Ekspert: Przedsiębiorcy ekstremalnie znużeni pandemią
Prof. Obłój razem z zespołem badawczym od kwietnia obserwuje adaptację polskich firm do pandemii. Menadżerowie i przedsiębiorcy odpowiadają na pytania otwarte. W pierwszej edycji odpowiedzi udzieliło ponad 120 osób, w ostatniej, przeprowadzonej pod koniec stycznia, połowa z nich.
Ekspert zaznaczył, że choć próba nie jest reprezentatywna (ze względu na liczbę i dobór: w większości prezesi dużych i średnich firm z dużych miast, nie ze wszystkich branż), to jednak wyniki badania pokazują zmianę nastrojów i postrzegania pandemii.
– Na początku była duża adrenalina. W maju widać było oswojenie pandemii i oczekiwanie na jej koniec, natomiast jesienią pojawiła się niepewność i zmęczenie. Teraz znużenie bardzo się nasiliło i panuje przeświadczenie, że pandemia zostanie na dłużej– powiedział prof. Obłój.
– Firmy zakładają, że nie wiadomo, kiedy pandemia się skończy i w związku z tym nie planują nic, wstrzymały inwestycje i chcą po prostu przetrwać. Czekają na jej koniec, kiedykolwiek on będzie. Jednocześnie mniej więcej połowa z badanych przyjęła odmienne podejście: by - jak powiedział jeden z respondentów - iść po tym polu minowym, rozpocząć inwestycje, ruszyć do przodu – zauważył ekspert. Przyznał, że łatwiej o takie podejście firmom softwarowym, e-commerce i produkcyjnym.
Badanie pokazuje też zmianę stosunku do pracy zdalnej. – Najpierw był entuzjazm i poczucie nabywania nowych kompetencji, następnie znużenie, frustracja, a w tej chwili praca zdalna przestała budzić emocje. Wiadomo, jakie są jej zalety, a jakie wady. Menadżerowie pogodzili się z tym, że w przyszłości praca będzie hybrydowa, ale z przewagą pracy stacjonarnej – wskazał kierownik badania.
Dodał, że home office sprawdził się z punktu widzenia kosztów. – Praca zdalna przerzuca wiele kosztów na pracownika, tym samym zmniejszając koszty funkcjonowania firm. Jest trochę mniej efektywna, ale bez przesady. Znudziła się jednak i sfrustrowała zarówno menadżerów, jak i pracowników. Z obu stron była presja na powrót do pracy stacjonarnej i - z tego, co widzimy w naszym badaniu - w większości przypadków tak się stało – stwierdził.
W badaniu zaznaczyło się też coraz większe poirytowanie wpływem sytuacji politycznej i otoczenia instytucjonalnego na prowadzenie biznesu.
Odnotowano również narastanie nowych problemów związanych ze wzrostem kosztów działalności. – W część firm uderzył Brexit. Poza tym wyraźnie zdrożały surowce i transport. Jeden z respondentów napisał w ankiecie, że koszt kontenera morskiego z Chin wzrósł z 1200 dolarów do powyżej 10 tys. dol. Mamy więc wzrost kosztów, zakłócenia w łańcuchu dostaw, często zmieniające się obostrzenia. Nic więc dziwnego, że firmy mają trudności w dostosowaniu się – podkreślił ekspert.
Z badania wynika, że bez względu na aktualne nastroje i strategie obrane przez firmy, dominuje przekonanie, że ten rok będzie lepszy. – Ankietowane firmy widzą pozytywnie przyszłość w swoich branżach, wierząc, że nie może być gorsza. Spodziewają się wzrostu popytu i dobrej koniunktury, gdy obostrzenia zostaną znacząco złagodzone, a klienci zaczną wydawać zgromadzone pieniądze – powiedział prof. Obłój.