Gdy media idą na wojnę, to ją spotykają
I to na demonstracji amerykańskich Kubańczyków przeciwko gnębieniu ich rodaków przez komunistyczny reżim w Hawanie. Tłum krzyczy na niego „fuera”, co wykłada się „wynocha!”. Nie wiedziałem o co chodzi, czemu akurat to robią TVN-owi i to Kubańczycy, i to w USA w stolicy.
Redaktor przeżywa ciężkie chwile i mimo mej znanej niechęci do jego stacji, nawet mi go szkoda. W końcu ktoś z organizatorów go odprowadza, bo sytuacje gęstnieje i Wrona jest otoczony przez wrogi tłum, wreszcie wsiada w asyście policjantów do ichniej suki i odjeżdża na sygnale. Pewnie będzie teraz wiele spekulacji co się stało, ale zacznijmy od polskich komentarzy. Oczywiście haniebnie niesprawiedliwych, przenoszących nieświeże spory nasze, Polaków, na grunt nieuświadomionej, naiwnej Ameryki.
Komentarz pierwszy z polskiego internetu jest dość prosty, jak inne, próbujący znaleźć kontekst niedawnych bojów tej stacji w obronie demokracji i jej w tym protektorów: „Ale jak to?! AmeŁykańska tiwi w tymkraju, amełykański płezydent codziennie śledzi jej losy i zapewne ogląda, i tak potłaktowana w kłaju największej demokłacji? Outrageous!”. No właśnie, jak to? Toć przecież takie numery tylko w Polsce. A tu wychodzi, że polski reporter się pomylił i – jak to w ciemnogrodzkim kraju – wlazł w środek zadymy. Gdzie on się nauczył takiej brawury? Chyba nie w kraju Kaczora-Dyktatora, który takie manify to zjada na śniadanie w obecności kamer jedynie słusznej TVP.
Najbardziej mi się spodobała desperacka próba wytłumaczenia reakcji Kubańczyków, tłumacząca, że Wrona: „Przekonywał ich, że reżim powinien się dogadać z własną agenturą żeby służby mogły założyć TVNCuba?”
Sprawa się wyjaśniła w amerykańskich mediach, które piszą, że Wrona to jest „well known supporter o Habanero communism” (dobrze znanym poplecznikiem komunizmu Habanero). Kurcze, ci Kubańczycy mogą wiedzieć coś, czego my nie wiemy. Do tej pory nikt o to redaktora nie zapytał, bo do dziś to tylko on pytał. Ciekawe co powie jak wróci do ojczyzny (na Kubę?).
Ale na poważnie. Ten obrazek, czy to nieporozumienie czy nie, pokazuje jedno. Co ludzie myślą o mediach. Gościu w garniturku, z kamerzystą jest dzisiaj upostaciowieniem kłamstwa, a więc wrogiem. Kiedyś na manifach to się reporterów na rękach nosiło, żeby pokazali światu… Dziś się ich łapie za ręce i wykręca. Coś się zmieniło. Ja myślę, że sporo i będzie to wychodziło w „konfrontacjach bezpośrednich”, kiedy publiczności i nadawców nie będzie już dzielił ekran.
Ciekaw jestem co na to dziś powie TVN, bo nie mam dostępu do tv. Ale myślę, że mamy dwie wersje – przemilczy, bo takie numery w Ameryce pod Bidenem-wyzwolicielem? Albo na odwrót – pokaże się jak działa prawicowa tłuszcza z wyraźniejszym lub zawoalowanym mrugnięciem, że to przez takich jak PiS obyczaje dziczeją i lud już nie rozumie roli elit, do których dziennikarstwo niewątpliwie zawsze należało.
Ja mówiłem, że tak będzie, że się zbiera i powoli przelewa czara cierpliwości. I nie skapnie po kropelce, będzie raczej jak balon, który wypełniany kłamstwem i pogardą pęknie nagle i zaleje swą zawartością wszystkich. Bitych i bijących. Nawet jakby o tym miał zaraz powstać jakiś łzawy reportaż jak to się dziennikarze poświęcają dla prawdy.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.