Paweł Lisicki: Radykalne feministki nie potrafią docenić wartości kobiecości

Dodano:
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki Źródło: wsensie.pl
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki wziął udział w kolejnym panelu dyskusyjnym "Przystanek historia" organizowanym przez IPN.

Spotkania odbywają się w ramach cyklu: "Polska na froncie sporów cywilizacyjnych". Wtorkowa debata nosiła tytuł: "Rewolucja seksualna – droga do wyzwolenia czy zniewolenia".

Debata IPN: Kobieta w dobie rewolucji seksualnej

Spotkanie prowadziła dr Barbara Stanisławczyk-Żyła, a oprócz Pawła Lisickiego prelegentem był także ks. prof. Andrzej Kobyliński.

Rozmowa dotyczyła m.in. kobiet w kontekście rewolucji seksualnej.

W swoim wystąpieniu Paweł Lisicki zwrócił uwagę, że to właśnie wraz z nastaniem chrześcijaństwa wartość kobiety nabrała ogromnego znaczenia.

– Tym co różni tę pozytywną rewolucję chrześcijańską od rewolucji wyzwolenia – może lepiej użyć takiego określenia jak emancypacja – jest to, że w tym przypadku, z którym mamy do czynienia w czasach nowożytnych, szczególnie od wieku XVIII, XIX wieku, coraz częściej kobieta postrzega wyzwolenie nie jako docenienie swojej kobiecości i swojej szczególnej roli, ale wręcz przeciwnie – jako wyzwolenie się z kobiecości – mówił redaktor naczelny "Do Rzeczy", dodając, że kwintesencją tego sposobu myślenia jest twierdzenie znanej feministki Simone de Beauvoir z lat 50., że "człowiek nie rodzi się kobietą, lecz dopiero się nią staje".

Paweł Lisicki: wyzwolenie coraz częściej polega na zniewoleniu

Publicysta tłumaczył, że w rozumieniu przyjętym przez środowiska radykalnie feministyczne kobiecość staje się czymś drugorzędnym. W rezultacie zostaje w pewnym stopniu pozbawiona swojej własnej, obiektywnej i niezależnej od wszystkiego wartości, jakby była tylko elementem pewnej manipulacji.

– Stąd bierze się ten problem, że wyzwolenie coraz częściej polega na zniewoleniu. Dlaczego? Ponieważ człowiek, który nie jest pewny własnej tożsamości, bez przerwy tą tożsamość musi przekraczać. Wiele kobiet, które uległy rewolucji seksualnej, czy feministycznej, jest po prostu z definicji wyjątkowo niepewnych tego, kim one są – powiedział Lisicki.

W kontekście aspektów biologicznych, redaktor naczelny "Do Rzeczy" przypomniał, że wiele feministek stoi na stanowisku jakoby należało po prostu zaprzeczyć czemuś takiemu jak podział na płeć.

– Paradoks polega na tym, że nowe pokolenia feministek, które od lat 60. zdominowały myślenie na Zachodzie – takich jak właśnie wspomniana Simone de Beauvoir, ale to samo mówi Kate Millett, Shulamith Firestone, czy jedna z najbardziej popularnych autorek, której dzieła są uważane za absolutnie najważniejsze, czyli Judith Butler – że te wszystkie radykalne feministki nie potrafią tak naprawdę określić, czym jest kobiecość i jaką ma wartość. Mam wrażenie, czytając teksty tych modnych feministek, jakby wiele z nich cierpiało na syndrom schizofrenii, ten element rozchwiania tożsamości i rzekomego wyzwolenia. To wyzwolenie nie polega na docenieniu płci żeńskiej, tylko na tym, że niweluje się różnice pomiędzy kobiecością a męskością albo niszczy je wskazując, że to jest bez znaczenia – powiedział publicysta podczas debaty IPN.

Źródło: YouTube IPNtvPL
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...