"Chciałem panu Morawieckiemu, panu Kaczyńskiemu, panu Dudzie i panu Kamińskiemu powiedzieć tak..."
Czarzasty odnosił się w TVN24 do incydentu, do którego doszło w środę pod Sejmem w czasie protestu. – O tym, że pobiłem policjanta, dowiedziałem się dziś rano. Nie wiem, o czym dowiem się jutro, bo może dziś też kogoś pobiję – w czwartek wieczorem w "Kropce nad i". – Kilku policjantów nie chciało mnie wpuścić do Sejmu, pomimo tego, że się przedstawiłem, pomimo tego, że jedna z posłanek, pani Żukowska przedstawiła legitymację, poświadczyła, kim jestem. O pobiciu nic nie wiem, bo nie byłem jego świadkiem – tłumaczył.
Pytany, czy był kontakt fizyczny z którymś z policjantów, odparł: – Nie było takiego kontaktu, że ja siłą nadprzyrodzoną położyłem jednym uderzeniem czy pchnięciem jakiegoś policjanta.
– Czterech panów wyższych ode mnie, w nakolannikach, w całej zbroi mnie otoczyło i nie puszczało. Policja kłamie, że ja popchnąłem policjanta – dodawał.
"Patrzę na policję z zażenowaniem"
– Patrzę na to, jeżeli chodzi o swoją osobę - ze spokojem, jeżeli chodzi o polską policję – z zażenowaniem – podkreślił wicemarszałek Sejmu.
Zwrócił się też do zwierzchnika policji, ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego. – Panie ministrze, to zorganizowana, przemyślana akcja zastraszania wszystkich posłów – stwierdził Czarzasty. – Tak sobie panowie wymyśliliście, że jak nas wszystkich pozastraszacie, to ludzie nie będą wychodzić na ulice. Nie da się. Teraz się dziwicie, że ludzie walczą o wolność - mówił, nawiązując przy tym do trwających protestów społecznych po decyzji Trybunału Konstytucyjnego dotyczącej prawa aborcyjnego – ocenił.