Cenckiewicz: To jest ostatnia reduta, której trzyma się Wałęsa
Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN uchyliła w środę wyrok z 2011 roku, w którym nakazano byłemu opozycjoniście z czasów PRL Krzysztofowi Wyszkowskiemu przeproszenie byłego prezydenta Lecha Wałęsy za nazwanie go TW "Bolkiem". Skargę nadzwyczajną złożył w ten sprawie prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Cenckiewicz wraca do wyroku sądu lustracyjnego
Historyk Sławomir Cenckiewicz, współautor książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", powiedział w Radiu Gdańsk, że wyrok SN nie kończy sprawy, lecz "w jakimś sensie ją otwiera". Jego zdaniem potrzebna jest druga skarga nadzwyczajna dotycząca zakwestionowania wyroku sądu lustracyjnego z sierpnia 2000 roku.
– W świetle materiałów, które dzisiaj posiadamy, taka skarga uchylająca ten nieprawdziwy w treści i przekazie wyrok, że Wałęsa nie był agentem SB, wydaje się czymś oczywistym. Będę robił wszystko, żeby do tego doszło. To jest w zasadzie ostatnia reduta, której trzyma się Wałęsa, machając nieustannie karteczką z sierpnia 2000 roku, że agentem nie był – stwierdził Cenckiewicz.
"Przeszedłem gehennę"
Według niego, wokół sprawy Wałęsy istniał rodzaj zmowy lub spisku. – Większość swojego życia mieszkałem w Gdańsku. Gehenna, którą tutaj przeszedłem, nawet pracując w IPN, kiedy odkryłem nie te materiały, które miałem odkryć i które wywołały nieprawdopodobną kontrakcję, zwłaszcza ze strony moich przełożonych, unaoczniła mi w tamtym czasie, że wokół tej sprawy Wałęsy jest jeden wielki spisek czy zmowa – tłumaczył.
– Historykowi nawet trudno, przelewając na papier, unaocznić opinii publicznej, jak to wyglądało. Wokół tego był jeden wielki polityczny spisek czy zmowa, przekraczająca granicę podziałów politycznych, uznająca, że Wałęsa jest ponad prawem i trzeba mu pomóc, angażując prokuraturę, służby specjalne – mówił Cenckiewicz.