W Porozumieniu wrze. Bielan: Nie mogłem uwierzyć w to, co odkryliśmy
W czwartek wieczorem pojawiła się informacja o zawieszeniu Adama Bielana w prawach członka Porozumienia. Część posłów ugrupowania (m.in. Kamil Bortniczuk) nie zgadza się z tą decyzją wskazując na formalne błędy w procedurze. Później w sprawie nastąpił zwrot akcji. Sąd koleżeński miał odwołać zawieszenie polityka i powierzyć mu obowiązki prezesa partii, nie dłużej jednak niż do 4 listopada 2021 roku.
"Lider musi mieć charyzmę"
Całe zamieszanie skomentował w rozmowie z Interią sam zainteresowany. Adam Bielan stwierdził, że po konflikcie jaki pojawił się wiosną ubiegłego roku Jarosław Gowin wrócił do rządu "odmieniony".
– Postanowił przekształcić Porozumienie w partię autorytarną, wodzowską. To model, który był skuteczny w Platformie za czasów Donalda Tuska. Sprawdza się także w PiS. Niemniej, przy takim zarządzaniu partią, lider musi mieć charyzmę. Nie może też popełniać tylu błędów, co Gowin – wyjaśnił. Dopytywany, jakie konkretnie błędy ma na myśli, europoseł mówił o utracie 2/3 poparcia od 2014 roku. Wskazał też, że lider Porozumienia jest "w ogonie rankingu zaufania do polityków". – W takiej sytuacji budowanie Porozumienia jako partii wodzowskiej, w której wódz nie znosi sprzeciwu wszystkich inaczej myślących i ich usuwa, to prosta droga do rozpadu partii – dodał.
"Nie mogłem uwierzyć w to, co odkryliśmy"
Bielan zarzuciłą Gowinowi działania niezgodne ze statutem partii. – Podczas zarządu Jarek przyłączył trzynastu członków zarządu i sześciu lub siedmiu członków prezydium. Mało tego: zrobił to w jawnym głosowaniu, chociaż statut jest konkretny. Głosowania personalne w Porozumieniu są tajne. Co więcej, do takiego działania doszło podczas ostatniego punktu porządku obrad, kiedy mieliśmy mówić o "sprawach różnych" – relacjonował. Polityk przyznał, że zwrócił się do Gowina z prośbą o przedłożenie podstawy prawnej, która umożliwiłaby mu takie działania i do dzisiaj nie przedstawił nawet jednej kartki papieru. Jak podkreślił, zwrócił się więc o opinię do prawnika Porozumienia i ta - wskazał Bielan - była dla Jarosława Gowina i tego, co się stało "miażdżąca".
– Ale to wcale nie koniec kłopotów prezesa. Kiedy pracowaliśmy nad opiniami sądu koleżeńskiego, rozpoczęliśmy kwerendę dokumentów z kongresu. Chcieliśmy ustalić chronologię zdarzeń. Nie mogłem uwierzyć w to, co odkryliśmy – przyznał i dodał: "Okazało się, że na ostatnim kongresie partii... nie dokonano wyboru prezesa!". Europoseł wyjaśnił, że oznacza to, iż mandat Gowina wygasł w 2018 roku.
– Zgodnie ze statutem, kiedy prezes z jakiegoś powodu przestaje pełnić urząd, jego obowiązki przejmuje przewodniczący konwencji krajowej. To jest odpowiedź na pytanie, dlaczego Jarosław Gowin postanowił zaatakować – stwierdził.