"Zafałszowane informacje". Paweł Wdówik: Media popierające protest nie mówią o tym wprost
W czwartek 22 października Trybunał Konstytucyjny ogłosił wyrok w sprawie zgodności z konstytucją aborcji eugenicznej. Orzeczenie zapadło większością głosów. Sędziowie Leon Kieres i Piotr Pszczółkowski zgłosili zdanie odrębne do wyroku. – Przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją – orzekł Trybunał Konstytucyjny.
Od tego czasu trwają protesty środowisk lewicowych i feministycznych przeciwko decyzji sędziów Trybunału. Podczas manifestacji dochodziło do dewastacji pomników, profanacji świątyń oraz blokowania przejazdu samochodów. Do protestów tych odniósł się w rozmowie z "Faktem" Paweł Wdówik. Pełnomocnik Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych uważa, że wniosą one to, że ludzie znowu się od siebie oddalą, znowu będą ze sobą, jak wrogowie, a nie jak rodzina, przyjaciele, sąsiedzi. – Sam mam nastoletnie dzieci i dzięki ich pomocy próbuję zrozumieć, co dzieje się w głowach młodych ludzi – przyznał.
Wiceminister zwrócił uwagę na przekaz medialny związany z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Jego zdaniem, informacje, jakie pojawiają się w przestrzeni publicznej, są zafałszowane. – Media, zwłaszcza te popierające protest, nie mówią wprost o tym, że te aborcje, których dotyczy wyrok trybunału, w większości dotyczą dzieci z niepełnosprawnością, dzieci, które byłyby w stanie przeżyć poza łonem matki. Widzimy, jakie są wskaźniki. 25 proc. wykonanych aborcji dotyczy dzieci z zespołem Downa, kolejne kilkanaście to zespół Downa z chorobą towarzyszącą. Ale to nie są wady letalne, to nie jest coś, co oznacza śmierć dziecka poza łonem matki – podkreślił. – Poza tym media w ogóle nie mówią o tym, że takie wady, jak rozszczep kręgosłupa, są operowalne w fazie prenatalnej. To wszystko umyka, te dzieciaki chodzące na protesty nawet o tym nie wiedząc – dodał.
Wdówik przyznał, że boli go to, ponieważ on jest po stronie tych osób, które mogły być abortowane. Jak wyjaśnił, nabył swoją niepełnosprawność w okresie prenatalnym. – Od urodzenia jestem niewidomy. To oznacza, że pewnie jest wśród dzieciaków, którym nie dano się urodzić, grupa ludzi, którzy – jak ja – mogliby być szczęśliwi. To jest coś, co trzeba dopuścić w tym dyskursie. Powiedzieć: nie decydujcie za nas. My, ludzie niepełnosprawni, chcemy żyć – podkreślił.