"Czarne chmury nad Durczokiem". Nie zapłacił choremu na raka pracownikowi?

Dodano:
Kamil Durczok Źródło: PAP / Andrzej Grygiel
W oczach Roberta Bryniaka najpierw zgasła legenda Kamila Durczoka, a chwilę potem jego życie – pisze "Fakt".

Dziennik opisuje historię chorego na złośliwy nowotwór studenta, który do końca swych dni próbował odzyskać pieniądze zarobione w firmie Silesion, projekcie internetowym Kamila Durczoka. Chłopak miał być zatrudniony na podstawie umowy o dzieło przez 3 miesiące. Kiedy otrzymał tylko niewielką część z zarobionych pieniędzy, postanowił zakończyć współpracę z dzienniarzem.

"Fakt" cytuje ostatnią wiadomość, jaką chłopak wysłał do dziennikarza. Poinformował w niej o swojej chorobie.

"Hej Kamilu, Robert Bryniak z tej strony. Pracowałem dla Ciebie przez trzy miesiące i nie zapłaciłeś mi za nie. Jest teraz świetna okazja, byś tę zaległość nadrobił, bowiem jestem właśnie po rozmowie z moim hematologiem i po trepanobiopsji wiemy już na 100%, że mam chłoniaka. Każde pieniądze mi się przydadzą, a zwłaszcza te, na które sobie zapracowałem" – napisał. Nie otrzymał ani odpowiedzi, ani pieniędzy.

Z ustaleń dziennika wynika, że Robert przez dłuższy czas próbował skontaktować się z Durczokiem. Planował nawet walczyć o swoje pieniądze w sądzie. Niestety, niedługo po zakończeniu współpracy z serwisem Silesion usłyszał straszną diagnozę. – W kwietniu 2019 r. synowi powiększył się pierwszy węzeł chłonny. Na koniec czerwca doszła gorączka, natomiast 3 lipca usłyszeliśmy straszną diagnozę - chłoniak. Rokowania od początku były bardzo złe — tłumaczy mama Roberta, z zawodu lekarka. To właśnie wtedy postanowił upomnieć się o pieniądze po raz ostatni.

— Mój syn nigdy nie otrzymał odpowiedzi od pana Kamila. Zmarł 16 czerwca 2020 r. W jego komputerze zachowała się cała dokumentacja, którą gromadził, by walczyć o sprawiedliwość w sądzie — podkreśla pani Małgorzata, matka studenta.

Durczok: Nie byłem w stanie zrobić nic więcej

Co na to sam zainteresowany? "Osobiście przeszedłem długą i ciężką chorobę nowotworową. Przez wiele miesięcy zmagałem się z wyjątkowo złośliwą odmianą raka. Przypisywanie mi złych intencji bądź braku współczucia uważam za wyraz żalu, całkowicie zrozumiałego wobec tragedii, jaka dotknęła rodziców Zmarłego. Jednocześnie zapewniam, że w tak trudnej, bankrutującej sytuacji firmy, nie byłem w stanie zrobić nic więcej. Wielokrotnie oferowałem choremu pomoc w indywidualnym leczeniu, ale p. Bryniak konsekwentnie odmawiał takiej pomocy, domagając się wyłącznie pieniędzy. Rodzinie i bliskim składam wyrazy współczucia, mając świadomość, że w tej sytuacji, blisko 2 lata temu, zrobiłem co w mojej mocy. RIP." – brzmi odpowiedź Durczoka, którą "Faktowi" przesłał jego pełnomocnik.

"Wierutne kłamstwo"

– Jest to wierutne kłamstwo. Nigdy nie było ze strony Kamila Durczoka żadnej propozycji pomocy w leczeniu mojego syna, a co więcej, żadnego kontaktu z jego strony, po tym, jak syn odszedł z firmy. Robert, pracując w Silesion.pl był jeszcze zdrowy, więc nie mógł rozmawiać z Kamilem Durczokiem o chorobie. Diagnozę usłyszał 3 lipca 2019 r. i dopiero wtedy, a dokładnie dwa dni później, napisał do niego SMS-a z informacją, że ma chłoniaka. Żadnego odzewu się jednak nie doczekał – odpowiedziała matka Roberta.

Odpowiedź tę Durczok zrzuca na żal po stracie syna. "Byłoby nikczemnością z mojej strony odnoszenie się do słów mamy, która straciła syna. Nie była świadkiem tych rozmów, wypada mi tylko milczeć i nic więcej nie komentować. O moim postępowaniu Niech świadczą setki, którym pomogłem" – podkreślił.

Po zaponaniu się z tym komentarzem, matka chłopaka powiedziała wprost: "Teraz widzę, że jest to człowiek bez żadnego honoru, który nawet w takiej sytuacji nie potrafi przyznać się do winy i po ludzku przeprosić, tylko wykorzystuje fakt, że mój zmarły syn nie może się już obronić — mówi rozgoryczona mama zmarłego studenta".

Źródło: Fakt24.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...