Wychodząc z Kościoła

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay/Kloxkolx_com/Domena Publiczna
Sławomir Jastrzębowski | Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z Kościoła. To nie jest żadna metafora, to się zdarzyło. Chociaż... To metafora. Metafora obejmująca dziesiątki milionów Europejczyków. Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z Kościoła. W tym tłumie wszyscy byliśmy samotni. Ale po kolei.

To nie jest tekst antyklerykalny. To nie jest tekst mający na celu naprawę Kościoła. Chciałbym, żeby nie był to tekst krytykujący Kościół. Fazy ujawniania prawdziwej, najprawdziwszej szokującej prawdy o Kościele, fazy prób obnażania hipokryzji i chciwości kleru czy naprawienia tej struktury mam dawno za sobą. Jak dziesiątki milionów Europejczyków. Raczej z nie do końca uświadomionych powodów chcę opowiedzieć o swojej prywatnej stracie. Ale po kolei.

Kościołowi zawdzięczam wiele. Bardzo. Pochodzę z robotniczej, katolickiej rodziny. Mama naprawdę pilnowała, żebym chodził do Kościoła. Byłem ministrantem i lektorem. Dzięki Kościołowi poznałem moc słowa. Zakochałem się w Biblii. Słowo może tak wiele. Wskrzesza, zabija. Słowo. Które rozumiesz, i które rozumieć możesz na nowo, na nowo, na nowo. I najważniejsze dla mnie: Sacrum. Świętość. Sacrum doświadczałem tylko w kościele, tylko w Kościele. Chyba najpotężniejsze i najsilniejsze z wszystkich przeżyć, doznań. Sacrum. Nie ma go w teatrze, muzeum, nie ma na koncercie rockowym, imprezie techno, nie ma w miłości, w seksie i w chemii też nie ma. Jest tylko w kościele, w Kościele. Wiem, sprawdzałem. W sekundzie zjednoczenie, jedność, czystość, jasność, najlepsza z sił, najlepsza część w człowieku. Sacrum. Sakramenty. Wspólnota. I jej zarządcy, księża.

Nic nie wybuchło, nic się nie przełamało z hukiem. Odginało się, krople drążyły. Czynników było sporo, ale żaden z nich nie dawał pretekstu do spektakularnego trzaśnięcia drzwiami i wyjścia w teatralnym geście. W środku było bezpiecznie i z sensem. W środku było tak, że chciałeś tam być. Ale jednak. Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Rysy, rysy, rysy. Szereg rys, na witrażach. Matowiły szybki, coraz mniej światła, ale nie przecinały aorty ze słońcem. Rysy, rysy. To, że w Kościele znalazł się pedofil w sutannie było przykre, ale to przecież prawo czarnej owcy. Byłem wtedy początkującym dziennikarzem i opisywałem gwałcenie ministrantów przez księdza. Zawstydzająca historia. Prawo czarnej owcy. Jednostkowa historia. Na własne oczy przekonałem się, że Kościół chroni pedofila w sutannie. Ksiądz nie poniósł kary, został przeniesiony do innej parafii. Ponad 20 lat temu. Bronili go hierarchowie wypracowanymi procedurami. Pisanie prawdy było atakiem na Kościół. Prawda była szokująca. Bądźmy jednak dorośli i dojrzali, niedoskonałość ludzi w sutannach nie może pozbawić nas wiary. A jednak. Rysy, rysy, rysy. Zakłamanie. Morze przypadków. Zamiast zawierzenia i ufności, budujący się w środku dystans i rosnąca niechęć. Powoli.

Arogancja. Potrzebowałem jakiegoś zaświadczenia z parafii. Kancelaria miała być czynna, ale nie była czynna. Nie wiadomo dlaczego, nikt nie poinformował. Czekałem w tłumie na deszczu. Ponad godzinę, razem z innymi wiernymi. Nikt nie przyszedł. Następnego dnia powtórzyło się to samo. I następnego. Arogancja. Bądźmy jednak dorośli i dojrzali, niedoskonałość ludzi w sutannach nie może pozbawić nas wiary. A jednak. Rysy, rysy. Rysy na witrażach. Głupota. Nasza dzieci szły do komunii. Spotykaliśmy się w Kościele. Rodzice dzieciaków – przedstawiciele klasy średniej. Nieźle sytuowani, nieźle wykształceni, nieźle ubrani, z niezłymi samochodami, z niezłymi horyzontami. Tylko ksiądz odstawał. Źle wykształcony, bardzo dużo złych rażących słów. Jakieś straszenie, jakieś płaskie dyscyplinowanie, brak Ewangelii w słowach księdza. Agresywna głupota z ambony. Rysy, rysy. Rysy na witrażach. Właśnie wtedy. Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Ksiądz coś mówił, a my skradając się opuszczaliśmy kościół. Tego się nie dało słuchać, niestety, przepraszam. W kawiarni obok tłumaczyliśmy sobie, że wszyscy jesteśmy wierzący, że wiara jest bardzo ważna w naszym życiu, w wychowaniu dzieci, że wartości. Tylko ten kościół. Bądźmy jednak dojrzali, nie traci się wiary z powodu źle wykształconego, głupawego księdza. Zresztą my wcale nie jesteśmy tacy mądrzy. Ale jednak. Rysy.

Coraz mniej światła przez witraże. I ten film „Spotlight". Przecież wszyscy wiedzieli. I ta sprawa księdza Krzysztofa Charamsy, w sercu Watykanu gej z kochankiem z Kongregacji Nauki Wiary. Przecież wszyscy wiedzieli. Arcybiskup Juliusz Paetz. Zgorszenie. Bezwstyd. Bezczelność. Rysy, rysy, rysy. Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Pustoszeją tysiące kościołów w Europie. Wychodzą z nich wierni. Przemieniane w sklepy, knajpy i co tam jeszcze. Jak mogło do tego dojść? Chrześcijaństwo jest przecież najcudowniejszą nauką na świecie. Może nikt go już nie naucza. Ksiądz Isakowicz-Zalewski odrzucony przez komisję mającą badać sprawy pedofilii. Mógłby odkryć skalę. Po co? Odrzucony przez polityków. Sojusz tronu i ołtarza. Zgnilizna. I w tym wszystkim my. Rano bohaterowie piosenki Kazika „Malcziki" („Moi koledzy ścigają ze mną się. Bo do wyścigu każden gotów jest. Moi koledzy z lepszych najlepsi. Trzydzieste piętro w biurowcu szklanych drzwi") wieczorami coraz częściej jak 46-letni Labrouste, dręczony depresją bohater „Serotoniny" Houellebeqa („Czy mogłem być szczęśliwy w samotności? Raczej nie. Czy w ogóle mogłem być szczęśliwy? To jedno z tych pytań, których moim zdaniem lepiej unikać."). Och, nie. W naszym życiu nie ma wielkich dramatów, wcale nie jesteśmy samotni. Mamy rodziny, przyjaciół znajomych i telefony do ludzi, którzy wszystko mogą. Świetnie sobie radzimy. Kupujemy drogie ubrania, zegarki i zagraniczne wycieczki. Wcale nie jesteśmy samotni. Jesteśmy solą tej ziemi. Po prostu okradziono nas z Sacrum i Boga. Jesteśmy najbardziej samotni na świecie. Dziesiątki milionów Europejczyków. Ci którzy... Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Nie wrócimy. Nie ma w nas buntu, nie ma pogardy dla was i nie ma przebaczenia. Tę część naszych serc, odpowiedzialną na przebaczenia ukradliście nam z Sacrum i z Bogiem. Witraże zgasły.

Autor jest publicystą, ekspertem ds. wizerunku. W latach 2007-2018 był redaktorem naczelnym dziennika "Super Express". Obecnie jest prezesem agencji R4S.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...