"Prawda już nie ma znaczenia” – czyli o tym, co naprawdę stało się w Waszyngtonie
Gualberto, kiedy rozmawialiśmy ostatnio, powiedziałeś coś, co mnie uderzyło: prawda już nie ma znaczenia. Jako dziennikarz LifeSiteNews byłeś w epicentrum wydarzeń i widziałeś to, co wydarzyło się na Kapitolu. Opowiedz nam prawdę. Dla nas ona ma wciąż znaczenie.
Gualberto Garcia Jones (wiceszef Life Site News):Dotarłem na demonstrację metrem. Szukałem okazji, aby porozmawiać z innymi ludźmi, którzy przybyli z różnych części kraju. Jeden z nich podróżował trzy dni ze stanu Nevada. Wszyscy byli sfrustrowani tym, co wiedzieli, bo wybory prezydenckie były jednym wielkim oszustwem. Nikt nie miał nadziei, że istnieje wola polityczna, aby coś z tym zrobić, więc jedyne, co im pozostało, to pójść i wyrazić swój sprzeciw. Wśród osób w metrze były kobiety, mężczyźni, młodzież, dorośli, biali, czarni i Latynosi. Byłem też świadkiem przemówienia Trumpa. Nie było żadnych wrogich nastrojów wśród ludzi. Prezydent powiedział, że mamy pokojowo demonstrować i tak zrobiła ogromna większość ludzi. W pewnym momencie doszło do konfrontacji między anarchistą z Antify, który zbliżył się do marszu i zaczął wyzywać protestujących. Kilku manifestantów zareagowało agresywnie, ale szybko zadziałali inni zwolennicy Trumpa, którzy schronili anarchistę do czasu przybycia policji. Potem marsz zakończył się przed Kapitolem, gdzie rozstawione były niewielkie ogrodzenia, które zresztą policja zaraz wycofała. Chyba z obawy przed wzajemnym tratowaniem się ludzi, bo tłumy były ogromne. Niektórzy przepychali się, aby być jak najbliżej frontu marszu. W pewnym momencie około dwudziestu chuliganów, którzy nie wyglądali na zwolenników Trumpa, zaczęło rzucać przedmiotami w policję, która blokowała drogę do budynku. W końcu ta się wycofała i było widać pewne uczucie radości. Ludzie poczuli, że mogą wejść do siedziby skorumpowanych polityków, którzy mają na sumieniu gigantyczne oszustwo wyborcze i zdradę wobec prezydenta. Poza kilkoma brutalnymi mężczyznami, których z pewnością należy oskarżyć i osądzić, ogromna większość manifestantów weszła spokojnie na Kapitol, robiąc sobie selfie w budynku, ciesząc się z przestąpienia tych progów i wychodząc samodzielnie dostępnymi wyjściami. Najbardziej złowrogi moment nastąpił, gdy policjant strzelił w szyję nieuzbrojonej kobiety, manifestującej pokojowo, która w żaden sposób nie groziła policjantowi.
Jednak ofiara policji była biała, więc nikt po niej nie płacze w tych samych ośrodkach „opiniotwórczych”, które zanosiły się rozpaczą po Floydzie. Dla uważnego obserwatora sprawy są jasne: zamach stanu owszem wydarzył się, ale z tą różnica, że rozpoczął się w listopadzie 2016 r., a zakończył w ostatnich dniach. Mylę się?
Tak naprawdę, przewrót rozpoczął się przed listopadem 2016 r., kiedy administracja Obamy zinfiltrowała kampanię polityczną Donalda Trumpa w celu szpiegowania go za pomocą państwowych służb wywiadowczych i FBI. To już zostało udowodnione. Przez cztery lata Demokraci zabarykadowali się w departamencie stanu, FBI, CIA, w wydziale sprawiedliwości itp. i nie przestawali sączyć fałszywych informacji w celu sponiewierania prezydenta. Oczywiście zrobili to wszystko przy bardzo ścisłej współpracy mediów i korporacji. Myślę tu głównie o gigantach technologicznych, które czuły się winne, że dały prezydentowi Trumpowi platformę w mediach społecznościowych, co miało ogromny wpływ na jego wygraną. W 2020 roku nie powtórzyliby tego samego błędu, a to, co zrobili, było permanentnym fałszowaniem lub cenzurowaniem prezydenta i wszystkich konserwatywnych mediów. Pewien badacz, który jest Demokratą, oszacował liczbę głosów, na które mogą mieć wpływ internetowi potentaci, na około 10 milionów głosów. Dodając do tego panikę związaną z COVID-19, która zapewniła doskonałą okazję do złamania wielu reguł dotyczących uczciwości wyborczej, Trump miał przeciwko sobie całą armadę. Mimo to wygrał reelekcję i tylko oszustwo wyborcze oglądane przez wszystkich było w stanie zapobiec jego drugiej kadencji. Opowiadam Wam to wszystko, bo musicie zrozumieć, jak się czują konserwatyści w Ameryce. Kiedy Obama wygrał, nie byliśmy szczęśliwi, ale zaakceptowaliśmy to. Po tych czterech latach ataków rewolucjonistów ludzie nie wierzą już wcale w instytucje, ponieważ wszystkie zostały przejęte przez radykalną lewicę.
Trzeba jednak rozstrzygnąć zasadniczą kwestię: czy przemówienie Trumpa było podżeganiem do przemocy? Zachętą do oblężenia Kapitolu w celu dokonania przewrotu?
Absolutnie, nic takiego nie miało miejsca. Mam oryginalne, nagrane cytaty (zamieszczone pod wywiadem - red.). Niech ludzie sami wyciągną wnioski. W przeciwieństwie do Demokratów, którzy latem 2020 roku podżegali i usprawiedliwiali przemoc, Trump wezwał do obywatelskiego i pełnego szacunku marszu na Kapitol, co niestety i z różnych powodów, jak choćby zbyt małej obecności policji, skończyło się paroma chuligańskimi aktami raniących ludzi i uszkadzających mienie.
A jak wytłumaczyć przeciętnemu Polakowi, że przedstawione dowody nie zostały przyjęte przez sądy, choć były znaczące?
Adwokat Trumpa, Mr. Binall, wyjaśnił to lepiej niż ktokolwiek w swoim zeznaniu przed Senatem:
W niektórych stanach sędziowie odmówili prawnikom Trumpa dostępu do kart do głosowania. W innych odmówili dostępu do maszyn liczących, a w innych odmówili weryfikacji podpisów wyborców. Pod pretekstem pandemii sądy zlikwidowały przepisy wymagające weryfikacji tożsamości wyborcy, a to z kolei pozwoliło na wysyłanie kart do głosowania osobom, które nie mogły głosować a nawet osobom już zmarłym. Dzięki temu aktywiści od Demokratów mogli chodzić od domu do domu, zbierając karty do głosowania i wypełniając je samodzielnie. Jest to nielegalne, ale prawie niemożliwe do wykrycia. W dużych miastach o wiele łatwiej jest dokonać tego typu oszustwa niż na obszarach rolniczych. To oczywiste, że tak się stało, ponieważ obszary metropolitalne odnotowały 100 proc. udziału w głosowaniu, co dzieje się tylko w krajach komunistycznych, takich jak Wenezuela, Kuba czy Korea Północna!
Po wyeliminowaniu kontroli jedynym sposobem na zweryfikowanie oszustwa były złożone analizy, na przykład badania statystyczne, które wskazywały, że Biden uzyskał znacznie więcej głosów niż sam Obama w afrykańsko-amerykańskich dzielnicach w dużych miastach. To przecież nie do uwierzenia, ponieważ Obama był najpopularniejszym prezydentem społeczności afroamerykańskiej z oczywistych powodów.
O jakich poważnych nadużyciach w liczeniu głosów jeszcze powinniśmy wiedzieć? USA były wzorem demokracji. Były prezydent Bush powiedział, że sceny na Kapitolu przypominają „republikę bananową”. Wydaje mi się jednak, że republika bananowa jest właśnie wtedy, gdy wyników nie można kwestionować, zbadać nieprawidłowości ale trzeba się godzić bezwzględnie z ogłoszonymi wynikami.
Były prezydent Bush żyje w swojej bańce i jak wiemy, zachowuje pewną wrogość do Trumpa, ponieważ to, co wydarzyło się w wyborach w 2020 roku, nie jest już przejawem „bananowej republiki”, ale po prostu reżimem, w którym prasa, wielkie monopole i machina państwowa są używane jako broń przeciwko obywatelowi, który ma odwagę myśleć samodzielnie. Niestety, ludzie w obliczu spektakularnego oszustwa (czy to z prawej, lewej czy z centrum) nie chcą zaryzykować swojej pozycji czy prestiżu, żeby bronić osoby takiej jak Trump, który najprościej mówiąc, nie podlizywał się elitom i różnym szarym eminencjom.
Pomówmy o innych drugoplanowych bohaterach.
Fundacja Open Society jest ściśle zaangażowana we wszystkie te „demokratyczne” ruchy, które dewastują, to z czym się nie zgadzają, zwłaszcza kościoły w Chile, Argentynie, Peru, Brazylii, Kolumbii, Gwatemali itd. Dla nich demokracja jest ważna tylko wtedy, gdy trzyma się ateistycznych wartości: aborcji, ideologii gender, zniszczenia tradycyjnej rodziny i oczywiście zniszczenia wolnego rynku (zarówno idei, jak i handlu). W pewnym sensie większość ludzi dość łatwo podporządkowała się zsekularyzowanemu myśleniu, ponieważ są przygotowani przez uniwersytety. Niektórzy po prostu wykonują swoją pracę, dla innych to niemal misja czy to w rządzie, czy w korporacjach. Jeszcze inni widzą swoją misję w uczestniczeniu w ruchach, takich jak BLM. Ostatecznie wszyscy podzielają tę samą ideologię. Nienawidzą swojej ojczyzny z jej korzeniami, nienawidzą Boga, nienawidzą nawet narodu, rodziny, które ich ukształtowały, bo nie rozumieją siebie i dlatego buntują się jak rozwścieczone nastolatki. W tym wszystkim kwitnie kwestia sprawiedliwości rasowej, ponieważ, podobnie jak w większości świata, istniał tu rasizm, prawdziwy i perwersyjny. Ale przezwyciężyli to i zostawili nam kraj, w którym prezydent Afroamerykanów był prezydentem wybranym dwukrotnie! Jednak to nie ma znaczenia, ponieważ ostatecznym celem jest wyeliminowanie rasizmu, to koniec dzisiejszego społeczeństwa i stworzenie społeczeństwa socjalistycznego, w którym bieda już nie istnieje, nie ma potrzeby ciężkiej pracy i wszystko będzie gratis w krainie nowej szczęśliwości. To ta sama stara farsa komunistyczna, która nie przestanie istnieć tak długo, jak ludzie będą ludźmi.
Co Stany Zjednoczone zawdzięczają prezydenturze Trumpa? Mówi się w niektórych kręgach, że był najlepszym prezydentem od czasów Ronalda Reagana. Co sądzisz o zakończeniu tej kadencji? Czy Trump zachowywał się jak mąż stanu pomimo kłopotów? Czy wpadł w pułapkę zastawioną przez własne błędy i narcyzm czy też pułapkę zastawioną przez innych?
Można powiedzieć, że prezydent Trump to człowiek stworzony na te dziwne czasy. Kiedy wrogowie nie mają żadnych skrupułów, to po co mieć u władzy wielkiego dyplomatę? Trump nie jest wyrafinowanym i elokwentnym człowiekiem, jest raczej ulicznym wojownikiem. Jakby to odnieść do metafory z ringiem: w czasach, gdy wszyscy sędziowie są wykupieni, tylko zawodnik taki jak Trump, może wygrać niektóre walki. Jedyną rzeczą, za którą można obwiniać Trumpa, to fakt, że nie otoczył się wystarczającą liczbą dobrych ludzi i dlatego po utracie władzy będzie łatwo odwrócić dobrą robotę, którą już wykonał. Smutna prawda jest taka, że po prostu nie ma wystarczającej liczby ludzi odpowiednio przygotowanych do objęcia stanowisk w wielkiej sieci biurokratycznej. Nawet gdyby chciał ich obsadzić, Kongres zablokowałby wielu z nich. Bez wątpienia egocentryzm i brak pokory to coś, czego nie lubię w Trumpie. To raziło ludzi wykształconych i katolików, ale wszyscy jesteśmy świadomi, że w pewnym momencie trzeba zdjąć bialutkie rękawiczki i walczyć o to, w co wierzymy, bo żaden dobrotliwy i dyplomatyczny śmiałek nie będzie w stanie dyskutować z tłumem BLM.
Czy macie naprawdę pojęcie, co się wtedy działo w Ameryce, przy tym jak niechętnie lub wcale, media transmitowały faktyczny obraz zdarzeń. Wszyscy chcielibyśmy mieć „happy warrior" na miarę Reagana, ale prawda jest taka, że to były inne czasy i Amerykanie bardzo się zmienili. Ludzie nie czują się wspólnotą po dziesięcioleciach systemu edukacyjnego, który niestrudzenie pracuje nad degradacją historii i kultury kraju. Dlatego ataki wewnętrzne są znacznie bardziej zaciekłe. Reagan nie mógłby być dzisiaj Reaganem! Powiedziałbym, że od czasów Reagana nie było innego konserwatywnego prezydenta. Dwóch prezydentów Bushów działało w interesie globalistów i pozwoliło lewicy przejąć wszystkie instytucje społeczne, nawet się z tym nie konfrontując. Tylko Trump oparł się globalistycznej elicie Sorosa, Gatesa i tytanów z Doliny Krzemowej.
Wiem, że przyszłość jest trudna do przewidzenia, zwłaszcza, że tak wiele się dzieje. Jednak jaka przyszłość Was czeka? Was, czyli katolików, republikanów. Czujecie już atmosferę nagonki, polowania? Znamy już totalitarne decyzje gigantów technologicznych. Wydaje się to wszystko mało prawdopodobne, a jednak ten haniebny spektakl dzieje się na naszych oczach. Czy 75 milionów twoich rodaków jest gotowych oddać wolność za cenę świętego spokoju?
Wszyscy konserwatyści, zwłaszcza katolicy, chrześcijanie i ortodoksyjni Żydzi wiemy, że gdyby nie było Trumpa i wkroczyłby duet Kamala-Biden, to zaczęliby używać władzy, aby nas prześladować. Fakt, że już wykorzystali FBI, CIA i izbę niższą Kongresu do ataku na prezydenta Stanów Zjednoczonych, i to zanim jeszcze wygrał wybory w 2016 roku, a potem jeszcze przez cztery lata jego prezydentury, zaalarmowało nas, co może się stać, jeśli wygrają wybory. Tak naprawdę nie spodziewaliśmy się, że stanie się to tak szybko, i w takich okolicznościach jak to się dzieje. Zwłaszcza przy ograniczeniu wolności wypowiedzi, z której słynie ten kraj.
Zdecydowanie 150 milionów Amerykanów (75 głosowało na Trumpa, ale jest nas znacznie więcej) nie będzie siedzieć bezczynnie. Jestem szczerze zaniepokojony, że wybuchnie wojna domowa, zwłaszcza jeśli Demokraci w końcu wyeliminują wolność słowa i zaczną próbować wymazywać dalej swobody obywatelskie. Nie będzie to tutaj w żaden sposób tolerowane. Rok temu powiedziałbym, że do tego punktu dzieli nas całe pokolenie, ale teraz myślę, że może to wybuchnąć w każdej chwili. Może za dwa, trzy lata, jeśli Partia Republikańska nie będzie bronić ideałów ludzi, którzy głosowali na Trumpa. Republikańska klasa polityczna opuściła bezczynnie ręce i udaje, że będzie w stanie utrzymać kontrolę nad bazą, ale statek już odpłynął. Baza partii to 90 proc. zwolenników Trumpa, zniesmaczonych do granic tchórzostwem Republikanów. Wielu z nas zapamiętało im pasywność wobec terrorystów z BLM. Wiele osób będzie bardziej lojalnych wobec Trumpa niż wobec Partii Republikańskiej. Ogromnie dużo zależy od tego, jakie kroki podejmie Trump, odchodząc z urzędu. Myślę, że ma zamiar zbudować imperium medialne, ale może nie zdążyć, bo rewolucyjna lewica zagłusza konserwatystów do tego stopnia, że pozostaje nam tylko obywatelskie nieposłuszeństwo, a jeśli to nie zadziała, całkowite zerwanie z władzą i stworzenie alternatywnego państwa, czyli innymi słowy - wojna domowa. Fakt, że wielkie korporacje, banki, media, uniwersytety i wszystkie macki globalistów podejmują skrajne kroki przeciwko konserwatystom, którzy wspierają Trumpa, posłuży jedynie przyspieszeniu tego procesu dezintegracji. A potem jest wielka niewiadoma. Przy ogromnych wydatkach, które nastąpiły w wyniku zamknięcia gospodarki, co się stanie, jeśli do tego wszystkiego dojdzie kryzys gospodarczy? Nic dobrego, zapewniam cię.
Gualberto Garcia Jones - jest wiceprezesem LifeSiteNews.com, najczęściej odwiedzanego portalu internetowego pro-life na świecie. Występował też w różnych mediach jako ekspert w dziedzinie praw człowieka, m.in. w Associated Press, Agencia Efe, NPR, CNN, Fox News, Agence France-Presse, Denver Post, Univision, Telemundo i Washington Times.
Do 2019 roku był doradcą misji Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Państw Amerykańskich i dyrektorem wykonawczym International Human Rights Group. Jest absolwentem University of Wisconsin-Madison z podwójnym tytułem w dziedzinie historii i nauk politycznych, a także z tytułem doktora nauk prawnych na George Washington University School of Law.
Gualberto García Jones był aktywny przez ostatnie piętnaście lat jako prawnik w kwestiach obrony praw człowieka dla różnych organizacji i kampanii na całym świecie. Przygotował dziesiątki propozycji legislacyjnych i bronił praw człowieka, z naciskiem na prawo do życia. Pracował w rządzie Stanów Zjednoczonych, w wymiarze sprawiedliwości oraz w sektorze pozarządowym.
*Cytaty z przemówienia Trumpa:
"We have come to demand that Congress do the right thing and only count the electors who have been lawfully slated, lawfully slated. I know that everyone here will soon be marching over to the Capitol building to peacefully and patriotically make your voices heard."
"We’re gathered together in the heart of our nation’s Capitol for one very, very basic and simple reason, to save our democracy."
"After this, we’re going to walk down and I’ll be there with you. We’re going to walk down. We’re going to walk down any one you want, but I think right here. We’re going walk down to the Capitol, and we’re going to cheer on our brave senators, and congressmen and women".