Tusk boleśnie przegrał z Orbanem. Teraz skarży się, że niektórzy "nie mają problemu z tym, co robi Fidesz"
Na początku kwietnia Donald Tusk, od 2019 przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, wezwał w listach otwartych do wyrzucenia ze struktur węgierskiego Fideszu. Partia Viktora Orbana została w marcu 2019 roku zawieszona w członkowskie w EPP. Mimo usilnych starań Tuska, nie udało mu się wyrzucić Orbana z największej frakcji w Parlamencie Europejskim.
Kilka dni temu Tusk opublikował na oficjalnej stronie EPP swoje uwagi otwierające Zgromadzenie polityczne frakcji. Wśród nich znalazł się interesujący fragment dotyczący węgierskiej partii. Wynika z niego, że były premier Polski mocno dążył do pozbycia się Orbana z EPP. Jego wysiłki nie przyniosły jednak rezultatu.
"Chciałbym dziś podzielić się z Państwem jedną refleksją, którą miałem okazję poznać po konsultacjach w sprawie Fideszu w ostatnich tygodniach. I będę z wami bardzo otwarty" – pisze Tusk.
"Podziały co do przyszłości Fideszu są głębsze, niż się wydaje, gdy słuchamy publicznych deklaracji naszych liderów. W EPP są partie, które nie mają problemu z tym, co Fidesz robi na Węgrzech i co proponuje jako kierunek zmian dla całej EPP. Jest to nadal wyraźna mniejszość, ale nie oszukujmy się, że wszyscy odrzucają sposób myślenia Victora Orbana" – stwierdza.
Tusk pisze również, że wewnątrz Europejskiej Partii Ludowej znajdują się ugrupowania, które nie chcą wykluczenia Fideszu ze względów taktycznych.
"Prawda jest taka, że nie ma dzisiaj większości za wykluczeniem Fideszu ani za jego reintegracją. Wykorzystajmy więc jak najwięcej czasu, jaki daje nam pandemia, na ponowne rozważenie naszej strategii. Jedno powinno być jasne: istotą problemu jest nie tylko Fidesz, ale pewien trend, moim zdaniem bardzo niepokojący, który jest obecny także w EPP, w całej Europie i poza nią" – uważa Tusk. Jak przykład tego trendu wskazuje Brexit oraz prezydenturę Donalda Trumpa.
"Dlatego dyskusja o Fideszu jest de facto dyskusją o nas i naszej strategii. A wyniki tej dyskusji będą miały znaczenie dla przyszłości demokracji i przyszłości Europy" – konkluduje były polski premier.