Na warszawskiej wyspie padły kozy. "Martwe wrzucał do Wisły"
Kozy miały wyjadać rosnącą na wyspie trawę, by przygotować legowiska dla nadwiślańskich ptaków. Początkowo stado liczyło 60 sztuk. Teraz pozostało ich tylko 30.
W niedzielę wieczorem na miejscu odkryto 12 szkieletów kóz przysypanych ziemią i 30 żywych, ale wygłodzonych. Zwierzęta znajdowały się pod opieką mężczyzny, który zajmował się nimi na polecenie właściciela, cudzoziemca Abdula.
"Najpierw martwe wrzucał do Wisły, potem miał prosić Abdula o łopatę, której nie otrzymał. Zaczął je zakopywać w piachu, gdzie teraz leżą" – cytuje świadka zdarzenia TVN Warszawa.
Dawid Fabjański z fundacji Animal Rescue poinformował, że na wyspę przypłynął lekarz weterynarii, który podał kozom leki i wdrożył leczenie. Kilkanaście z nich zakwalifikował jako "znajdujące się w stanie zagrożenia życia i zdrowia".
Na razie policja zatrzymała w tej sprawie jedną osobę. Mundurowi wciąż szukają właściciela stada.