Nagranie Cichanouskiej. Białoruski dziennikarz wskazuje na ciekawy szczegół
Swiatłana Cichanouska wyjechała na Litwę. Na nagraniu opublikowanym na YouTube zapewniała, że sama podjęła decyzję o wyjeździe z kraju. "Nie daj Boże, by ktoś stanął przed takim wyborem, przed jakim stanęłam ja" – podkreślała.
Następnie w sieci opublikowano kolejny film, na którym polityk zwróciła się do rodaków i zaapelowała o uspokojenie nastrojów. "Szanowni obywatele Białorusi. Ja, Swiatłana Cichanouska, dziękuję za wam za udział w wyborach głowy państwa. Białoruski naród dokonał wyboru. Z wdzięcznością i ciepłem zwracam się do wszystkich, którzy wspierali mnie przez cały ten czas. Białorusini! Wzywam Was do rozsądku i poszanowania prawa. Nie chcę krwi i przemocy!" – podkreśla na nagraniu.
Polityk prosi rodaków, aby "nie walczyli z milicją, nie wychodzili na place i nie narażali swojego życia na niebezpieczeństwo". Całe wystąpienie Cichanouska przeczytała z kartki, nie patrząc w kamerę.
Zastraszona?
Po opublikowaniu tego materiału zaczęły pojawiać się głosy, że Cichanouska została zastraszona przez reżim Łukaszenki. Piotr Kościński z Akademii Finansów i Biznesu Vistula uważa, że białoruska polityk "ewidentnie została zmuszona do wygłoszenia takiego apelu".
Ekspert wskazuje, że Cichanouska w poniedziałek spędziła w siedzibie białoruskiej Centralnej Komisji Wyborczej około siedem godzin i nie wiadomo, z kim rozmawiała, ani dlaczego ją wówczas wypuszczono.
Z kolei białoruski dziennikarz Franak Viačorka zauważył, że podczas drugiego nagrania Cichanouskaja siedzi na skórzanej kanapie – dokładnie takiej samej jak ta w gabinecie szefowej Centralnej Komisji Wyborczej.
"Moim zdaniem została zmanipulowana przez KGB. Zapewne grozili jej śmiercią, jej mężowi lub dzieciom. Być może pokazali jej nagrania z przeprowadzonych tortur. Musiała się podjąć trudnego wyboru" – stwierdził dziennikarz.