Lisicki: To cienka granica, której nikt nie ma prawa przekraczać

Dodano:
Paweł Lisicki, red. naczelny „Do Rzeczy” Źródło: PAP / Arek Markowicz
Ja sam nie jestem w tej chwili zwolennikiem wyjścia Polski ze struktur UE. Uważam, że na to jeszcze jest za wcześnie, Polska nie jest na to gotowa. Jestem jednak zwolennikiem przygotowania scenariusza na taką okoliczność – przyznaje Paweł Lisicki.

W rozmowie z serwisem PCh24.pl redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" odniósł się do sporu o unijnhy budżet. Przypomnijmy, że rządy w Warszawie i Budapeszcie nie zgadzają się powiązania wypłaty środków unijnych z oceną przestrzegania praworządności. Takie rozwiązanie forsuje Komisja Europejska oraz niemiecka prezydencja w Radzie Europejskiej. W ubiegły czwartek odbył się wideoszczyt przywódców państw UE, jednak trwał on zaledwie 15 minut. Nie udało się wypracować porozumienia. Kanclerz Niemiec Angela Merkel wskazała, że jej kraj sprawdzi wszelkie możliwe rozwiązania.

"To zamach na naszą suwerenność"

Paweł Lisicki ocenił, że przygotowana przez prezydencję niemiecką propozycja w kategoriach prawa jest czymś niesłychanym. – Komisja Europejska nie pochodzi z wyboru demokratycznego tylko z wewnętrznych ustaleń i politycznych rozgrywek przedstawicieli poszczególnych państw. Trzeba również pamiętać, że KE ma charakter wykonawczy, a nie sądowniczy oraz jest totalnie upolityczniona. I od takiej instytucji miałaby zależeć ocena praworządności poszczególnych państw m.in. Polski – tłumaczył. Publicysta przyznał, iż nie ma wątpliwości, że nie jest to nic innego jak zamach na naszą suwerenność.

– Jest to cienka granica, której nikt nie ma prawa przekraczać – podkreślił. – Bo jeśli okazałoby się, że polską praworządność będzie oceniała za każdym razem Komisja Europejska, która będzie mogła wstrzymywać wypłatę, czyli stosować szykany i restrykcje, to pojawia się pytania: czy w związku z tym potrzebny jest w Polsce parlament, który przygotowuje ustawy? Czy potrzebny jest nam rząd, czy wystarczą tylko przedstawiciele poszczególnych samorządów, którzy będą się komunikować z Brukselą? – pytał. – Powtórzę: to jest zamach na naszą suwerenność i nie możemy się na to zgodzić! – dodał.

"Trzeba nie mieć wstydu, żeby publicznie snuć wizję tęczowej Europy"

Lisicki tłumaczył, że nie jest zwolennikiem opuszczenia przez nasz kraj Wspólnoty. Jego zdaniem, jest na to zdecydowanie za wcześnie, a Polska nie jest na to gotowa. – Jestem jednak zwolennikiem przygotowania scenariusza na taką okoliczność – przyznał i podkreślił, że bez planu "B" w negocjacjach z UE jesteśny kompletnie bezradni. – Nasze władze zapowiedziały, że zawetują budżet UE. Jaka była odpowiedź eurokratów? Że oni to weto obejdą i co im zrobimy? – pytał.

Publicysta przekonywał, że należy być przygotowanym na "czarny scenariusz", zakładający, że porozumienia nie będzie. – Nie dlatego, że go nie chcemy, ale dlatego, że poziom arogancji, pewności siebie, poczucia siły, przekonania o własnej wyższości – w starożytności nazywano to hybris – elit europejskich jest coraz bardziej chorobliwy. Oni są po prostu zaślepieni. Przypomnę wystąpienie pani von der Leyen: trzeba nie mieć wstydu, żeby publicznie snuć wizję tęczowej Europy – mówił.

Nawiązując do wypowiedzi szefowej Komisji Europejskiej Lisicki zwrócił uwagę, jak bardzo zmieniła się Unia Europejska od czasu kiedy Polacy zdecydowali o przystąpieniu do niej. Redaktor naczelny "Do Rzeczy" wskazywał, że wielu Polaków odbierało przystąpienie do Wspólnoty jako formę pewnego awansu cywilizacyjnego poprzez łatwiejszy przepływ środków pieniężnych i materialnych, łatwiejsze przemieszczanie się po naszym kontynencie itp. – Nagle jednak okazało się, że z przynależnością do Unii Europejskiej wiążą się różnego rodzaju radykalne ideologie, a sama UE i jej "elity" stały się zakładnikiem tychże radykalnych ideologii – podkreślił.

Źródło: PCh24.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...