to, który za kilka dni zostanie zorganizowane w Bełżcu. Trzeba być cholernie bezczelnym, aby wziąć udział w konferencji organizowanej na terenie obozu zagłady, gdzie wykład inaugurujący będzie poświęcony temu, jak to w 1939 roku Żydzi zdradzili Polskę. I gdzie żaden wykład nie zostanie poświęcony żydowskim ofiarom! Biorą w niej udział pracownicy Instytutu Pileckiego.
Moim drugim ulubionym wydarzeniem jest niedawna konferencja zorganizowana wspólnie przez Instytut Pileckiego i IPN, która odbyła się w Kielcach i była poświęcona pogromowi kieleckiemu. To nie było groteskowe – to było absurdalne, przerażające i smutne. Jedno jest pewne: nie mamy tutaj do czynienia z organizacją zaangażowaną w niezależne badanie historii. Mamy do czynienia z organizacją działającą przy aprobacie skrajnie prawicowego, radykalnego rządu, której zadaniem jest zaciemnianie i fałszowanie historii. Jeśli uważasz, że jest inaczej, to spróbuj znaleźć zaangażowanie Instytutu Pileckiego w wszelkie krytyczne badania i działania, które byłyby nie do przełknięcia dla polskich nacjonalistów. Za kilka dni wygłoszę przemówienie podczas dużej konferencji w Stanach Zjednoczonych i tam zajmę się tematem" – stwierdza współautor głośnej książki "Dalej jest noc".
Szef Instytutu Pileckiego: Drogi profesorze Grabowski...
Na odpowiedź szefa IP, Wojciecha Kozłowskiego, nie trzeba było długo czekać.
"Drogi profesorze Grabowski, zwrócił pan moją uwagę, twierdząc, że naukowcy Instytutu Pileckiego rzekomo uczestniczyli lub będą uczestniczyć w konferencjach w Kielcach i Bełżcu. Oczywiście jesteśmy instytucją badawczą i jest to absolutnie normalne, że nasze badania są prezentowane na konferencjach krajowych i międzynarodowych. Jednak nikt z nas nie pojawił się w Kielcach, ani w Bełżcu. Jako dyrektor Instytutu chciałbym dowiedzieć się więcej o szczegółach, gdyby zechciał pan uszczegółowić swoje uwagi na temat pracy wykonanej przez moich pracowników. Kogo ma pan myśli pisząć o Kielcach? Kto przyjeżdża do Bełżca?" – pyta Wojciech Kozłowski.
W kolejnym wpisie prof. Grabowski odpowiada: "Drogi Doktorze Kozłowski, wideokonferencję "Pogrom kielecki" z czerwca 2017 r. można znaleźć w Internecie. W spotkaniu wzięli udział dr Martyna Rusiniak-Karwat - kierownik działu naukowego Instytutu Pileckiego oraz dr Śmietanka-Kruszelnicki z kieleckiego IPN. Naprawdę polecam obejrzenie tej wideokonferencji, dość niezwykłej. Jeśli chodzi o Bełżec, tam pojawi się dr Sabina Bober – widziałam ją w Paryżu, gdzie reprezentowała Instytut. Będzie teraz w Bełżcu, chociaż chyba w innej roli - wierzę, że będzie reprezentowała KUL".
Szef Instytutu Pileckiego odpowiedział, że "Sabina Bober współpracowała przez pewien czas z Instytutem, ale już tak nie jest".
Instytut Pileckiego to miejsce stworzone na potrzeby interdyscyplinarnej i międzynarodowej refleksji nad kluczowymi zagadnieniami XX wieku: dwoma totalitaryzmami – niemieckim i sowieckim, a także konsekwencjami ich działań.