"Cały czas chińskie krematoria otrzymują ciała”. Chiny kłamią ws. koronawirusa?
– Wiemy, że przed wizytą prezydenta Chin w Wuhan Chiny zlikwidowały 14 tymczasowych szpitali i było to odtrąbione jako wielki sukces i pokazanie, że rzeczywiście Chiny poradziły sobie z epidemią. Tymczasem po zlikwidowaniu tych szpitali stworzono 300 mniejszych ośrodków, do których część tych ludzi powróciła – mówiła dziennikarka.
Jak zaznaczyła Shen, z Chin docierają niepokojące informacje od lekarzy, którzy alarmują, że szpitale muszą opuszczać osoby, które czuja się dobrze, ale wciąż są nosicielami wirusa i mogą dalej zarażać.
– Wiemy także, że wielu ludzi jest wypisywanych, ponieważ zmieniły się kryteria i lekarze alarmują, że są wypisywane osoby, które są nadal chore i będą zarażać w swoich społecznościach. Ta narracja, że Chiny sobie poradziły, że możemy mówić o zerowych przypadkach, wydaje się być nieprawdziwa – oceniła.
Zaznaczyła, że przekaz, który pochodzi od chińskich władz może mocno mijać się z prawdą.
– Dziś przekaz ze strony Chin jest bardzo pozytywny. Mówi się nawet, że nie ma nowych przypadków wykrytych (lokalnych), ale nie mówi się o tym, o czym alarmują lekarze, że w dalszym ciągu przypadki zakażeń są, że ta narracja jest fałszywa. Cały czas chińskie krematoria otrzymują ciała, na których napisane jest, że powodem śmierci jest niezidentyfikowane zapalenie płuc. Każdy pracownik krematorium w Chinach wie, co to znaczy – podkreśliła.
W ciągu ostatniej doby, tak jak poprzedniej, nie zarejestrowano w Chinach nowych lokalnych przypadków zakażenia koronawirusem – podała państwowa komisja zdrowia. Według chińskiej komisji, liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa wzrosła o trzy do 3248 a, w sumie, w Chinach kontynentalnych koronawirusem zaraziło się 80 967 osób, z których ponad 71 tys. powróciło do zdrowia.
Wcześniej temat koronawirusa w Chinach został poruszony przez mieszkającą na Tajwanie Hannę Shen w rozmowie z portalem doRzeczy.pl.
– Gdyby zamiast kłamstw i represji wobec mówiących prawdę o epidemii, władze Chin zareagowały na początku grudnia i przyjęły pomoc międzynarodową (taką oferowali np. Amerykanie), to pewnie udałoby się ograniczyć epidemię do samej prowincji Hubei. A tak dziś mamy pandemię i wszyscy płacimy za to cenę. W ramach wojny dezinformacyjnej Pekin promuje narrację, że choć epidemia wybuchła w Chinach, to nie pochodzi z Chin – mówiła portalowi DoRzeczy.pl polska dziennikarka w Azji.