Klinika Budzik gotowa, by przyjąć umierającego Polaka. "Tacy chorzy są transportowani"
Sprawa Polaka przebywającego w brytyjskim szpitalu jest szeroko opisywana przez media już od kilku dni. W listopadzie ubiegłego roku u RS wystąpiło zatrzymanie akcji serca na co najmniej 45 minut w wyniku czego doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. Władze szpitala Plymouth wystąpiły do sądu o zgodę na odłączenie mężczyzny od aparatury podtrzymującej życie. Zgodę na to wyraziły żona i dzieci męża. Sprzeciwiają się temu matka, dwie siostry oraz siostrzenica RS, które poprosiły władze Polski o interwencję.
Tymczasem brytyjski sąd nie zgodził się na podtrzymywanie funkcji życiowych mężczyzny. RS został odłączony od aparatury podającej wodę i pożywienie w czwartek. Według brytyjskich lekarzy zostało mu kilka godzin życia.
Jak jednak twierdzi Prof. Wojciech Maksymowicz możliwe jest przetransportowanie RS do Polski.
– Nie ma problemu z przewiezieniem pacjenta do nas. Nie jest pod respiratorem, nie wymaga podtrzymywania życia w sposób nadzwyczaj sztuczny – powiedział w rozmowie z Interią. – Tacy chorzy są transportowani. Niedawno przyjęliśmy Polaka w śpiączce, który trafił do nas z Holandii – dodał.
Maksymowicz poinformował także, że prosił urzędników prezydenta Dudy o przekazanie Brytyjczykom oferty kliniki.
– Przekazałem służbom pana prezydenta Andrzeja Dudy, żeby w rozmowach prowadzonych przez ministra Szczerskiego padła informacja o naszej ofercie. Trzeba wyraźnie podkreślić, że temu choremu nie chcą dać jeść i pić. Są oczywiście kolejki, ale w tej sytuacji mówimy o bezpośrednim ratowaniu życia – powiedział.
– Nie wnikam w sposób uszkodzenia mózgu, jednak ten człowiek żyje i sam oddycha. To zupełnie mi wystarcza. Nie ma znaczenia czy to stan wegetatywny, czy minimalnej świadomości. W takiej sytuacji trzeba pacjentowi podać rękę i próbować – dodał.