Latkowski tłumaczy się z SMS-ów do Szyca. "Nie wszyscy byli zaprzyjaźnieni z pedofilem..."
Przypomnijmy, że w filmie "Nic się nie stało" Sylwestra Latkowskiego pojawiło się wiele sław i celebrytów. Dokument opowiada o procederze werbowania małoletnich dziewcząt do świadczenia usług seksualnych klientom sopockiej Zatoki Sztuki. "Łowcy nastolatek" mieli także sami dopuszczać się gwałtów i przestępstw seksualnych na dziewczynkach w wieku 14, 15 lat.
Dziennikarz i twórca "Nic się nie stało" po filmie zwrócił się do celebrytów, by ujawnili prawdę i przyznali się, że wiedzą o tym co działo się w Zatoce. Szczególnie mocno Latkowski zaapelował do Borysa Szyca, by ten przestał udawać, że nic nie wie o sprawie i powiedział prawdę.
W odpowiedzi aktor pokazał wiadomości SMS, które wymieniał z Latkowskim jakiś czas temu. Dziennikarz uparcie nakłaniał Szyca, by się z nim spotkał i pomógł mu ujawnić, co działo się w sopockim klubie. W odpowiedzi aktor tłumaczył, że nie ma ze sprawą nic wspólnego.
Latkowski w rozmowie z Onetem skomentował wymianę wiadomości z Szycem, który nie zgodził się wziąć udziału w projekcie Latkowskiego.
- Jeśli dziwi kogoś, że próbuję się zaprzyjaźnić, żeby otrzymać informację, to odpowiadam: to normalne w pracy dziennikarza śledczego - powiedział Onetowi Latkowski. Jak dodał, "nie bez powodu Szyc jest pokazany w filmie". - Nie wszyscy byli zaprzyjaźnieni z pedofilem - stwierdził Latkowski, odnosząc się do wspólnych zdjęć Szyca z "Krystkiem" - jednym z "łowców nastolatek", który miał dopuścić się gwałtu m. in. na 14-letniej Anaid.
- To nie chodzi o to, że było się tam raz, chodzi o to, że pływało się łódką z pedofilem. Jeśli zależy ci na dobru dzieci, to opowiedz, co widziałeś, weź swój telefon - zaapelował do Szyca Latkowski na antenie Onetu. - Chciałbym, żeby Szyc ujawnił prywatną korespondencję z tamtego czasu, z rozmów z Marcinem T., jak wglądała rozmowa na łódce. Aby zechciał pokazać, jak rozmawiał też z "Krystkiem", jakie zdjęcia sobie pokazywali i wymieniali - wyjaśnił dalej Latkowski.
Dziennikarz ocenił, że zarzut, iż "w filmie nic nie ma" i opowiada o czymś, co już było, jest krzywdzący. Przypomniał na antenie spotkanie z dziennikarzem Onetu, który opisywał sprawę "Krystka" i który powiedział, że jest przekonywany przez prokuraturę, że tylko "Krystek" jest winny.
- Razem z Michałem Majewskim wyszliśmy i robiliśmy konsekwentnie tę sprawę. W tym czasie będąc przekupywani, zastraszani i mając tę atmosferę celebrytów i innych, którzy wpływali na nas przeciwko nam - podkreślił Latkowski. - Ten klub stworzył pewien system, który wykorzystywał znane postacie. (...) Tam są konkretne osoby, które konkretnie używały tego miejsca do zaspokajania swoich potrzeb - mówił dziennikarz.
Po filmie Latkowskiego i jego wystąpieniu w TVP po premierze grupa celebrytów zapowiedziała pozwy przeciwko dziennikarzowi. Chodzi m. in. o Kubę Wojewódzkiego, Krzysztofa Zanussiego, Natalię Siwiec, Radosława Majdana, czy właśnie Borysa Szyca.