"Nie z tą twarzą, nie z tym nazwiskiem". Gorzkie wyznanie Kijowskiego

Dodano:
Mateusz Kijowski, KOD Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Nie mam nic, żyję z pomocy ludzi – przyznaje były lider KOD Mateusz Kijowski.

W rozmowie z Elizą Olczyk dla "Rzeczpospolitej" były lider Komitetu Obrony Demokracji żali się na trudną sytuację życiową. Jak podkreślił, jest zatrudniony na umowę zlecenie na kilka godzin w miesiącu jako pomocnik fryzjera, jednak z pieniędzy które w ten sposób zarabia nie jest w stanie się utrzymać.

"Nie z tą twarzą, nie z tym nazwiskiem"

Kijowski przyznał też, że nie dysponuje żadym majątkiem, ponieważ wszystko, co posiadał sprzedał, aby zmniejszyć zadłużenie. – Nie mam nic, żyję z pomocy ludzi. Od ponad czterech lat bezskutecznie szukam pracy na stanowiskach od kasjera czy kierowcy Ubera, kuriera, po informatyka czy dyrektora informatyki. Wszystko to umiem robić, ale nikt nie chce mnie zatrudnić. Nie z tą twarzą, nie z tym nazwiskiem – powiedział gorzko.

Były lider KOD nie ukrywa rozczarowania tymi, którzy kiedyś zdawali się być jego przymierzeńcami. – Kiedyś pewien znajomy spytał mnie, czy wiem, kto najbardziej mi zaszkodził. Na pierwszym miejscu wymienił Grzegorza Schetynę, a na drugim "Gazetę Wyborczą" – zdradził. Z dalszej jego wypowiedzi wynika, że zgadza się z tą oceną, ponieważ PO traktowała KOD jako zagrożenie, zaś "Wyborcza" chciała zrobić z Komitetu kluby "Gazety Wyborczej".

"Jak zawiedziona kochanka"

W rozmowie pojawił się też wątek listu, napisanego przez Kijowskiego pod koniec maja do Michnika. Żalił się w nim, że nie otrzymał od niego pomocy. Zapytany, czy oznacza on, że nadszedł czas aby wrócić do działalności publicznej, odparł: "Napisałem do Adama, bo z przedstawicieli mediów z nim byłem chyba najbliżej i liczyłem na zrozumienie". Kijowski podkreślił, że nigdzie nie musi wracać, ponieważ cały czas prowadzi taką działalność.

– Tyle że media mnie celowo wycinają – nawet ze zdjęć z organizowanych przeze mnie akcji. Na początku media rozdmuchały ogromne oczekiwania wobec mnie, próbowały mnie obsadzić w roli rycerza na białym koniu. Później chyba uznały, że nie spełniam tych oczekiwań. Zachowały się jak zawiedziona kochanka. Teraz mnie ignorują – wskazał.

Źródło: Rzeczpospolita
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...