22 lata w NATO. Prof. Szeremietiew: Nie jesteśmy już podnóżkiem Moskwy
Wczoraj minęły 22 lata od przystąpienia Polski do NATO. Wtedy strzelały korki od szampana, gazety pisały, że jesteśmy wreszcie po właściwej, lepszej stronie świata. Czy z perspektywy ponad dwóch dekad jesteśmy jako kraj bezpieczniejsi?
Romuald Szeremietiew: W jakimś sensie na pewno. Po okresie Zimnej Wojny, gdy wyrwaliśmy się z sowieckiej strefy wpływów, wciąż na świecie pokutowała opinia, że Europa Środkowa, w tym Polska, to sowiecka, a potem rosyjska strefa wpływów. Dlatego też konsensus wszystkich sił politycznych w latach 90. opierał się na silnym zabieganiu o przystąpienie Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. Udało się, Polska jest od lat sojusznikiem w NATO, i dziś nikt nie traktuje nas jako rosyjskiego podnóżka. I pod tym względem na pewno jesteśmy bezpieczniejsi.
Pod tym względem jesteśmy, więc pod jakim nie jesteśmy?
To jest pewien problem Polski, ale też w ogóle krajów naszego regionu. Gdy rozpadła się wielka I Rzeczpospolita, gdy jej ziemie stały się peryferiami trzech państw zaborczych, pojawił się problem walki o wolność i tego, z kim dla prowadzenia tej walki zawierać sojusze. Gdy odzyskaliśmy niepodległość w 1918 roku, ten problem nie zniknął.
Budować próbowaliśmy swoje bezpieczeństwo o mocarstwa zachodnie, Francję, potem Wielką Brytanię. Niestety, bezpieczeństwa nam te sojusze nie dały. Dziś jest tak, że oczywiście jesteśmy w NATO, budujemy bezpieczeństwo w oparciu o sojusz z innym zachodnim mocarstwem – Stanami Zjednoczonymi. I bardzo dobrze. Jednocześnie jednak musimy w swojej strategii przewidzieć własną obronę tak, aby jak najdłużej przetrwać bez wsparcia sojuszniczego.
Jednak Sojusz ma chyba istotne znaczenie?
Ma kolosalne, choćby w aspekcie politycznym, a w aspekcie militarnym wsparcie sojusznicze może mieć wręcz znaczenie decydujące. Ale nawet nasi amerykańscy sojusznicy, jak i przywódcy NATO mówią wprost, że w razie ataku na Polskę nasza armia musi przetrzymać miesiąc, zanim nastąpi wsparcie. Dlatego też musimy mieć strategię optymalnej walki na wypadek, gdyby nie daj Boże doszło do inwazji militarnej na Polskę. Musi być strategia na czas przetrwania tego planowanego miesiąca, a nawet powinien istnieć plan, gdyby z jakiegoś powodu to wsparcie sojusznicze miało się opóźnić. Dziwi mnie, że zrozumienie dla tego problemu jest tak niewielkie.