Lewicowy publicysta: Zdelegalizowałbym Konfederację, ale czasem wróg wymaga przymierza z kanibalami
Przed drugą turą wyborów prezydenckich toczy się gra m.in. o wyborców Konfederacji i Krzysztofa Bosaka, który w niedzielnym głosowaniu zdobył 6,78 proc. głosów.
Jakub Majmurek pisze na swoim profilu na Facebooku, że "polityka jest, ogólnie mówiąc, sztuką wspólnego działania z ludźmi, z którymi na gruncie towarzyskim nie chcielibyśmy przebywać minuty w jednym budynku". "Czasem trzeba sięgnąć w niej po element piekielny, acherontyczny, poruszyć podziemne, złe energie. Jak junkierska elita II Cesarstwa, która wsadza Lenina w zaplombowany pociągi i wysyła do Rosji, by robił tam piekło" – dodaje.
Dalej stwierdza, że "nikt nie zaprasza ludzi Konfederacji na ministra w kancelarii", lecz prowadzi z nimi "polityczną grę". Jako przykład podaje rozgrywkę polityczną w Wielkiej Brytanii lat 70.
"Brytyjska Partia Pracy potrafiła prowadzić w latach 70. z Enochem Powellem, zbuntowanym Torysem, posłującym jako unionista z Irlandii Północnej, niesławnym za sprawą mowy w Birmingham w 1968 roku, w której przestrzegał, że przez emigrację Wielką Brytanię czeka rasowa wojna – też zresztą przywołując cytat z «Eneidy» o spienionym od krwi Tybrze. Nie ustępując agendzie Powella, budując poparcie w emigranckich społecznościach, Partia Pracy potrafiła go używać" – pisze Majmurek.
Na koniec stwierdza, że Rafał Trzaskowski próbuje "użyć ludzi" Krzysztofa Bosaka. "Choć sam byłbym zwolennikiem delegalizacji Konfederacji, to czasem wróg wymaga zawarcia przymierza z kanibalami. Chwilowe poczucie ważności Bosaka jest mniej niebezpieczne, niż druga kadencja Dudy" – przekonuje publicysta.