Ludzie łamią covidowe zakazy, a sądy uchylają mandaty. "Rz": Prawo jest niejasne
Dziennik przytacza kilka przykładów, m.in. ten z poniedziałku, kiedy "na Podkarpaciu ksiądz został uniewinniony za wpuszczenie do świątyni więcej osób, niż to było możliwe ze względu na ograniczenia", czy też przypadek ze Szczecinian, gdzie sąd "w kilku przypadkach odmówił ukarania mandatem za brak maseczki i to w różnych okolicznościach".
"Podobnych 392 spraw wpłynęło do sądów województwa zachodniopomorskiego od 15 marca, czyli od początku pandemii. Dwa razy tyle trafiło do sądów warszawskich" – informuje "Rzeczpospolita".
Policjanci wystawiają mandaty na podstawie art. 54 kodeksu wykroczeń, który dotyczy on naruszenia przepisów porządkowych. Każda z osób, która wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 zł albo naganie.
"Sprawa jest prosta: kiedy osoba ukarana korzysta z przysługującego jej prawa do odmowy przyjęcia mandatu, jej sprawa trafia do sądu z wnioskiem o ukaranie. Sędziowie zwracają uwagę, że przepisy są nieprecyzyjne i brakuje ustawowych jasnych regulacji. W żadnej z ustaw antycovidowych, przyjętych od marca przez rząd, temat maseczek nie został poruszony. Ludzie kwestionują obowiązek noszenia maseczek, bo przepis jest nieprecyzyjny i kara z niego bezpośrednio nie wynika" – czytamy w dzienniku.
Jak prognozuje "Rzeczpospolita" w niedługim czasie ta sytuacja może doprowadzić do obciążenia sądów, ponieważ obywatele coraz częściej będą korzystali z możliwości odwołania się od kary za np. brak maseczki.