Terlikowski: Będę bronił Franciszka
Podczas spotkania papieża Franciszka z wiernymi na Placu Świętego Piotra doszło do przykrego incydentu, którego nagranie szybko obiegło światowe media. Jedna ze zgromadzonych kobiet szarpnęła Franciszka tak mocno, że wykręciła mu rękę. Na twarzy Ojca Świętego pojawił się grymas bólu i złości. Papież odwrócił się w stronę kobiety i uderzył ją kilka razy w rękę, by uwolnić się z kurczowego uścisku. Wczoraj przeprosił za swoje zachowanie.
Do sprawy, która była bardzo szeroko komentowana, odniósł się na jednym z portali społecznościowych publicysta tygodnika "Do Rzeczy" Tomasz Terlikowski. Przyznaje w nim, iż sam zastanawia się nad tym, "o co ta burza".
"Kobieta, niespecjalnie roztropnie, zaczęła ciągnąć Papieża za rękę, on się zdenerwował, powiedział jej kilka - zapewne nieszczególnie miłych słów, trzepnął ją w rękę i poszedł wyraźnie zdenerwowany. Sytuacja jakich miliony w naszym życiu, ktoś nas wkurzył, my wybuchnęliśmy, a potem przepraszamy (bo warto odnotować, że papież przeprosił)" – wskazuje Terlikowski. Jego zdaniem, nie ma w tym ani nic dziwnego, ani zaskakującego, "szczególnie, gdy się wie, jaki temperament ma Franciszek". "[...] no chyba, że ktoś uważa papieża za jekiegoś nadczłowieka, pół-Boga, który nie ma emocji, jest chodzącą świętością. Tyle, że to podejście niekatolickie i niechrześcijańskie, zwyczajne pogaństwo" – dodał.
Publicysta kończy swój wpis stwierdzeniem: "Żartobliwie można powiedzieć, że kto się nigdy nie wkurzył, nie ochrzanił kogoś za stosunkowo niegroźne zachowanie, niech pierwszy rzuci kamieniem".