"Dajcie mi wszyscy święty spokój". Gorzkie słowa Franciszka Pieczki
Aktor udzielił wywiadu Wirtualnej Polsce. W rozmowie z dziennikarzem serwisu podzielił się swoimi przeżyciami z ostatniego - wyjątkowo trudnego - okresu. Pieczka zdradził, że od kilku miesięcy nie wychodzi z domu i nie ukrywał, że ma już tego dość. – Od czasu do czasu dzwoni do mnie Kaziu Kaczor, z którym grałem w teatrze Powszechnym i dzieliłem garderobę, i rozmawiamy sobie, jak na starszych panów przystało – zdradził.
Rozmówca Wp.pl przyznał, że w tej trudnej - szczególnie dla seniorów - sytuacji pandemicznej ma jednak ogromne szczęście – rodzinę, na którą może liczyć. – Mieszkam u syna i mam swoje pokoje. Opiekuje się mną cudowna synowa, która jest pielęgniarką i bardzo dba o moje zdrowie i samopoczucie. A mój wnuk robi mi zakupy – powiedział.
W wywiadzie padły również gorzkie słowa nt. rzeczywistości społeczno-politycznej. – Niedawno obchodziłem 92. urodziny i na stare lata chcę po prostu mieć święty spokój. Nie chcę się denerwować. Myślałem, że jak ludzkość poleci w przestrzeń kosmiczną i popatrzy na naszą błękitną planetę, to zmądrzeje. A okazuje się, że to wszystko nic. Ciągłe kłótnie, nie ma dyskusji, są tylko monologi, przekrzykiwanie się. Powiedziałem sobie, "Dajcie mi wszyscy święty spokój, z waszymi politykami i kłótniami. Mam tego po same uszy" – przyznał Franciszek Pieczka.
Aktor powiedział także, że przed kilkoma laty obiecał sobie, że nie będzie zajmował się polityką. – Z każdej strony jesteśmy atakowani kolejnymi komentarzami, których autorzy najwyraźniej stawiają sobie za cel przebicie poprzednika. Gadają, co im ślina na język przyniesie, bez zastanowienia, bez refleksji. Niech sobie kształtują ten świat według swoich widzimisię. Ja już na szczęście nie będę z tego długo korzystał. Najwyżej będę patrzył na nich z góry i miał, jak mówią Niemcy, Schadenfreude, czyli radość z nieszczęścia – wskazał.