"To wymaga od nas bardzo delikatnych działań". Gmyz o sytuacji na Białorusi
Po niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi, które - według oficjalnych informacji - wygrał Aleksandr Łukaszenko, obywatele tego kraju wyszli na ulicę wielu miast kraju. Białorusini protestują przeciwko sfałszowaniu wyniku wyborów. Za udział w manifestacjach zatrzymano do wczoraj ok. 700 osób.
Do sytuacji u naszych sąsiadów odniósł się na antenie Polskiego Radia 24 Cezary Gmyz. Dziennikarz zwracał w tym kontekście uwagę na aspekt stosunków niemiecko-rosyjskich. Według niego, "w Niemczech dominuje przekonanie, w którym między Odrą a Berezyną rozciąga się terra incognita". – Duża część niemieckich mediów nie uważa tego obszaru za priorytet polityki zagranicznej kraju. Czynnik rosyjski w polityce niemieckiej odgrywa bardzo dużą rolę, Berlin od wielu lat orientuje się na Rosję, którą uważa za swojego głównego partnera – podkreślał w rozmowie z Michałem Rachoniem.
– Chcemy by Rosja pozostała jak najdalej od granic UE i NATO – wskazał. Dziennikarz "Do Rzeczy" ocenił, że do tej pory polscy politycy kierowali się pragmatyzmem, wychodząc z założenia, że choć Białoruś nie jest z całą pewnością krajem demokratycznym, to pozostaje pytanie, co by się stało, gdyby wpadła w ręce Władimira Putina. – Sytuacja byłaby gorsza, granica z Rosją uległaby istotnemu wydłużeniu – ocenił.
Cezary Gmyz wyraził pogląd, iż strona polska w sprawie sytuacji na Białorusi powinna podejmować bardzo "delikatne" działania. Jak podkreślił, mamy tam nie tylko swoje interesy, ale także polską ludność.
– Odsetek ludności tam żyjącej i kultywującej polskość, jest największy wśród krajów za polską granicą – przypomniał dziennikarz.