Lisicki: Działanie KE to oczywista próba zamachu na suwerenność Polski
Komisja Europejska wszczyna procedurę przeciwko Polsce. Chodzi o rzekome „strefy wolne od LGBT”. O czym świadczy takie działanie KE?
Paweł Lisicki: Pierwsza kwestia dotyczy podstaw tego działania Komisji Europejskiej. Otóż w sensie dosłownym w Polsce nie ma czegoś takiego jak „strefy wolne od LGBT”. Komisja wszczyna tę sprawę w oparciu o fałszywe doniesienia i czarny PR, który w Polsce od dłuższego czasu robią różnego rodzaju aktywiści. Przyjęte przez niektóre polskie samorządy karty praw rodziny przedstawiają oni jako „działanie skierowane przeciwko ludziom LGBT”. Oznacza to, że KE w oparciu o fałszywe informacje wszczyna przeciwko Polsce. To jest pierwsza rzecz i od niej trzeba tak naprawdę zacząć. Doszło zatem do manipulacji ze strony Komisji, ale niestety to nie jedyny problem.
To znaczy?
Mamy do czynienia z daleko idącym przekroczeniem kompetencji przez KE, a także podejściem czysto ideologicznym. To nie przypadek, że właśnie kwestia tzw. „praw osób LGBT” stanie się głównym taranem oraz instrumentem, przy pomocy którego Komisja Europejska będzie próbowała ingerować w polskie prawo oraz wymusić na naszym kraju zmianę prawodawstwa i rozumienia tego, czym jest małżeństwo i rodzina. Krótko mówiąc, jeżeli się do tego nie dostosujemy, czekają nas kolejny próby wdrażania w Polsce postulatów zgłaszanych przez ideologów LGBT i gender. To jest po prostu jeden wielki skandal i oczywista próba zamachu na suwerenność Polski. To również próba wymuszenia na Polakach i na polskim państwie dostosowania się, używając mocnych słów, do chorych i zdeprawowanych form funkcjonowania przyjętych przez niektóre państwa zachodnie.
Ta sytuacja wpisuje się w szerszy kontekst ostatnich wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Czy uznanie wyższości prawa państwowego nad prawem unijnym to złamanie umowy przez kraj członkowski UE?
Umowa w oczywisty sposób została złamana, ale stroną, która ją złamała, nie jest Polska, tylko Unia Europejska. To Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej dokonuje nieustannych interpretacji prawa, rozszerzając znaczenie tego, co zostało podpisane przez Polskę w czasie, gdy przystępowała do UE. To ta instytucja przyznaje sobie kolejne kompetencje, które sprawiają, że jeśli za dobrą monetę wziąć decyzję TSUE, to powinniśmy z ogóle zrezygnować z Trybunału Konstytucyjnego. Po co miałby istnieć Trybunał orzekający zgodność polskich ustaw z Polską konstytucją, jeśli w stosunku do tych ustaw i to do tego Trybunału nadrzędną funkcję sprawuje TSUE? Idąc tym tokiem myślenia, jeżeli już pozbylibyśmy TK, to pojawiłoby się pytanie, jaka jest sensowność funkcjonowania innych instancji narodowych, skoro o wszystkim i tak ma decydować Komisja Europejska. Utrzymywanie np. Sejmu i Senatu też nie wydaje się że z tego punktu widzenia trafne, ponieważ ich decyzje wyrażające wolę narodu mogą być zakwestionowane i odrzucone przez sądy albo inne instancje niepochodzące w demokratyczny sposób z woli polskiego narodu. Mówię to oczywiście z pewnym sarkazmem, ale rozumując to wszystko w sposób, w jaki czynią to przedstawiciele UE, w zasadzie nie ma miejsca na państwa narodowe. Polska mogłaby być tylko jakąś prowincją federalnego państwa europejskiego a Polacy co najwyżej mogliby się ucieszyć taką formą autonomii, jaką cieszą się np. niemieckie landy w stosunku do rządu federalnego. Taka rzeczywistość miałaby miejsce, gdyby ta wizja, którą obecnie lansują przedstawiciele Unii Europejskiej, się spełniła.
Czy np. środowy wyrok polskiego TK może być tamą dla tych centralistycznych zapędów unijnych instytucji?
Instytucje UE, podejmując swoje rozstrzygnięcia, musiały sobie przecież zdawać sprawę z tego, jakie to będzie miało znaczenie. Już kilka miesięcy temu pisaliśmy na ten temat w naszym tygodniku, co zresztą wywołało wielkie oburzenie. Postawiliśmy wówczas taką tezę, że być może właściwym podejściem będzie poważne rozważenie Polexitu. Wiem, że to brzmi jak herezja i nikt nie chce o tym myśleć, ale zauważmy, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Unia Europejska nie chce szanować podmiotowości poszczególnych państw członkowskich i próbuje narzucić przemocą rozstrzygnięcia sądowe. To nie jest tylko niezobowiązująca opinia. Zakładamy, że będzie to próba wymuszenia posłuszeństwa w stosunku do tych decyzji. Nieprzypadkowo mówi się już o tym, że w sytuacji, w której polski rząd dalej obstawał przy swoim stanowisku, że to Trybunał Konstytucyjny jest najwyższą instancją orzekającą zgodność danego prawa z polską konstytucją, Komisja Europejska powinna w stosunku do naszego kraju zastosować środki przymusu. Mogłoby to przykład wstrzymanie wypłaty 770 miliardów z Funduszu Odbudowy albo inne metody. Czemuś takiemu należy się wyraźnie sprzeciwić.