Kościelny raport stygmatyzuje homoseksualnych księży? Mocna odpowiedź katolickiego publicysty
W poniedziałek Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego przedstawił dane dotyczące zgłoszonych przypadków wykorzystywania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne.
Wynika z nich, że w okresie od 1 lipca 2018 roku do końca 2020 roku do diecezji i zakonów męskich wpłynęło 368 zgłoszeń dotyczących takich przypadków, z czego 300 w diecezjach oraz 68 w zakonach.
Jednocześnie ISKK przekazał, że 38 z nich zostało uznanych za niewiarygodne oraz odrzucone, 186 zgłoszeń jest w trakcie badania, a 144 zarzuty uznano za potwierdzone lub uwiarygodnione na etapie wstępnym lub przez Kongregację Nauki Wiary.
Raport skomentował na łamach internetowej strony "Więzi" Tomasz Terlikowski. Jego opinia mocno odbiega od dotychczasowego sposobu interpretacji tego typu przypadków. W polemikę z Terlikowskim wszedł Roman Motoła z poratlu pch24.pl.
Lobby homoseksualne w Kościele
Według Terlikowskiego dane zawarte w raporcie przeczą twierdzeniom, że za przypadki przestępstw seksualnych w Kościele odpowiada głównie homoseksualne lobby. Publicysta pisze w tym kontekście o "niesłusznej stygmatyzacji" tego środowiska.
"Według dzisiejszych danych wśród ofiar jest 50 proc. dziewcząt i 50 proc. chłopców. Co z tego wynika? Otóż tyle, że narracja, zgodnie z którą problem stanowi tylko lobby homoseksualne (sam kiedyś prezentowałem takie opinie), okazuje się nieprawdziwa. Problemem jest niedojrzałość, klerykalizm, brak odpowiednich metod reagowania. Stygmatyzacja jednego środowiska jest nieprawdziwa i niesłuszna" – napisał Terlikowski.
Z takim stwierdzeniem nie zgada się Motoł, który pisze, że "nawet bowiem jeśli «tylko» połowa skandalicznych nadużyć jest dziełem homoseksualistów przebranych w sutanny", to skala problemu wciąż jest bardzo duża.
"Choćby i najbardziej pesymistyczne przypuszczenia nie mówią o tym, że ludzie o skłonnościach do osób tej samej płci stanowią połowę rezydentów seminariów i plebanii. Gdyby tak było, można by dywagować o jakiejś równowadze, ale o czym tu w ogóle dyskutować?" – pisze Motoł.
Ochrona seminariów
Autor polemiki stwierdza dalej, że przełożeni seminariów duchowych powinni być szczególnie wyczuleni na przypadki kandydatów do stanu duchownego, którzy wykazują skłonności homoseksualne.
"Żadna osoba z zaburzeniami tożsamości płciowej nie powinna nawet przekroczyć progu seminarium a jeśli to już się zdarzyło, w ciągu kilku lat przebywania tam, jest aż za dużo czasu by pokazać jej drzwi. To właśnie rola przełożonych na wszystkich szczeblach" – napisał.
Dalej Motoła stwierdza, że nie może być mowy o żadnej stygmatyzacji homoseksualistów jako głównych sprawców przestępstw seksualnych w Kościele. "Czy przestępca, którego postępowanie jest słusznie piętnowane, podlega stygmatyzacji?" – pyta.
Kwestia homolobby
"Otóż problem tak zwanego tęczowego lobby jest w swojej istocie dosyć prosty i wciąż – wbrew opinii publicysty „Więzi” – pozostaje kluczowy dla sprawy ucięcia obyczajowych skandali z udziałem duchownych" – pisze Motoła.
Jego zdaniem homoseksualiści, którzy są osobami wierzącymi rozumieją, że nie są powołani do stanu kapłańskiego i "stronią od takich miejsc jak seminarium duchowne". Jeśli natomiast taka osoba dostaje się do seminarium i jej skłonności są tolerowane, to "mamy do czynienia z głęboką chorobą toczącą struktury Kościoła hierarchicznego".
Motła pisze także o przypadkach molestowania kobiet i dziewcząt przez księży. Stwierdza, że o ile takie przypadki są "całkowicie nieakceptowalne i godne jedynie potępienia", to jednak "rodzą się na gruncie naturalnego pociągu mężczyzn do osób płci odmiennej".
W odróżnieniu od sodomitów, "nie w każdym razie sprawca takiego czynu powinien być automatycznie wydalony ze stanu duchownego".
"Mamy tu więc do czynienia z jakościową różnicą w ocenie nadużyć homo- i heteroseksualnych. Potępiając i zwalczając wszystkie spośród nich, zachowujmy jednak rozsądne proporcje w ocenie tych zdarzeń i zjawisk" – stwierdza autor.