Trwają wybory prezydenckie. Czy Białoruś czeka wielka zmiana?
To rządzący od 1994 roku prezydent Alaksandr Łukaszenka, tłumaczka i żona zatrzymanego blogera Swiatłana Cichanouska, była deputowana Hanna Kanapacka, współprzewodniczący ruchu Mów Prawdę Andrej Dzmitryjeu i lider Białoruskiej Socjaldemokratycznej Hramady Siarhiej Czeraczań.
Prawdziwy pojedynek rozstrzygnie się między urzędującym prezydentem, a Cichanouską, która kandydatką stała się po tym, jak aresztowano jej męża. Na wiece opozycyjnej kandydatki przychodziły tysiące ludzi. Doszło do aresztować i represji. Od 6 maja do 5 sierpnia zatrzymano ponad 1360 osób – podało centrum ochrony praw człowieka Wiasna. Wśród nich są politycy, aktywiści, uczestnicy pokojowych protestów, blogerzy, dziennikarze, obserwatorzy obywatelscy. W sobotę, tuż przed głosowaniem, zatrzymano szefową sztabu Ciahnouskiej Maryję Maroz.
Jak podaje telewizja Belsat, bbrońcy praw człowieka, między innymi, z Białoruskiego Komitetu Helsińskiego, ocenili kampanię przed wyborami, jako wyjątkową, ze względu na dużą aktywność przeciwników rządzących, zarówno w Mińsku, jak i w mniejszych miastach. W raporcie czytamy, że do prowadzenia kampanii Alaksandr Łukaszenka wykorzystywał media państwowe, urzędników od najwyższego do najniższego szczebla oraz lojalne w stosunku do władz organizacje. Na prowincji organizowano spotkania z "zaufanymi osobami" Łukaszenki.
Głosują także Białorusini w Polsce. Kolejka przed ambasadą ustawiała się od drugiej w nocy i w momencie otwarcia komisji wyborczej stało w niej około tysiąca osób. W ambasadzie jest tylko 1 kabina do głosowania – opisuje medium.
Wstępne wyniki wyborów mamy poznać w poniedziałek rano.