Rządowe auta bez kamer. Politycy ich nie chcą
"Rzeczpospolita" zaznacza, że właśnie brak rejestratorów utrudnił zdobycie dowodów w związku z wypadkiem z udziałem Beaty Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Sąd Rejonowy w Oświęcimiu zdecydował 9 lipca o warunkowym umorzeniu postępowania ws. zderzenia Fiata Seicento i kolumny BOR, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło. Sąd jednocześnie uznał winę kierowcy fiata.
Jak czytamy w "Rz", w rządowym audi A8, którym podróżowała ówczesna premier, nie było kamery rejestrującej trasę ani żadnych innych odrębnych rejestratorów. "Auta nie posiadały aktywnej nawigacji, która na bieżąco łączyłaby się z satelitą i podawała lokalizację pojazdu. Te wszystkie urządzenia były 'poodpinane' także w dwóch pozostałych samochodach z kolumny" – czytamy.
Rejestratory w samochodach są odłączone ze względów bezpieczeństwa. Pomaga to uniknąć np. ataku hakerskiego, który mógłby pomóc przejąć kontrolę nad pojazdem z VIP-ami.
Według ustaleń "Rzeczpospolitej", po sprawie wypadku w Oświęcimiu, prokuratura zwróciła się z wnioskiem o zamontownanie takich rejestratorów, chociaż w minimalnej ilości, jednak prośba do tej pory nie została zrealizowana.
"Osoby ochraniane chcą gwarancji, że ich rozmowy nie wydostaną się na zewnątrz" – mówi dziennikowi znawca kulisów ochrony.