Ekspert: To jest największa zagadka przed drugą turą
Damian Cygan: Znamy już prawie pełne wyniki wyborów prezydenckich. Co pana najbardziej zaskoczyło?
Dawid Piekarz: Po pierwsze frekwencja, po drugie wynik Szymona Hołowni, bo to jego elektorat okazał się najbardziej pancerny. Mogło się wydawać, że Rafał Trzaskowski wchodząc do gry jako pierwszy sięgnie po wyborców Hołowni. Okazało się jednak, że Hołownia w zasadzie wiele przez Trzaskowskiego nie stracił. To jest bardzo interesujący przypadek, który daje zagadkę przed drugą turą wyborów, ponieważ zakłada się, że elektorat Hołowni niejako z automatu wybierze Trzaskowskiego. Zwracam jednak uwagę, że gdyby ci ludzie chcieli głosować na Trzaskowskiego, już dawno mogli to zrobić.
Uważa pan, że sympatycy Hołowni po prostu nie pójdą do drugiej tury?
Sądzę, że mniejsza część tych wyborców paradoksalnie zagłosuje jednak na Andrzeja Dudę, natomiast duża część może rzeczywiście zostać w domu. Jestem ostrożny w zakładaniu scenariusza, że elektorat Hołowni gremialnie przejdzie do Trzaskowskiego. To jest pewna zagadka, której rozwiązanie poznamy 12 lipca.
Czy fatalny wynik Kosiniaka-Kamysza oznacza jego koniec na stanowisku szefa PSL?
Problem z najgorszym wynikiem Kosiniaka-Kamysza wcale nie polega na tym, że on dostał mało głosów. Chodzi o to, że lider ludowców, mówiąc wprost, nie myślał politycznie, tylko postanowił być lojalny wobec antypisowskiej opozycji. Senatorowie PSL mogli przeważyć szalę i poprzeć PiS w sprawie majowych wyborów, kiedy Kosiniak-Kamysz był murowanym kandydatem do drugiej tury. W jego interesie było nie dopuścić, by Platforma Obywatelska zmieniła kandydata. Ponieważ zarówno Kosiniak-Kamysz, jak i Hołownia sprzeciwiali się wyborom w maju, to Trzaskowski wjechał jak czołg i pozbawił obu panów szans na drugą turę. I to jest największy problem Kosiniaka-Kamysza, że nawet nie tyle dał się ograć, co sam przyniósł swoją głowę na tacy. Czy to oznacza jego koniec na stanowisku szefa PSL? Z jednej strony na pewno odniósł porażkę z gatunku znamiennych i znaczących, ale z drugiej strony nie widać w PSL alternatywnego lidera, który mógłby mu zagrozić. Warto pamiętać, że mimo katastrofalnego wyniku w wyborach prezydenckich, to Kosiniak-Kamysz wyciągnął PSL znad krawędzi w ostatnich wyborach parlamentarnych. Podsumowując, lider ludowców ma na swoim koncie duży sukces, dużą porażkę i nie ma za bardzo realnego kontrkandydata do walki o przywództwo w partii.
Zostało dwa tygodnie do drugiej tury. Jaka kampania nas teraz czeka?
To będzie brutalna kampania, z dwóch powodów. Po pierwsze, zostało dwóch kandydatów, więc każdy z nich chciałby rozstrzygnąć ten pojedynek przez nokaut, czyli uderzyć tak, by rywal jak najwięcej stracił. Po drugie, ostatnia część kampanii będzie pełna emocji. Andrzej Duda już merytorycznie się spozycjonował jako obrońca, gwarant i strażnik "dobrej zmiany" i rządów Zjednoczonej Prawicy. W tej sferze prezydent już wiele nie nawojuje, bo co się dało ugrać transferami socjalnymi, zapowiedziami inwestycji i byciem blisko ludzi, to już jest ugrane. Teraz musi nastąpić coś, co pociągnie niezdecydowanych. Natomiast w zupełnie innej sytuacji jest Rafał Trzaskowski. Widać, że kandydat KO próbuje powtórzyć manewr Donalda Tuska znany z wcześniejszych wyborów, czyli rozgrywać emocje antypisowskie. Tak naprawdę szansą Trzaskowskiego jest gra na odsunięcie PiS od władzy. Czeka nas walka o to, kto zmobilizuje więcej zwolenników, bo ci, co mieli wyrobić sobie opinie o jednym czy drugim kandydacie, już dawno to zrobili. Sondaże pokazują, że druga tura będzie piekielnie wyrównana, więc warto się bić o każdy głos.
Czy debata Duda–Trzaskowski może wpłynąć na ostateczny wynik wyborów?
Debata, w której weźmie udział dwóch kandydatów, będzie bardziej jak pojedynek bokserski, a nie seria monologów ludzi, których widzowie pierwszy razy widzą na oczy, tak jak to było przed pierwszą turą. W tym momencie zarówno Duda, jak i Trzaskowski nie bardzo mogą odmówić udziału w takiej debacie, bo wyjdą po prostu na tchórzy. W naszej najnowszej historii politycznej wiedzieliśmy już sytuacje, kiedy debaty jednak zmieniały wynik. Mam na myśli słynne starcie Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim przed wyborami w 2007 roku, a także debaty Andrzeja Dudy z Bronisławem Komorowski przed drugą turą wyborów w 2015 roku. Moim zdaniem po dość nudnej kampanii, która ciągnęła się dłużej niż miała, wyborcy łakną twardego pojedynku wagi superciężkiej. Myślę więc, że debata lub debaty mogą być ciekawymi punktami na finiszu tej kampanii.