W Krakowie doszło do ataku z bronią na obrońców kościoła

Dodano:
Strajk kobiet Źródło: PAP / Radek Pietruszka
W ataku na grupę Małopolskiej Samoobrony Wiernych użyto pałek teleskopowych oraz gazu pieprzowego.

W sobotę podczas manifestacji grup proaborcyjnych w Krakowie doszło do bezpośredniego ataku na grupę członków Małopolskiej Samoobrony Wiernych. Część demonstrujących odłączyło się od głównej grupy przemarszu i po wschodniej stronie Plant, przy ulicy św. Gertrudy, zaatakowało obrońców kościołów, używając pałek teleskopowych oraz gazu pieprzowego.

W sobotę 28 listopada środowiska organizujące manifestacje proaborcyjne zorganizowały w największych miastach kraju kolejne protesty tym razem odwołując się do przypadającej tego dnia 102. rocznicy uzyskania praw wyborczych przez Polki. Małopolska Samoobrona Wiernych to ochotnicza organizacja utworzona chronić kościoły przed dewastacjami i zakłócaniem Mszy Świętych. Tego dnia jej członkowie ochraniali kościół św. Józefa na Starym Podgórzu, udaremniając dwie próby rozklejania na murach świątyni proaborcyjnych plakatów przez młode kobiety ze znakami błyskawic na ubraniach.

Przebieg ataku

"Pomiędzy mnie, a resztę grupy zza moich pleców weszły dwie osoby. Jedna z nich niosła na plecach duży futerał od wiolonczeli, a druga, z czarno-czerwoną „arafatką” na twarzy miała na sobie plecak z naszywką z czerwonymi i czarnymi elementami. Niestety ani mi, ani innym nie udało się jej zidentyfikować. Zaraz za kapliczką św. Gertrudy, na wysokości skrzyżowania z ulicą Świętego Sebastiana, minęliśmy policjanta drogówki, który kierował ruchem. Zauważyłem, że druga z tych dwóch osób przede mną ma na plecach kurtki duży znak czerwonej błyskawicy, więc wyminąłem ich, żeby nie oddzielili mnie od reszty mojej grupy. Kątem oka zobaczyłem, że osoba w arafatce założyła sobie na oczy gogle narciarskie. Poczułem, że coś jest nie tak, a potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, dosłownie w ciągu kilkudziesięciu sekund” – relacjonuje jeden z uczestników.

„Znowu wyprzedziło mnie dwóch ludzi, jednym z nich była na pewno osoba w arafatce, która w biegu wyciągała coś z kieszeni. Potem okazało się, że to była pałka teleskopowa. W tej samej chwili jeden z kolegów trzymający się tak jak ja też z tyłu, krzykiem zaalarmował grupę, wyprzedził mnie i biegiem spróbował dogonić tę osobę. Ale osoba w arafatce i z pałką, która trzymała jeszcze w drugiej ręce mały, mieszczący się w dłoni przedmiot, wystrzeliła strumień gazu w twarz jednego z kolegów. Zakotłowało się, ludzie zaczęli krzyczeć, a zza moich pleców wybiegły kolejne osoby, z czego przynajmniej jeszcze jedna też zaatakowała gazem ludzi z białymi wstążkami [znak rozpoznawczy obrońców kościołów – przyp. red.]. W odpowiedzi jeden z naszych użył w obronie własnej gazu na osobie z futerałem na plecach i trafił ją strumieniem w twarz. Krzykiem zaczęliśmy przywoływać tamtych do porządku, a kiedy zorientowali się, że jeden z nich „dostał”, zaczęli odpuszczać” – czytamy w dalszej części relacji na portalu Pch24.pl.

Bierność policjanta

Obecny przy wydarzeniu policjant nie zareagował. Według relacji pch24.pl członkowie grupy samoobrony nie chcieli wypowiadać się pod nazwiskami, ponieważ obawiają się represji na uczelniach - wielu z nich to studenci.

Źródło: Pch24.pl / DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...