"Nie musiałam podejmować decyzji o aborcji...". Szczere wyznanie dziennikarki TVN
To pierwszy wywiad, jakiego prezenterka "Dzień Dobry TVN" udzieliła po stracie męża. Przypomnijmy, że Piotr Woźniak-Starak zginął 18 sierpnia 2019 roku. Producent filmowy pływał na jeziorze Kisajno motorówką wraz ze znajomą. Oboje wypadli z niej w skutek niefortunnego manewru. Kobieta zdołała dopłynąć do brzegu, ale Woźniak-Starak wpadł pod silnik motorówki i zginął na miejscu. Miał 39 lat.
– Dostałam od ludzi ogromne wsparcie, również od obcych ludzi, i to było naprawdę niezwykłe. Tak mocno skoncentrowałam się na tym dobru, które do mnie płynęło, że złe wiadomości w zasadzie do mnie nie docierały, postawiłam barierę. A tak naprawdę postawili ją dobrzy, życzliwi ludzie, których było po prostu o wiele więcej niż tych nieżyczliwych. Zawsze będę im za to wdzięczna – powiedziała Agnieszka Woźniak-Starak.
Dziennikarka zapytana została również o sytuację związaną z protestami, jakie wybuchły w kraju po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej. – Ja o utracie dziecka powiedziałam po raz pierwszy w magazynie "Pani" kilka lat temu. Dziś mam wrażenie, że ktoś próbuje cofnąć nas do średniowiecza, że politycy za nic mają rozwój nauki, postęp medycyny, prawa kobiet. Od czasu tamtego wywiadu w "Pani" mnóstwo się w moim życiu zmieniło i zdarzyło, jestem w stanie zrozumieć ból kobiet, gdy tracą ciążę, bo sama przeszłam przez to niejednokrotnie. Podobnie jak miliony innych kobiet – przyznała.
"Nie musiałam podejmować decyzji o aborcji..."
Woźniak-Starak powiedziała, że pierwsze dziecko straciła w 6 tygodniu ciąży. Drugiej też nie było dane jej donosić. – Moja druga ciąża miała wadę genetyczną. Nie musiałam podejmować decyzji o aborcji, bo życie zdecydowało za mnie – wyznała.
"Niewyobrażalna podłość"
Odnosząc się do zakazu aborcji eugenicznej, dziennikarka określiła takie przepisy jako "tortury". Jak tłumaczyła, sytuacja w której kobieta dowiaduje się o chorobie dziecka sama w sobie jest ogromną tragedią.
– Wydaje mi się, że jestem silna, ale nie wiem, czy poradziłabym sobie, gdyby ktoś mi kazał donosić taką ciążę. Bo to jest dla kobiety podwójny dramat. Najpierw musi pogodzić się z tym, że nie zostanie mamą, a potem jeszcze przed nią miesiące czekania na poród i pogrzeb – stwierdziła.
Dziennikarka oceniła, że w XXI wieku, przy takim postępie medycyny, skazywanie kobiet na tego typu tortury, to jest "niewyobrażalna podłość".