Zmarła s. Diana Ortiz, obrończyni ofiar tortur
Ortiz, która była urszulanką, pracował jako misjonarz w Gwatemali w 1989 roku, kiedy została porwana przez siły bezpieczeństwa tego kraju z powodu jej pracy z rdzenną ludnością. Została zabrana do tajnego aresztu w stolicy kraju i była torturowana przez 24 godziny. Potem zdołała uciec.
Po tych wydarzeniach wróciła do swojej rodziny w Stanach Zjednoczonych, jednak z powodu przeżytej traumy, że nie pamiętała swojego życia sprzed uprowadzenia. Nie była w stanie przypomnieć sobie członków własnej rodziny, ani sióstr Urszulanek. Przez lata walczyła o sprawiedliwość w swojej sprawie, ale nikt nigdy nie został oskarżony, a jej pamięć nigdy nie wróciła w pełni.
Dziesięciolecia pracowała na rzecz sprawiedliwości i zakończenia tortur na świecie. W październiku przeżyła COVID-19, ale tak naprawdę nigdy nie wyzdrowiała i wciąż odczuwała poważne zmęczenie.
Ortiz przypuszczała, że te objawy są śladami koronawirusa, ale pogarszały się aż na początku lutego udała się do szpitala, gdzie zdiagnozowano raka. Kiedy chirurdzy operowali ją w celu usunięcia guza, odkryli, że rozprzestrzenił się on wszędzie i jest nieuleczalny.
"Byłem naprawdę poruszony tym, jak głęboko wydawała się być spokojna, akceptując to, że zbliża się koniec" – napisał po śmierci s. Ortiz jeden z jej przyjaciół.