Kwaśniewski: Należy zahamować samowolę urzędników UE
Trybunał Konstytucyjny odroczył sprawę ws. konstytucyjności prawa unijnego w Polsce. Co to oznacza?
Adw. Jerzy Kwaśniewski: Ogłoszono przerwę w rozprawie przed Trybunałem. Do rozpoznania wniosku premiera Mateusza Morawieckiego TK wróci już jednak 15 lipca, czyli w dniu zaplanowanego posiedzenia TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej, a zarazem w pierwszym dni po wygaśnięciu mandatu Adama Bodnara jako Rzecznika Praw Obywatelskich. Wówczas możemy usłyszeć orzeczenie Trybunału, który rozstrzygnie o fundamentalnej kwestii relacji prawa pochodnego Unii Europejskiej, w tym orzecznictwa TSUE, wobec Konstytucji Rzeczypospolitej.
Politycy Koalicji Obywatelskiej twierdzą, że nie ma sprzeczności między traktatami i konstytucją. Czy zgadza się Pan z tą opinią?
Tak rzeczywiście opozycja przedstawia ten spór. Jednak sprawa przed Trybunałem dotyczy czegoś zupełnie innego. Jak wskazuje wielu przedstawicieli doktryny prawa i jak podnosi rząd we wniosku o kontrolę konstytucyjną, problem polega na ewolucyjnej zmianie prawa UE. Polska ratyfikowała traktaty akcesyjne, następnie m.in. Traktat z Lizbony. Jednak organy UE, w szczególności Komisja i Trybunał Sprawiedliwości, stanowczo rozszerzają zakresy swoich kompetencji i przypisują sobie z czasem kolejne uprawnienia, kosztem państw członkowskich. I to zgodność tak systematycznie poszerzanych - bez zgody państw członkowskich - kompetencji Unii z polską Konstytucją jest przedmiotem postępowania przed TK.
Trzeba pamiętać, że polski Trybunał nie jest tu osamotniony. Niedawno właśnie w tym kontekście niemiecki Trybunał z Karlsruhe potwierdził prymat konstytucji niemieckiej nad prawem UE i dopuszczalność oraz konieczność weryfikacji zgodności z ustawą zasadniczą RFN prawa pochodnego Unii. Jeszcze w 2010 roku nasz TK jasno podkreślał, że elementem traktatowych praw i zobowiązań Polski w relacji z UE jest powstanie po stronie krajowej kompetencji do sprawdzania, czy prawo pochodne UE jest zgodne z traktatami i z polską Konstytucją.
Dlaczego ten temat jest tak ważny?
Jeżeli Unia zaczyna tworzyć, zupełnie pozatraktatowo nowe normy prawne, to w imię równowagi władz i suwerenności państw członkowskich niezbędne są hamulce dla samowoli urzędników UE. Takim hamulcem jest traktatowa zasada przyznania, w świetle której organy Unii mogą działać jedynie w granicach przyznanych im kompetencji. W tej sprawie nie może jednak orzekać unijny sąd - czyli TSUE - bo jest także organem, którego ewentualne uzurpacje uprawnień muszą podlegać kontroli. Nie może zatem być sędzią we własnej sprawie. Jak wskazywał prof. Krzysztof Wójtowicz, właściwym forum do kontroli prawa pochodnego stają się wówczas sądy konstytucyjne, ponieważ Unia wykonuje swoje kompetencje w granicach przekazanych im - zgodnie z krajowymi konstytucjami - kompetencji.
Można zatem powiedzieć, że spór toczy się o to, czy Unia może raz wzięte kompetencje bez kontroli państw członkowskich dowolnie rozszerzyć. Aż po europejską federację i superpaństwo, które będzie władne stłumić wszelki opór krajowych parlamentów, rządów i sądów.
A mówimy nie tylko o bezprawnej ingerencji Unii w nasz ustrój wymiaru sprawiedliwości. To mowa jest także o prawie rodzinnym, jednoznacznie traktatowo wyjętym z kompetencji Unii. A jednak TSUE nakazał w sprawie COMAN uznawać Rumunii jednopłciowe związki i adopcje. Mówimy tu o niedawnych pogróżkach i zapowiedziach Komisji, która ma zmuszać państwa członkowskie do wdrażania nieskutecznych instrumentów ideologii gender. Mówimy wreszcie o tak przyziemnych a kluczowych sprawach, jak potężne zadłużenie unijne i mechanizm warunkowości, który właśnie na mocy prawa pochodnego miałby pozwalać wstrzymywać dostęp do środków UE na podstawie niejasnych i arbitralnych kryteriów. Spieramy się o to, czym ma być Unia i czym będzie Polska.
Środowiska lewicowo-liberalne grożą, że przychylenie się do wniosku premiera Morawieckiego może oznaczać nawet wyjście z UE. Czy taki scenariusz jest realny?
Wcześniej podobne wnioski rozpoznawał trybunał niemiecki, ale wypowiadały się także trybunały rumuński, sąd najwyższy Hiszpanii, francuska Rada Stanu. Ponownie zatem mamy do czynienia z sytuacją, w której działania rządu zbliżone do działań wielu innych krajów Unii są piętnowane jako upadek demokracji, uwiąd rządów prawa, narodziny autorytaryzmu. Mogliśmy już do tego przyzwyczaić. Szkoda jednak, że tracimy w ten sposób okazję na poważną dyskusję nad przyszłością Unii. Dlatego jako Ordo Iuris aktywnie włączamy się w trwającą w tym roku unijną "Konferencję w sprawie przyszłości Europy", by lokalne spory nie zasłoniły nam naprawdę istotnych procesów, których efektem będzie zaplanowanie rozwoju UE na lata.