"Byłem na oddziale chorób afektywnych". Dramatyczne wyznanie Fedorowicza

Dodano:
Jerzy Fedorowicz, senator PO Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Choroba senatora nasiliła się po tym, jak zmarła jego żona Elżbieta. "Wpadałem w bagno samotności, depresji i uzależnienia" – mówi w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" wieloletni dyrektor Teatru Ludowego w Krakowie.

Jerzy Fedorowicz przyznał, że pobyt w szpitalu, do którego namówiła go rodzina, bardzo pomógł mu w walce z depresją, która nasiliła się po śmierci ukochanej żony, Elżbiety. Zastosowano wobec niego leczenie farmakologiczne, psychoterapię i zajęcia takie jak joga czy bajkoterapia pomogło mu też bycie z innymi pacjentami.

"(...) Chodzi też o to bycie z innymi pacjentami. Widzisz, że inni mają gorzej. Jak już złapałem ten moment, kiedy poczułem się lepiej, to zacząłem pomagać pozostałym. I to było dobre. Dało mi siłę. Bo jesteś z tymi ludźmi na co dzień, w pewnym sensie się zaprzyjaźniasz, zaczyna ci zależeć" – mówił senator.

Fedorowicz przyznaje, że choć depresja to cięzka choroba, jednak nie wolno się jej wstydzić – szczególnie, że dotyka też młodych ludzi: "Najbardziej mi żal młodych. A dwie trzecie pacjentów to młodzi. Depresja – i to nie slogan – to choroba dzisiejszych czasów. XXI wieku. Dotyka w dużej mierze dwudziesto-, trzydziesto-, czterdziestolatków. I to przeraża. Pal licho mnie. Ja już i tak mam prawie całe życie za sobą. Zresztą, jak ktoś powiedział: Jurek bez Eli to jest pół Fedora".

"(...) Jeśli nasza rozmowa ma mieć jakiś sens, to niech tym sensem będzie apel do ludzi, żeby dali sobie pomóc. Wsłuchiwali się w słowa lekarzy. A jeśli trzeba – nie bali się iść do szpitala. To nic strasznego, żadna stygma. Wielu ludzi ma choroby i zaburzenia psychiczne, nie ma się czego wstydzić" – podkreśla rozmówca "Dziennika Poklskiego".

Źródło: "Dziennik Polski"
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...