Warszawski ratusz wydał 96 tys. złotych na farmę kóz, połowa zwierząt padła. Właściciel usłyszał zarzuty
Jak pisaliśmy wczoraj, 12 martwych kóz znaleziono na wyspie położonej pomiędzy mostem Gdańskim a mostem Grota-Roweckiego w Warszawie. Kolejne 30 padłych zwierząt miało zostać – według relacji samego Rustama K. – zakopanych, lub wrzuconych do Wisły.
Zwierzęta były wypasane w ramach "proekologicznego projektu" ratusza o nazwie "Usuwanie roślinności na terenie wyspy przy Moście Gdańskim poprzez wypas zwierząt". Martwe kozy i owce odkryli działacze fundacji Animal Rescue. Według portalu tvp.info, właściciel farmy Rustam K. do opieki nad kozami z warszawskiego projektu zatrudnił z kolei nielegalnie osobę bezdomną, płacąc za to co miesiąc "50 zł oraz jakieś parówki". Sprawę zgłoszono już prokuraturze i policji.
Z zeznań bezdomnego, który "opiekował się" stadem wynika, że martwe zwierzęta kazano mu zakopywać – tak postąpiono w 25 przypadkach. Osiem kolejnych wrzucono do Wisły. 18 z 30 pozostałych przy życiu zwierząt jest w bardzo złym stanie.
Zgodnie z założeniami projektu ekologicznego, w okresie od 1 maja do 30 października kozy miały zjadać trawę, umożliwiając w ten sposób nadrzecznym ptakom budowę gniazd. Miejski Zarząd Zieleni podpisał umowę na wypas zwierząt z Rustamem K., co kosztowało Warszawę 96 tysięcy złotych.
Jak donosi portal tvp.info, Rustam K. usłyszał dzisiaj zarzuty znęcania się nad zwierzętami. 39-letni Dagestańczyk nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grożą mu 3 lata więzienia.
Portal TVP skontaktował się z warszawskim ratuszem. Karolina Kwiecień-Łukaszewska z biura prasowego miejskiej spółki poinformowała, że Rustam K. dostawał wynagrodzenie, które było rozliczane każdego miesiąca, w zależności od tego, ile zwierząt przebywało na wyspie. Według urzędniczki, wynagrodzenie dla właściciela stada uwzględniało całodobową pracę, siedem dni w tygodniu, przez pół roku, co po przeliczeniu na godziny – jak wyliczyła – daje około 22 zł za godzinę pracy. – To nie tak dużo – oceniła.
– Docelowo stado, zgodnie z umową, miało liczyć około 70 zwierząt, choć nie zawsze przebywały w takim składzie na wyspie – powiedziała Kwiecień-Łukaszewska. Wspomniała przy tym o niskim stanie Wisły czy porodach wśród zwierząt, które wpływały na ich niestałą obecność "w pełnym składzie".