Kto boi się prawdy o śmierci ks. Franciszka Blachnickiego
- Wiosną 2006 roku na polecenie ks. bp. Wiktora Skworca ówczesnego Ordynariusza Diecezji Tarnowskiej przeprowadzono poufną ekshumację doczesnych szczątków CSB ks. Franciszka Blachnickiego spoczywających w krypcie dolnego Kościoła pw. Chrystusa Dobrego Pasterza w Krościenku nad Dunajcem.
- Badania sekcyjnie przeprowadzili zaprzysiężeni pracownicy naukowi Zakładu Medycyny Sądowej w Katowicach. Pobrane próbki poddano badaniom specjalistycznym.
- Badania ujawniły ślady metali ciężkich oraz nikotynę. Podawane w małych dawkach przez dłuższy czas mogą zabić.
- Po zakończeniu badań, próbki ze zwłok ks. Blachnickiego zostały zutylizowane. Dokumentacja z czynności sekcyjnych i wyników badań pozostaje w dyspozycji władz Kościelnych.
- Możliwe, że o przeprowadzeniu ekshumacji wiedziało kierownictwo Oddziału IPN w Katowicach, w tym prokurator Ewa Koj prowadząca w tym samym czasie śledztwo w sprawie zgładzenia ks. Franciszka Blachnickiego przez SB za pomocą trucizny.
- Jeśli przypuszczenia okażą się prawdzie, fakt odstąpienia przez prok. Ewę Koj od czynności sekcyjnych ks. Blachnickiego nabierze innego wymiaru niż zwykłego błędu lub niechlujstwa ale celowego i z pełną premedytacją działania.
Ojciec Franciszek Blachnicki zmarł w dwuznacznych okolicznościach w Carlsbergu w dniu 27 lutego 1987 roku. Oficjalnie na zator płuc. Prawdopodobnie jednak został zgładzony przez funkcjonariuszy SB lub ich tajnych współpracowników. Ten niezłomny kapłan był wrogiem systemu komunistycznego, którego działalność została zauważona i „doceniona” nawet przez najwyższe władze Kremla. W Carlsbergu krzyżowały się drogi służb specjalnych państw komunistycznych: SB, STASI, StB i KGB. Naturalnymi podejrzanymi jest para agentów „Yon” i „Panna” wprowadzona do najbliższego otoczenia kapłana, a także ci oficerowie SB, którzy zadaniowali i kontrolowali ich pracę wywiadowczą na terenie Niemiec. Małżeństwo szpiegowskie Andrzeja i Jolanty Gontarczyków (obecnie Lange), bo o nich tutaj mowa - przez kilka lat z sukcesem inwigilowało ks. Blachnickiego oraz skutecznie sabotowało jego działalność. Oboje byli w Ośrodku Marianum w Carlsbergu w dniu śmierci kapłana. Półtora roku po jego zgonie, Gontarczykowie zagrożeni aresztowaniem przez władze niemieckie za działalność szpiegowską, w odpowiednim czasie ostrzeżeni - ewakuowali się przez Jugosławię i Węgry do PRL.
Zdumiewające śledztwo
Zagadka śmierci założyciela Ruchu Oazowego nie została do chwili obecnej rozwiązana. Wznowione w kwietniu 2020 roku w wyniku presji opinii publicznej śledztwo nie przyniosło jak dotąd żadnych konkretnych efektów. Niestety, postępowanie ponownie prowadzi skompromitowana blamażem Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.
Dla porządku przypomnę podstawowe zarzuty związane z pierwszym śledztwem prowadzonym w latach 2005-2006 przez prok. Ewę Koj – ówczesną naczelnik pionu śledczego Oddziału IPN w Katowicach:
Po pierwsze – nie przeprowadzono ekshumacji doczesnych szczątków zmarłego w celu potwierdzenia lub wykluczenia użycia wobec ks. Blachnickiego trucizny. Taka decyzja została podjęta pomimo rekomendacji Zakładu Medycyny Sądowej w ramach opinii, którą zamówiła sama prokurator Koj.
Po drugie - nie przesłuchano pięciu funkcjonariuszy SB bezpośrednio zaangażowanych w operację wywiadowczą o kryptonimie "Yon" dotyczącą Andrzeja i Jolanty Gontarczyków, agentów ulokowanych w najbliższym otoczeniu ks. Blachnickiego w Carlsbergu. Nie wiedzieć czemu pani prokurator odstąpiła od przeprowadzenia czynności procesowych z kpt. Waldemarem Mendzelewskim i kpt. Robertem Grochal - dwoma kluczowymi oficerami prowadzącymi parę agentów "Yon" i "Panna", płk. Henrykiem Wróblewiczem - funkcjonariuszem bezpośrednio nadzorującym ich działania oraz z płk. Henrykiem Bosakiem i płk. Aleksandrem Makowskim - naczelnikami Wydziału XI Departamentu I MSW. Z tej piątki żyje tylko płk. Makowski.
Po trzecie - Pani prokurator Koj nie dokonała konfrontacji zeznań świadków, którzy twierdzili, że para agentów była obecna w dniu śmierci księdza Blachnickiego w Carlsbergu z zeznaniami duetu szpiegowskiego małżeństwa Gontarczyków, które twierdziło, że nie było ich tam, chociaż nie pamiętają, gdzie wtedy dokładnie przebywali.
I po czwarte – nie skompletowano wszystkich dostępnych wówczas w archiwum IPN akt dotyczących rozpracowywania przez SB ośrodka w Carlsbergu i samego ks. Blachnickiego oraz nie ustalono danych tajnych współpracowników bezpośrednio zaangażowanych w inwigilowanie jego osoby, kiedy przebywał na terenie Niemiec. O (nie)zwróceniu się do Instytutu Gaucka o pomoc, tylko przez litość nie wspomnę.
Układ katowicki
Należy także wziąć pod uwagę plątaninę układów lokalnych, w których się przewijają byli funkcjonariusze SB, ludzie służb specjalnych i ich rodziny oraz niektórzy hierarchowie Kościoła, od których nie są wolni prokuratorzy Oddziału IPN w Katowicach. Zaciekawionych tym wątkiem czytelników odsyłam do mego wywiadu prasowego dla Polskieradio24, link do którego znajduje się kilka akapitów niżej.
W tym stanie rzeczy w lipcu 2006 roku prokurator Ewa Koj umorzyła śledztwo wobec braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa.
Obecne śledztwo prowadzone jest przez prokuratora Michała Skwarę, dawniej podwładnego prokurator Koj, obecnie jej przełożonego. Oboje pracują w tej samej prokuraturze. Relacje towarzyskie pozostały nienaruszone. Ta symptomatyczna roszada personalna została dokonana jesienią 2019 roku. Ewa Koj jest nadal czynnym prokuratorem IPN. Nie poniosła jak dotąd żadnej odpowiedzialności za sfuszerowanie śledztwa. Bezkarność godna podziwu.
Jak na razie, jedynym przełomowym momentem wznowionego śledztwa było dokonanie w połowie października ubiegłego roku oczekiwanej ekshumacji doczesnych szczątków ks. Franciszka Blachnickiego. Zwłoki przewieziono z Krościenka nad Dunajcem do PUM w Szczecinie, gdzie przeprowadzono wszechstronne badania sekcyjne. Myliłby się jednak ten, kto myśli, że w nadchodzącą rocznicę urodzin kapłana dowiemy się o ustaleniach ekshumacji. Nieoficjalnie mówi się, że niektóre badania musiały zostać powtórzone. Według mego przekonania dopóki śledztwo będzie prowadzone w Katowicach, dopóty mamy niewielkie szanse na poznanie prawdy o okolicznościach śmierci ks. Franciszka Blachnickiego.
W połowie stycznia na portalu polskieradio24.pl ukazał się mój wywiad prasowy dotyczący złożenia przez przedstawicieli środowisk opozycji antykomunistycznej petycji w sprawie podjęcia inicjatywy legislacyjnej mającej na celu przeniesienie pionu śledczego IPN do struktur prokuratury powszechnej oraz przeprowadzenia weryfikacji prokuratorów Instytutu pod kątem rzetelności i efektywności ich dotychczasowej pracy.
Podczas udzielonego wywiadu podzieliłem się poczynionymi przeze mnie ustaleniami dotyczącymi poufnej ekshumacji doczesnych szczątków ks. Franciszka Blachnickiego oraz powtórzyłem już przytoczone powyżej główne zarzuty pod adresem śledztwa prowadzonego przez prok. Ewę Koj w sprawie ewentualnego zgładzenia ks. Blachnickiego za pomocą trucizny.
Kościelna ekshumacja. Poufna
To, czego nie uczynili śledczy IPN w Katowicach, uczyniły władze kościelne diecezji tarnowskiej. Wiosną 2006 roku na osobiste polecenie ówczesnego ordynariusza diecezji tarnowskiej - ks. bp. Wiktora Skworca przeprowadzono poufną ekshumację doczesnych szczątków ks. Franciszka Blachnickiego spoczywających w krypcie dolnego kościoła pw. Chrystusa Dobrego Pasterza w Krościenku nad Dunajcem.
Ekshumacja nie była w żaden sposób powiązana z działaniami organów państwowych i została przeprowadzona na potrzeby prowadzonego procesu beatyfikacyjnego kapłana. Celem ekshumacji było pobranie próbek z doczesnych szczątków zmarłego i poddanie ich specjalistycznym badaniom. Co też uczyniono.
W ekshumacji bezpośrednio udział wzięli delegowani przez Ordynariusza Księża oraz dwóch pracowników naukowych Zakładu Medycyny Sądowej w Katowicach. Wszystkie czynności zostały przeprowadzone z zachowaniem zasad ostrożności i poufności. Wymienione osoby zostały zaprzysiężone oraz zobowiązane do zachowania dyskrecji. Z prac ekshumacyjnych sporządzono protokół.
Według moich ustaleń, badania ujawniły ślady metali ciężkich oraz nikotynę. Wzbudziło to moje zdziwienie, bowiem ks. Franciszek Blachnicki według ogólnie dostępnej wiedzy był abstynentem (nie palił i nie pił alkoholu). Więc skąd u abstynenta nikotyna, która - jak powszechnie wiadomo - jest trucizną? Nie zdołałem się dowiedzieć, jakiego rodzaju metale ciężkie wykryto. W przyrodzie naturalnie występują metale ciężkie takie jak arsen, ołów, rtęć lub kadm. Są one oczywiście toksyczne, a podawane w małych dawkach przez dłuższy czas mogą zabić.
Protokół, jak i wyniki badań specjalistycznych próbek pobranych ze zwłok ks. Blachnickiego są w dyspozycji władz kościelnych diecezji tarnowskiej lub archidiecezji katowickiej. Według moich ustaleń ekshumowane wówczas szczątki zmarłego ks. Blachnickiego pomimo upływu prawie 20 lat od daty śmierci zachowały się w stanie umożliwiającym pobranie z korpusu tkanek miękkich. Stało się tak prawdopodobnie ze względu na znaczne zawilgocenie dolnego Kościoła w Krościenku nad Dunajcem, gdzie spoczywa do chwili obecnej. Po wykonaniu badań pobrane próbki miały zostać przez pracowników Zakładu Medycyny Sądowej w Katowicach zutylizowane.
Czy prokurator Ewa Koj mogła widzieć o przeprowadzeniu przez władze diecezji Tarnowskiej poufną ekshumację doczesnych szczątków ks. Franciszka Blachnickiego? I czy mogła poznać wyniki przeprowadzonych badań chemicznych i toksykologicznych pobranych próbek, które wykryły obecność metali ciężkich oraz nikotyny? Moim zdaniem jest to prawdopodobne. Kluczem do udzielenia odpowiedzi na tak postawione pytanie jest osoba dr Andrzeja Grajewskiego i jego wpływy w pionie śledczym Oddziału IPN w Katowicach.
Rola Andrzeja Gajewskiego
To właśnie dr Andrzej Grajewski jako członek kolegium IPN zainicjował wszczęcie postępowania karnego w celu wyjaśnienia okoliczności śmierci ks. Blachnickiego. Złożył w tej sprawie wyczerpujące zeznania jako świadek przed prokuratorem IPN w Katowicach - Ewą Koj. Równolegle jako dziennikarz i zastępca redaktora naczelnego tygodnika katolickiego „Gość Niedzielny”, wydawanego przez Archidiecezję Katowicką – popełnił kilka ciekawych artykułów prasowych na temat działalności szpiegowskiej małżeństwa Gontarczyków oraz ich ewentualnej roli w zamordowaniu ks. Blachnickiego. Andrzej Grajewski już wcześniej interesował się postacią założyciela Ruchu Oazowego i publikował materiały na jego temat.
Nie jest tajemnicą, że dr Grajewski był w owym czasie osobą doskonale ustosunkowaną ze śląskim duchowieństwem oraz łączyły go bliskie relacje z ks. bp. Wiktorem Skworcem – wówczas Ordynariuszem Diecezji. Kiedy w 2006 roku za sprawą dociekań ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego oraz materiałów zgromadzonych do jego książki pt. „Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej” ujawniono informacje obciążające ks. bp. Wiktora Skworca współpracą ze Służbą Bezpieczeństwa PRL jako TW „Dąbrowski” – to właśnie Andrzej Grajewski wraz z ks. Jerzym Myszor opublikował na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” artykuł zatytułowany „W zwierciadle SB” - stanowiący swoiste koło ratunkowe dla ówczesnego Ordynariusza Tarnowskiego. Był to czas kiedy kariera bp. Skworca dosłownie zawisła na włosku.
Ks. bp. Wiktor Skworc kategorycznie zaprzeczył współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, przyznał się jednak do wieloletnich kontaktów z funkcjonariuszami SB, uznając je za zastawianą na niego przez nich pułapkę oraz wyraził słowa ubolewania za brak odwagi by radykalnie kontakty owe zerwać. W rzeczonym artykule, który ukazał się w listopadzie 2006 roku – Andrzej Grajewski omówił zachowane dokumenty SB nt. ks. Wiktora Skworca i zamieścił jego osobisty komentarz, w formie przeprowadzonego z arcybiskupem wywiadu pt. „Po cienkim lodzie”. W wielkim skrócie: tekst Grajewskiego uwalniał bp. Skworca od zarzutu świadomej i tajnej współpracy z SB. Pamiętajmy, że Grajewski pełnił wówczas równolegle funkcję członka Kolegium IPN oraz zajmował stanowisko zastępcy redaktora naczelnego tygodnika „Gość Niedzielny”.
Na marginesie dodam, że zupełnie inna perspektywa współpracy ks. abp. Wiktora Skworca z SB i zdecydowanie dla niego mniej korzystna wyłania się z publikacji naukowej pt. „W matni – kontakty księdza Wiktora Skworca ze Służbą Bezpieczeństwa” pióra dr hab. Adama Dziuroka – naczelnika Oddziałowego Biuro Badań Historycznych IPN w Katowicach. W szczegóły wchodzić tutaj nie będę. Zainteresowanych czytelników odsyłam do prowadzonego przez Instytut portalu historycznego polska1918-89.pl, na którym można odnaleźć przedmiotowy artykuł w formacie pdf.
Nie mniej, w efekcie publikacji duetu Grajewski - ks.Myszor, Metropolita katowicki abp Damian Zimoń - uznał sprawę za zamkniętą (w latach 80.-tych ubiegłego wieku ks. Wiktor Skworc pełnił funkcję kanclerza kurii diecezjalnej w Katowicach i należał do grona najbliższych współpracowników orydnariusza). W wydanym komunikacie stwierdził, iż „bp Skworc odważnie zmierzył się z mogącym budzić pytania epizodami ze swojego życiorysu”. Kariera bp. Skworca została uratowana, mógł on bez dalszych przeszkód piąć się po kolejnych jej szczeblach. W 2011 roku Papież Benedykt XVI mianował go arcybiskupem metropolitą katowickim, a rok później z rąk Ojca Świętego otrzymał paliusz metropolitalny. Jak widać abp. Wiktor Skworc wiele ma do zawdzięcza dr Grajewskiemu.
Niestety wkrótce pojawiła się poważna rysa na wiarygodności dr Andrzeja Grajewskiego. W lutym 2007 roku tj. trzy miesiące po publikacji artykułu na łamach tygodnika „Gość Niedzielny”, Prezydent RP – Lech Kaczyński zamieścił w Monitorze Polskim raport - potocznie nazywany „raportem z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych”, w którym ujawniono współpracę dr Andrzeja Grajewskiego z WSI w charakterze tajnego konsultanta o ps. „Muzyk”.
Wracając do sedna sprawy. Czy dr Andrzej Grajewski na bieżąco interesował się postępami, wszczętego z jego zawiadomienia śledztwa w sprawie okoliczności śmierci ks. Blachnickiego? Zdecydowanie tak. Czy z tytułu zasiadania w Kolegium IPN posiadł dodatkowe możliwości by utrzymywać stały kontakt z prokurator Ewą Koj, pogłębiać swoją wiedzę o wynikach toczącego się postępowania w oparciu o możliwy wgląd do akt i posiadać nieformalny wpływ na tok śledztwa? Oczywiście, że tak. Znaczne wpływy Grajewskiego w pionie śledczym IPN w Katowicach oraz jego bliskie relacje łączące z prokuratorami nie są żadną tajemnicą.
Weźmy za przykład książki „Papież musiał zginąć. Wyjaśnienia Ali Agcy” oraz „Agca nie był sam. Wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II” autorstwa dr Andrzeja Grajewskiego i prokuratora Michała Skwary. Obie książki wydano nakładam IPN. Pierwszą w 2011, drugą w 2015 roku. Ostatnia pozycja została wydana na podstawie akt prowadzonego przez prokuratora Michała Skwarę śledztwa w sprawie zamachu na Papieża Jana Pawła II na Pl. Św. Piotra w Rzymie w dniu 13 maja 1982 roku. Wstęp do publikacji napisała Ewa Koj. Całą trójkę można obejrzeć podczas oficjalnej promocji tej książki, która odbyła się w Oddziale Instytutu w Katowicach i jest dostępna na portalu YouTube.
I tu perełka, która obrazuje pozycję dr Andrzeja Grajewskiego i jego nieformalne wpływy w Oddziale IPN Katowicach. Podczas promocji książki „Agca nie był sam”, prokurator Ewa Koj zabierając jako pierwsza głos, tak oto podkreśliła niepoślednią rolę jaką Grajewskiego odgrywał podczas kompletowania zespołu prokuratorów do pracy w pionie śledczym katowickiego Oddziału IPN, cyt.:
„Chciałbym przede wszystkim powiedzieć, że katowicki IPN ma to szczęście, że od samego początku pracują w nim prokuratorzy kreatywni. Nie mogę tu, nie odnieść się do decyzji ówczesnego członka Kolegium IPN – dr Grajewskiego, który miał duży wpływ na to kto w katowickim IPN był zatrudniany”
I dalej ….
„Ci kreatywni prokuratorzy mieli okazję przeprowadzić śledztwo w sprawie stanu wojennego, mimo, iż Katowice nie powinny być właściwe, śledztwo gibraltarskie, wreszcie śledztwo papieskie. Żadne z tych śledztw nie powinno być prowadzone w Oddziałowej Komisji w Katowicach, bo nawet jeśli przestępstwo zostało popełnione za granicą, to właściwą powinna być Komisja warszawska. Tak się nie stało”.
Nawiasem mówiąc, ciekawostką jest dla mnie to, że prokuratorowi Skwarze jakoś nie przeszkadzało uwikłanie współautora swoich książek we współpracę z WSI. Przecież książka „Agca nie był sam” opowiada między innymi o niejednoznacznej roli wywiadu wojskowego PRL w zamachu na Ojca Świętego, którego Wojskowe Służby Informacyjne – do momentu ich likwidacji w 2006 roku, było prostą kontynuacją.
Czy ks. bp. Wiktor Skworc mógł podzielić swoją wiedzą na temat wyników przeprowadzonej, na jego polecenie poufnej ekshumacji doczesnych szczątków ks. Blachnickiego z osobą dla siebie szczególnego zaufania tj. z Andrzejem Grajewskim? Uważam, że nie tylko mógł ale, że to uczynił. I pytanie fundamentalne. Czy Andrzej Grajewski uzyskaną wiedzę bezpośrednio lub bezpośrednio przekazał prokurator Ewie Koj? To, że mógł jest oczywiste. Przecież były ku temu różne okazje i szczególne okoliczności. Mam podejrzenia, że tak. Oczywiście, pewną odpowiedź na to pytanie możne zostać udzielona w ramach ewentualnego postępowania wyjaśniającego, na które mam nadzieję zdecyduje się Prokuratora Krajowa. Choćby na skutek interwencji posła na Sejm RP – Zbigniewa Girzyńskiego, skierowanej do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Na stronie internetowej Sejmu można już zapoznać się z treścią zapytania poselskiego, bo właśnie w tym trybie poseł Girzyński postanowił zainteresować prokuratora generalnego sfuszerowanym przez IPN śledztwem w sprawie okoliczności śmierci ks. Franciszka Blachnickiego.
Błąd czy celowe działanie
Jeśli moje przypuszczenia okażą się prawdzie, fakt odstąpienia przez prok. Ewę Koj od czynności sekcyjnych ks. Blachnickiego nabierze innego wymiaru niż zwykłego błędu lub niechlujstwa ale celowego i z pełną premedytacją działania. Przecież kościelna ekshumacja i badania pobranych próbek wykazały ślady metali ciężki oraz szkodliwej dla zdrowia schorowanego człowieka nikotyny. Podawane celowo w małych dawkach przez dłuższy okres czasu mogą zabić. Byłyby to dodatkowy argument za przeprowadzeniem przez prokuratora IPN oczywistej dla każdego praktyka czynności śledztwa jakim jest ekshumacja i badania sekcyjne. Pamiętajmy o rekomendacji Zakładu Medycyny Sądowej w Katowicach w ramach opinii, którą zamówiła prokurator Koj do prowadzonego przez siebie śledztwa. W zupełnie innym świetle należy także postrzegać niepodjęcie literalnie jakichkolwiek czynności procesowych wobec żyjących jeszcze wówczas pięciu oficerów SB odpowiedzialnych za operację wywiadowcza o krypt. „Yon”, której ostrze zostało wymierzone bezpośredni wobec ks. Blachnickiego. W wypadku słuszności moich podejrzeń, bez wątpienia można nazwać powyższe zaniechania jako przemyślane i celowe działania ochronne wobec byłych funkcjonariuszy SB.
Z wyżej przedstawionych względów dobrze byłoby niezwłocznie odebrać prowadzone obecnie przez katowicki pion śledczy IPN śledztwo w sprawie okoliczności śmierci ks. Blachnickiego i przenieść do innej Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (np. do Szczecina). Podjąć wreszcie odrębne postępowanie wyjaśniającego wobec zaniechań lub celowych działań z lat 2005-2006 oraz znaleźć formułę skorzystania przez organy ścigania z wyników badań sekcyjnych pozostających w dyspozycji władz Kościelnych. Można mieć tylko nadzieję, że podjęta przez posła Zbigniewa Girzyńskiego interwencja przyniesie w niedalekiej przyszłości oczekiwany skutek.