Wychodząc z Kościoła
To nie jest tekst antyklerykalny. To nie jest tekst mający na celu naprawę Kościoła. Chciałbym, żeby nie był to tekst krytykujący Kościół. Fazy ujawniania prawdziwej, najprawdziwszej szokującej prawdy o Kościele, fazy prób obnażania hipokryzji i chciwości kleru czy naprawienia tej struktury mam dawno za sobą. Jak dziesiątki milionów Europejczyków. Raczej z nie do końca uświadomionych powodów chcę opowiedzieć o swojej prywatnej stracie. Ale po kolei.
Kościołowi zawdzięczam wiele. Bardzo. Pochodzę z robotniczej, katolickiej rodziny. Mama naprawdę pilnowała, żebym chodził do Kościoła. Byłem ministrantem i lektorem. Dzięki Kościołowi poznałem moc słowa. Zakochałem się w Biblii. Słowo może tak wiele. Wskrzesza, zabija. Słowo. Które rozumiesz, i które rozumieć możesz na nowo, na nowo, na nowo. I najważniejsze dla mnie: Sacrum. Świętość. Sacrum doświadczałem tylko w kościele, tylko w Kościele. Chyba najpotężniejsze i najsilniejsze z wszystkich przeżyć, doznań. Sacrum. Nie ma go w teatrze, muzeum, nie ma na koncercie rockowym, imprezie techno, nie ma w miłości, w seksie i w chemii też nie ma. Jest tylko w kościele, w Kościele. Wiem, sprawdzałem. W sekundzie zjednoczenie, jedność, czystość, jasność, najlepsza z sił, najlepsza część w człowieku. Sacrum. Sakramenty. Wspólnota. I jej zarządcy, księża.
Nic nie wybuchło, nic się nie przełamało z hukiem. Odginało się, krople drążyły. Czynników było sporo, ale żaden z nich nie dawał pretekstu do spektakularnego trzaśnięcia drzwiami i wyjścia w teatralnym geście. W środku było bezpiecznie i z sensem. W środku było tak, że chciałeś tam być. Ale jednak. Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Rysy, rysy, rysy. Szereg rys, na witrażach. Matowiły szybki, coraz mniej światła, ale nie przecinały aorty ze słońcem. Rysy, rysy. To, że w Kościele znalazł się pedofil w sutannie było przykre, ale to przecież prawo czarnej owcy. Byłem wtedy początkującym dziennikarzem i opisywałem gwałcenie ministrantów przez księdza. Zawstydzająca historia. Prawo czarnej owcy. Jednostkowa historia. Na własne oczy przekonałem się, że Kościół chroni pedofila w sutannie. Ksiądz nie poniósł kary, został przeniesiony do innej parafii. Ponad 20 lat temu. Bronili go hierarchowie wypracowanymi procedurami. Pisanie prawdy było atakiem na Kościół. Prawda była szokująca. Bądźmy jednak dorośli i dojrzali, niedoskonałość ludzi w sutannach nie może pozbawić nas wiary. A jednak. Rysy, rysy, rysy. Zakłamanie. Morze przypadków. Zamiast zawierzenia i ufności, budujący się w środku dystans i rosnąca niechęć. Powoli.
Arogancja. Potrzebowałem jakiegoś zaświadczenia z parafii. Kancelaria miała być czynna, ale nie była czynna. Nie wiadomo dlaczego, nikt nie poinformował. Czekałem w tłumie na deszczu. Ponad godzinę, razem z innymi wiernymi. Nikt nie przyszedł. Następnego dnia powtórzyło się to samo. I następnego. Arogancja. Bądźmy jednak dorośli i dojrzali, niedoskonałość ludzi w sutannach nie może pozbawić nas wiary. A jednak. Rysy, rysy. Rysy na witrażach. Głupota. Nasza dzieci szły do komunii. Spotykaliśmy się w Kościele. Rodzice dzieciaków – przedstawiciele klasy średniej. Nieźle sytuowani, nieźle wykształceni, nieźle ubrani, z niezłymi samochodami, z niezłymi horyzontami. Tylko ksiądz odstawał. Źle wykształcony, bardzo dużo złych rażących słów. Jakieś straszenie, jakieś płaskie dyscyplinowanie, brak Ewangelii w słowach księdza. Agresywna głupota z ambony. Rysy, rysy. Rysy na witrażach. Właśnie wtedy. Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Ksiądz coś mówił, a my skradając się opuszczaliśmy kościół. Tego się nie dało słuchać, niestety, przepraszam. W kawiarni obok tłumaczyliśmy sobie, że wszyscy jesteśmy wierzący, że wiara jest bardzo ważna w naszym życiu, w wychowaniu dzieci, że wartości. Tylko ten kościół. Bądźmy jednak dojrzali, nie traci się wiary z powodu źle wykształconego, głupawego księdza. Zresztą my wcale nie jesteśmy tacy mądrzy. Ale jednak. Rysy.
Coraz mniej światła przez witraże. I ten film „Spotlight". Przecież wszyscy wiedzieli. I ta sprawa księdza Krzysztofa Charamsy, w sercu Watykanu gej z kochankiem z Kongregacji Nauki Wiary. Przecież wszyscy wiedzieli. Arcybiskup Juliusz Paetz. Zgorszenie. Bezwstyd. Bezczelność. Rysy, rysy, rysy. Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Pustoszeją tysiące kościołów w Europie. Wychodzą z nich wierni. Przemieniane w sklepy, knajpy i co tam jeszcze. Jak mogło do tego dojść? Chrześcijaństwo jest przecież najcudowniejszą nauką na świecie. Może nikt go już nie naucza. Ksiądz Isakowicz-Zalewski odrzucony przez komisję mającą badać sprawy pedofilii. Mógłby odkryć skalę. Po co? Odrzucony przez polityków. Sojusz tronu i ołtarza. Zgnilizna. I w tym wszystkim my. Rano bohaterowie piosenki Kazika „Malcziki" („Moi koledzy ścigają ze mną się. Bo do wyścigu każden gotów jest. Moi koledzy z lepszych najlepsi. Trzydzieste piętro w biurowcu szklanych drzwi") wieczorami coraz częściej jak 46-letni Labrouste, dręczony depresją bohater „Serotoniny" Houellebeqa („Czy mogłem być szczęśliwy w samotności? Raczej nie. Czy w ogóle mogłem być szczęśliwy? To jedno z tych pytań, których moim zdaniem lepiej unikać."). Och, nie. W naszym życiu nie ma wielkich dramatów, wcale nie jesteśmy samotni. Mamy rodziny, przyjaciół znajomych i telefony do ludzi, którzy wszystko mogą. Świetnie sobie radzimy. Kupujemy drogie ubrania, zegarki i zagraniczne wycieczki. Wcale nie jesteśmy samotni. Jesteśmy solą tej ziemi. Po prostu okradziono nas z Sacrum i Boga. Jesteśmy najbardziej samotni na świecie. Dziesiątki milionów Europejczyków. Ci którzy... Ze smutkiem i zawstydzeni, pojedynczo wychodziliśmy z kościoła. Nie wrócimy. Nie ma w nas buntu, nie ma pogardy dla was i nie ma przebaczenia. Tę część naszych serc, odpowiedzialną na przebaczenia ukradliście nam z Sacrum i z Bogiem. Witraże zgasły.
Autor jest publicystą, ekspertem ds. wizerunku. W latach 2007-2018 był redaktorem naczelnym dziennika "Super Express". Obecnie jest prezesem agencji R4S.