"Nowa normalność" w Chinach i Korei po przejściu pierwszej fali koronawirusa
Według części ekspertów koronawirus SARS-CoV-2 może nigdy nie zniknąć, a ludzkość będzie musiała nauczyć się sobie z nim radzić. Oznacza to, że niektóre środki zapobiegawcze mogą towarzyszyć społeczeństwu przez długi czas, do wynalezienia i wprowadzenia do użytku skutecznej szczepionki.
Chiny i Korea Płd. mierzyły się z kryzysem wcześniej niż Europa czy USA. Wydaje się, że oba kraje szczytowy okres szerzenia się wirusa mają już za sobą. Ich przykład wskazuje jednak, że nie oznacza to jeszcze całkowitego zwycięstwa nad patogenem.
W Chinach życie wróciło częściowo do normy, ale koronawirus nie daje o sobie zapomnieć nawet w miastach, gdzie od tygodni nie odnotowano nowych zakażeń. Większość mieszkańców wciąż chodzi w maseczkach ochronnych, a szkoły, firmy, salony fryzjerskie czy restauracje stosują nadzwyczajne środki ostrożności.
Wejście do wielu budynków jest możliwe tylko po pomiarze temperatury i okazaniu „kodu zdrowia” na telefonie komórkowym. Aplikacja z jednej strony ocenia ryzyko, że dana osoba może być zakażona, a z drugiej – ułatwia władzom śledzenie jej ruchów na wypadek, gdyby w danej okolicy wykryto infekcje.
W Wuhanie, pierwotnym ognisku pandemii, władze ogłosiły plan przebadania wszystkich 11 mln mieszkańców miasta. W innych częściach kraju niektóre firmy wymagają testu od pracowników wznawiających pracę po przerwie związanej z pandemią. W niektórych prowincjach ujemny wynik badania sprzed maksymalnie siedmiu dni wymagany jest od wszystkich pacjentów przyjmowanych do szpitali.
Władze stanowczo reagują na nowe ogniska choroby. Gdy w prowincji Jilin na północnym wschodzie Chin wykryto nowe infekcje, milionom mieszkańców znów ograniczono możliwość przemieszczania się. Inne prowincje wymagają wyników badań od podróżnych, którzy byli niedawno na obszarach wysokiego ryzyka.
Oprócz restrykcji wewnętrznych, chińskie władze przeciwdziałają również infekcjom przywleczonym z zagranicy. Wciąż obowiązuje zakaz wjazdu dla większości cudzoziemców, a powracający do kraju Chińczycy poddawani są obowiązkowej kwarantannie lub testom na koronawirusa. W niektórych miastach ułatwienia wizowe wprowadzono niedawno dla przedsiębiorców z Korei Płd.
Seul powstrzymał lawinowy wzrost zakażeń inaczej niż Pekin. Nie sięgnął po drastyczne metody, takie jak powszechne zakazy wychodzenia z domów czy przemieszczania się, nawet na najbardziej dotkniętych pandemią obszarach. Zamiast koreańskie władze postawiły na szybkie śledzenie kontaktów zakażonych, przejrzyste informowanie społeczeństwa o infekcjach oraz wykonywanie dużej liczby testów.
W związku ze spadkiem liczby nowych zakażeń Korea Płd. rozluźniła w maju dystansowanie i weszła w kolejny etap przeciwdziałania pandemii, określany jako „kwarantanna w życiu codziennym”. Ogłoszono specyficzne zalecenia dla osób prywatnych, szkół, restauracji, barów, biur czy zakładów usługowych.
Dotyczą one zachowywania dystansu, regularnych dezynfekcji czy pomiarów temperatury ciała. Podróżujący komunikacją publiczną powinni mieć na sobie maseczki ochronne, a pasażerowie taksówek powinni płacić za przejazd bezdotykowo przy pomocy telefonów. Osoby, które czują się chore, powinny zostać przez kilka dni w domach.
Również w Korei Płd. wciąż wykrywane są nowe przypadki zachorowań. Na początku maja, jeszcze przed złagodzeniem kampanii dystansowania społecznego, jeden imprezowicz prawdopodobnie zakaził koronawirusem dziesiątki innych w barowej dzielnicy Seulu. W związku z tym władze wszczęły szeroko zakrojone dochodzenie epidemiologiczne, w ramach którego przebadano już dziesiątki tysięcy osób.
Pandemia wybuchła pod koniec 2019 roku w Chinach, a lutym dużą liczbę zakażeń zakażeń zaczęto wykrywać również w Korei Południowej, która była wówczas jednym z najbardziej dotkniętych krajów świata