"Dowiedziałem się bardzo późno". Banaś tłumaczy się z afery z "hotelem na godziny"
– Jest to prowokacja, teraz w okresie wyborczym, po to, by uderzyć we mnie i w rząd, w którym miałem zaszczyt pełnić ważną funkcję – tłumaczył Marian Banaś na antenie radiowej Trójki. Polityk podkreślił, że jego działania jako ministra finansów, a teraz szefa NIK, nie podobają się wielu osobom i z tego wynikają ataki na jego osobę.
Sprawa Mariana Banasia
Przypomnijmy, że prezes NIK był właścicielem kamienicy, w której mieści się pensjonat wynajmujący pokoje na godziny – taką informacją podał w miniony weekend "Superwizjer" TVN. Polityk odpiera zarzuty i zapowiada pozew.
Centralne Biuro Antykorupcyjne poinformowało, że od 16 kwietnia prowadzi kontrolę oświadczeń majątkowych Mariana Banasia. "Postępowanie obejmuje oświadczenia majątkowe złożone w latach 2015-2019. Planowany termin zakończenia kontroli przypada na drugą połowę października" – podkreśla Biuro. Wczoraj prezes NIK zapowiedział, że weźmie bezpłatny urlop i zawiesi swoją funkcję do czasu wyjaśnienia sprawy przez CBA.
"Działalność hotelowo-turystyczna"
– Przestałem być właścicielem kamienicy w Krakowie miesiąc temu. Starałem się o jej sprzedaż od samego początku i z tą myślą zawarłem umowę jej wynajmu – tłumaczył Banaś w Polskim Radiu. – Zawarłem umowę przedwstępną na okoliczność sprzedaży tego domu pierwszemu najemcy, który miał wziąć kredyt, ale go nie dostał, więc wycofał się z transakcji. Musiałem podjąć kolejne kroki i udało mi się – miesiąc temu sfinalizowałem umowę – podkreślił szef NIK.
Polityk odniósł się też do zarzutów związanych z „hotelem na godziny”, który miał być prowadzony w kamienicy. – O tym, jaka działalność jest prowadzona w wynajmowanej kamienicy, dowiedziałem się bardzo późno. Wynająłem tę nieruchomość na działalność hotelowo-turystyczną – tłumaczył Banać, dodając, że "to nie on prowadził tę działalność i to nie on jest za nią odpowiedzialny".
– Nie miałem żadnych informacji na temat działalności w tej kamienicy. Ludzie się nie skarżyli, nie miałem znikąd informacji, że dzieje się tam coś podejrzanego – stwierdził dalej Banaś.