Politolog szczerze o Andrzeju Dudzie. "Mam do niego o to pretensje"
– W dłuższej perspektywie Andrzej Duda straci. Dlatego PiS tak się domaga wyborów w maju. Oni sobie zdają sprawę, że wchodzimy w bardzo głęboką mgłę zmiany nastrojów społecznych. Już jesienią, nie mówiąc o sytuacji za rok, Andrzej Duda może być obwiniany przez obywateli o kryzys gospodarczy – uważa prof. Antoni Dudek, politolog, historyk i wykładowca UKSW.
Ekspert ocenił w rozmowie z Interią, jak wygląda kampania wyborcza poszczególnych kandydatów.
– Mam poczucie, że to jest pseudokampania wyborcza. Nie chodzi nawet o to, że nie są aktualnie możliwe tradycyjne spotkania z wyborcami, ale że przekaz kandydatów koncentruje się jedynie na dwóch kwestiach: pandemii i terminie wyborów. Te tematy kompletnie zdominowały okres przedwyborczy i kandydaci nawet nie mieli możliwości, by przedstawić swoje oferty programowe – twierdzi prof. Dudek.
"Andrzej Duda straci"
Politolog ocenił nie tylko bieżącą sytuację w polityce, ale też przewiduje, co możemy zaobserwować niedługo w związku z kryzysem i epidemią.
– W maju Andrzej Duda nie straci wielu punktów procentowych. Jeśli dojdzie do jakiejś formy głosowania w tym miesiącu, to prawdopodobnie wygra on w pierwszej turze. Powód jest prosty: w tym głosowaniu nie weźmie udziału znacząca część zwolenników PO. Wówczas zacznie się jednak gigantyczny spór na temat legalności i prawomocności tych wyborów. Polska pogrąży się w znacznie głębszym chaosie niż ten, który znaliśmy dotąd – podkreśla ekspert. Jak jednak dodaje, w dłuższej perspektywie prezydent Duda straci na kryzysie i epidemii.
– Dlatego PiS tak się domaga wyborów w maju. Oni sobie zdają sprawę, że wchodzimy w bardzo głęboką mgłę zmiany nastrojów społecznych. Już jesienią, nie mówiąc o sytuacji za rok, Andrzej Duda może być obwiniany przez obywateli o kryzys gospodarczy – zaznacza prof. Dudek.
Politolog wskazuje, że "ma pretensje do Andrzeja Dudy".
– Zachowuje się on tak, jakby Polska miała po lekkim tegorocznym tąpnięciu znów od przyszłego roku się rozwijać. Chciałbym, żeby miał rację, ale w to nie wierzę. Duda ciągle zapowiada, że utrzyma wszystkie programy społeczne, a nawet dokłada i obiecuje, że będzie walczył o emerytury stażowe. W sytuacji najcięższego kryzysu gospodarczego po upadku rządów komunistycznych deklaracje tego rodzaju to obietnice, których nie da się spełnić. Prezydent chyba kompletnie nie rozumie ekonomii albo nie zdaje sobie sprawy, co się dzieje. (...) PiS odziedziczyło kraj w dobrym stanie gospodarczym, z dużymi rezerwami. Wydali te rezerwy na politykę społeczną, która się bardzo ludziom podobała, ale pod ciosami kryzysu to kończy się na naszych oczach. Dzisiaj opowieści o możliwości utrzymania tych wszystkich programów lub ich rozbudowy są kompletnie nierealistyczne – uważa politolog.