Autorytety od pandemii. Lisicki mocno odpowiada prof. Simonowi
Dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych prof. Krzysztof Simon był w TVN 24 pytany o swoja opinię na temat postulatu o zwiększenie ilości wiernych w kościołach. – W normalnym kraju by zamknęli kościoły, zamknęliby pogrzeby, zamknęliby wesela – stwierdził.
O komentarz do tych słów zapytany został przez wRealu24.pl redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".
"Na jego miejscu, uważałbym na to, co mówię"
– Na miejscu profesora Simona uważałbym na to, co mówię. Nie wiem, co on rozumie przez normalny kraj. Czy normalny kraj to taki, w którym są kościoły zamknięte? No, jeśli na tym ma polega normalność, to nie chciałbym w takiej normalności żyć. I szczerze mówiąc, nie życzyłbym również prof. Simonowi, żeby znalazł się w takim kraju, gdzie o tym będzie decydowała władza polityczna – powiedział Paweł Lisicki.
"Wybili się na pandemii"
Publicysta zwrócił uwagę na osoby - nie tylko profesora Simona, ale i innych lekarzy - którzy w czasie pandemii koronawirusa nieprawdopodobnie się wybili.
– W tym sensie "wybili", że można ich spotkać we wszystkich mediach i z dnia na dzień stali się medialnymi autorytetami. Momentami to wygląda niestety groteskowo – ocenił.
– To są ludzie, którzy wypowiadają bardzo ostre i bardzo radykalne sądy, zwykle wzywając bądź zapowiadając nadchodzącą katastrofę albo armagedon. Niezależnie od tego, co w konkretnym momencie władze robią, czy nie robią i tak spotykają się ze strony tych profesorów z totalną krytyką i odrzuceniem. Niezależnie czy władze luzują czy zaostrzają, zawsze jest nie tak i czeka nas moment tragiczny. Pojawiają się (...) w stojach - nazwijmy to - roboczych - żeby podbić znaczenie tego, co mówią. Ale trzeba pamiętać, że lekarze są różni, opinie w tej sprawie także są różne. Na szczęście nie jest tak, że prof. Simon ma tutaj patent na rację. Więc na jego miejscu bym pomyślał o tym i nie dał się tak bez przerwy uwodzić mediom i występować wyłącznie w roli jedynego moralnego, medycznego, wirusowego i pandemicznego autorytetu wszechświatowego, bo to szkodzi. Szkodzi jemu samemu i szkodzi powadze tego, co mówi – wskazywał Paweł Lisicki.