Semka o protestach feministek: Ich nie przeraża wzrost liczby zakażeń
Zaproszeni do na antenę radia RDC goście komentowali czwartkowe wezwania premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Piotra Glińskiego o zaprzestanie ulicznych protestów ze względu na niebezpieczeństwo niekontrolowanego wzrostu zachorowań na COVID-19.
– Apeluję do wszystkich protestujących, niech Wasz gniew skupia się na politykach, a nie na reszcie społeczeństwa. Nie stwarzajmy dodatkowego zagrożenia dla naszych matek, ojców i dziadków – powiedziała Morawiecki podczas konferencji na Stadionie Narodowym.
Z kolei wicepremier Gliński napisał na Twitterze: "Epidemiolodzy mówią jasno: wszelkie zgromadzenia, wchodzenie w tłum, multiplikują superroznosicieli, a ci zakażają swoich rodziców i dziadków. Dołączam się do apelu @PremierRP – możecie atakować i mnie, ale nie gromadźcie się, nie zbierajcie się na ulicach!".
Protesty w dobie pandemii
– Mamy trzy zjawiska: opozycję, która traktuje całą tę sytuację, jako kolejny quasi-Majdan. Dwa – rewolucję młodych, którzy przez ostatnie kilka lat nie tylko odeszli do Kościoła, ale go znielubili. I trzy – feministki, które zawsze były przeciwko jakiemukolwiek ograniczaniu prawa do aborcji i dlatego protestują – powiedział publicysta "Do Rzeczy".
Semka przypomniał, że najwięcej przypadków aborcji związanych z trwałym uszkodzeniem płodu dotyczy przypadków dzieci z zespołem Downa.
– Zdjęcia, którymi lubią epatować feministki dotyczą sytuacji najbardziej drastycznych, w których moim zdaniem, jakaś dyskusja nad zakresem chorób, które nadawałyby się do zabiegu przerwania ciąży, rozwiązałaby sytuację – dodał Semka.
Publicysta "Do Rzeczy" stwierdził, że nie ma wątpliwości, iż masowe protesty na ulicach Polski spowodują taki wzrost liczby zakażeń, że w szpitalach zacznie brakować łóżek dla pacjentów z COVID-19.
– Niestety, przechodzi mi czasem przez myśl, że części najbardziej radyklanych organizatorek ta sytuacja nie przeraża na zasadzie: wtedy rząd będzie jeszcze łatwiejszy do zaatakowania – ocenił Semka. Dodał również, że w obecnej chwili jedynymi osobami, które mogłyby powstrzymać protesty i rozprzestrzenianie się wirusa są organizatorki Strajku Kobiet. Publicysta wątpi jednak, że zdobędą się na taki krok.