• Autor:Grzegorz Janiszewski

Podwodna potęga Rosji. "Czerwony Październik" powróci?

Dodano:
Flaga rosyjska Źródło: Flickr / Dmitry Dzhus/(CC BY 2.0)
Dowódca Marynarki Wojennej Federacji Rosyjskiej adm. Nikołaj Jewmienow z okazji przypadającej 18. maja br., 318. rocznicy powstania Floty Bałtyckiej, ogłosił jej poważne wzmocnienie – przede wszystkim w  okręty podwodne. Ma to być związane z „agresywną” postawą bałtyckich sąsiadów Rosji i ochroną gazociągu Nord Stream 2. Oprócz okrętów podwodnych, bałtycką flotę mają zasilić również bezpilotowce i brzegowe kompleksy rakietowe.

Zapowiedź ta dobrze wpisuje się w prowadzoną ostatnio przez Rosjan ofensywę propagandową związaną ze wzmacnianiem sił podwodnych. W marcu bieżącego roku trzy rosyjskie atomowe okręty podwodne wynurzyły się jednocześnie w Arktyce, przebijając lód półtorametrowej grubości. Okręty wynurzyły się w kole o promieniu 300 m, wykonując taki manewr po raz pierwszy w historii rosyjskiej floty. Pływanie pod lodem znacznie utrudnia wykrycie przez przeciwnika, a Rosjanie wciąż praktykują podobne manewry, zarzucone już przez większość flot. Dzisiaj rzadko już konstruuje się jednostki zdolne do takich operacji.

Niedługo przedtem Jewmienow ogłosił, że atomowe okręty podwodne - sowieckiej jeszcze proweniencji typu 971 Szczuka i 949A Antiej, pozostaną w służbie dwukrotnie dłużej niż planowano i dostaną nowe uzbrojenie. Flota wojenna w 2021 r. ma się również wzbogacić o 3 nowe jednostki z napędem jądrowym – jeden typu 955 Boriej A, i dwa typu 885 Jasień M, a pod budowę dwóch następnych strategicznych podwodnych krążowników - jak nazywają je Rosjanie - typu Jasień - „Kniaź Potiomkin” i „Dymitrij Doński” zostaną położone stępki. W tym samym roku 7 nowych jednostek, w tym podwodne ma otrzymać mocno zmodernizowana po aneksji Krymu Flota Czarnomorska, a do 2024 r. o sześć okrętów podwodnych ma wzbogacić się Flota Pacyfiku.

Zaniedbane morze

Flota Bałtycka była najsłabszą i najbardziej zaniedbaną z wszystkich pięciu morskich związków operacyjnych Federacji Rosyjskiej, chociaż inne bałtyckie państwa również nie miały w tym względzie powodów do dumy.

Jewmienow tłumacząc wzmocnienie rosyjskich sił na Bałtyku, wyraźnie wskazywał na "potężne siły" NATO w tym rejonie. W ich skład wliczył trzy polskie okręty podwodne, mimo że dwa czekają na sprzedaż i skreślenie z ewidencji, a trzeci w praktyce nie nadaje się do użytku oraz pięć szwedzkich, mimo że ci posiadają ich cztery i nie należą do NATO. Niemcy co prawda mają pięć nowoczesnych okrętów podwodnych typu 212 A, ale dzielą je na Bałtyk i morze Północne.

Wg rosyjskiego admirała, Rosja dotychczas mogła owym siłom, prowadzącym regularne, "wymierzone przeciwko FR ćwiczenia", przeciwstawić zaledwie jeden okręt podwodny projektu 877 Pałtus "Dmitrow". Drugi - „Ałrosa” przebywa w remoncie. Teraz ma się to zmienić.

Nowe łodzie, nowe możliwości

Flotę Bałtycką mogą zasilić okręty z silnikiem spalinowym nowszego projektu 677 Łada albo starsze, ale sprawiające mniej problemów 636.3 Warszawianka. Łady mają lepsze charakterystyki akustyczne, docelowo otrzymają też napęd niezależny od powietrza atmosferycznego, chociaż prace nad nim wciąż trwają. Uniwersalne, mogą atakować cele nawodne i podwodne oraz obiekty na lądzie, stawiać miny, chronić wybrzeże przed desantem oraz przewozić na swoim pokładzie pododdziały i ładunki do zadań specjalnych. Ich wyporność to ok. 1,8 tys. ton, prędkość ok. 20 węzłów, zanurzenie do 350 m, załoga składa się tylko z 30 marynarzy. Uzbrojeniem ma być 18 torped kalibru 533 mm i 20 min morskich. Z wyrzutni można też odpalać torpedo – rakiety Szkwał i rakiety manewrujące systemu Kalibr. Hałas wytwarzany przez ten ponoć najcichszy jak dotychczas rosyjski okręt podwodny ma być porównywalny z szumem morza, a aparatura hydroakustyczna mieć oczywiście dużo większy zasięg niż okrętów przeciwnika.

Okręty wyposażone w anaerobowy napęd będą mogły dłużej przebywać pod wodą – nawet do dwóch tygodni. Z rosyjskich zapowiedzi wynika też, że docelowo będą wyposażone w hipersoniczne pociski "Cyrkon". Ta „niemożliwa do zatrzymania”, rozwijająca prędkość ok. 11 tys. km/h broń, o której często wspomina Władimir Putin, na razie jest ciągle w fazie testów.

Wg rosyjskiego eksperta wojskowego płk Nikołaja Szulgina - nowe okręty podwodne na Bałtyku to nie przejaw militaryzacji Rosji, ale jedynie odpowiedź na militarne i hybrydowe zagrożenia ze strony USA i innych państw NATO. Mają również służyć do ochrony gospodarczych interesów Federacji, przede wszystkim rurociągu Nord Stream 2.

Powrót „Czerwonego Października”?

Rosjanie w ostatnich latach intensywnie rozbudowują swój morski potencjał. Zarówno nawodny, jak i podwodny. Daleko im co prawda do budowy okrętów na miarę projektu 941 z czasów sowieckich. Ogromne Akuły, wypierające pod wodą prawie 50 tys. ton zbudowane były z dwóch tytanowych kadłubów w układzie katamaranu, umieszczonych w trzecim – stalowym, obłożonym tłumiącą dźwięki powłoką anechoiczną. Mierzyły ponad 170 m, a uzbrojone były w 20 międzykontynentalnych rakiet balistycznych R-39, przenoszących po 10 głowic nuklearnych. Jak na radzieckie czasy, posiadały niemalże komfortowe warunki służby załogi. Każdy marynarz miał swoją koję, zamiast – jak zdarzało się nieraz na innych typach okrętów - spać na torpedach, a oficerowie dwu i czteroosobowe kajuty. Do dyspozycji załogi była też sala gimnastyczna, sauna, siłownia, a nawet nieduży basen kąpielowy. To na Akule wzorowany był „Czerwony Październik” z debiutanckiej książki Toma Clancy'ego i późniejszego filmu z Seanem Connerym.

Szacuje się, że koszty budowy sześciu okrętów tego typu były największym wydatkiem budżetowym ZSRR w latach 70. i 80. XX w., i znacząco przyczyniły się do jego upadku. Jednak przez kilkanaście lat spędzały sen z powiek amerykańskim politykom i wojskowym, zaniepokojonym zdolnością ZSRR do niespodziewanego jądrowego ataku spod arktycznego lodu. Po zakończeniu Zimnej Wojny okręty te w większości zostały przeznaczone na złom ze względu na ogromne koszty ich utrzymania. Ostatni - „Dymitr Doński” długie lata służył jeszcze do testowania nowych rosyjskich pocisków balistycznych, ale i on zakończy służbę w ciągu 3 – 4 lat, po wyczerpaniu paliwa jądrowego i wprowadzeniu do służby okrętów typu Boriej A.

Podwodne mocarstwo

Widać jednak, że zarówno rosyjska flota, jak i pracujące na jej potrzeby biura konstrukcyjne, zakłady i stocznie otrząsnęły się już dawno z kryzysu spowodowanego upadkiem Związku Radzieckiego, jak i skutków sankcji nałożonych po zajęciu przez Rosję Krymu. Biura konstrukcyjne potrafią projektować udane jednostki, wychowano nowe pokolenie zdolnych konstruktorów, którzy nie muszą już pracować za głodowe pensje, jak zdarzało się w l. 90tych XXw. Również stocznie radzą sobie coraz lepiej z realizacją zamówień na okręty.

Wygląda więc na to, że Rosja nie da się zepchnąć z zajmowanej pozycji podwodnego mocarstwa. Dlaczego jednak kumulacja owych sukcesów nastąpiła akurat teraz, mimo kryzysu spowodowanego pandemią i dużych spadków cen ropy?

COVID -19 spowodował w rosyjskiej gospodarce straty mniejsze niż się spodziewano. Niewielkie są również państwowe wydatki na tarcze osłonowe. Rosja posiada potężne rezerwy walutowe, ale też zadłuża się w sposób niepraktykowany w poprzednich latach. Pozwala to m.in. na finansowanie kosztownych projektów zbrojeniowych. Okręty podwodne nie są tanie, ale za to wyjątkowo skuteczne w polityce atomowego odstraszania i wymuszania strategicznych ustępstw. Podwodne sukcesy były więc chociażby dobrym sposobem na przygotowywanie gruntu pod przejęcie przewodnictwa w Radzie Arktycznej, co nastąpiło pod koniec maja br. Rosja od dawna wykazuje wyjątkową aktywność na tym kierunku.

Sowieckie okręty podwodne były też symbolem imperialnej potęgi, i chyba nic nie nadaje się lepiej, aby ją znowu przypomnieć. Co prawda nie dało się ich przyciągnąć na Plac Czerwony na paradę z okazji Dnia Zwycięstwa, ale z braku innych nowych rodzajów uzbrojenia do zaprezentowania, huczne zapowiedzi o wzmocnieniu floty na pewno spełniły swoją rolę armat zamiast masła, dla ubożejącego i zmęczonego pandemią społeczeństwa.

Polski Bałtyk nadal zaniedbany

Na naszym podwórku wydaje się natomiast, że czas pasywnej Floty Bałtyckiej, skupionej na obronie Obwodu Kaliningradzkiego właśnie się kończy. Z nowymi okrętami i innym sprzętem Rosja będzie zdolna do aktywnych działań nie tylko w obronie swych interesów gospodarczych, w tym najważniejszego, czyli rurociągu Nord Stream 2, ale - jak wiele razy w przeszłości, do szkodzenia interesom domniemanych „przeciwników” w rejonie i urządzania militarnych prowokacji. Niestety, znajdująca się w opłakanym stanie polska Marynarka Wojenna bez pilnej modernizacji (wejście do służby dwóch nowych okrętów podwodnych planowane jest na 2034 r.) nie będzie w stanie temu przeciwdziałać.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...