Lisicki i Miśko: Demontaż Kościoła odsunięty w czasie
Redaktor Lisicki zauważył, że już od pewnego czasu można było się domyślić, że papieska adhortacja nie będzie zawierała dwóch rewolucyjnych postulatów – zmian ws. celibatu i dopuszczenia do święceń diakonatu kobiet.
– Absolutnie kluczowym momentem było tutaj wydanie książki Benedykta XVI i kard. Roberta Saraha "Z głębi naszych serc". Ona w ostatniej chwili zatrzymała ogłoszenie tego, o czym mówimy – ocenił naczelny "Do Rzeczy", wskazując, że w tej książce autorzy podkreślili, że celibat jest nieodłączną częścią kapłaństwa. – To wszystko oznaczało, że nie sposób było sobie wyobrazić, że kilkanaście dni po opublikowaniu książki z takimi tezami papież Franciszek opublikuje tekst zaprzeczający temu w jawny sposób. Nawet na warunki dzisiejszego Kościoła czegoś takiego nie można było zrobić. Doprowadziłoby to do chaosu i skandalu – podkreślał Paweł Lisicki.
Naczelny "Do Rzeczy" podkreślił jednak, że jeżeli wczytamy się w ten dokument dokładnie, to zobaczymy że radość wielu konserwatywnych komentatorów jest przedwczesna. – Sam fakt, że papież nie sformułował tez jawnie zrywających z tradycją jest przez niektórych uznawany za wielki sukces – ocenił.
Zdaniem Lisickiego głębsza analiza dokumentu ujawnia, że w adhortacji znajdują się niebezpieczne zapisy, które uchylają drzwi do wprowadzenia postulatów progresistów.