"Strona białoruska nas obserwuje". Straż Graniczna komentuje "rajd" posła
We wtorek w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z terenu polsko-białoruskiego pogranicza, w miejscu, gdzie od kilkunastu dni grupa imigrantów koczuje w prowizorycznym obozowisku. Na filmie widać, jak mężczyzna z niebieską torbą próbuje przedrzeć się do uchodźców i wyminąć pilnujących ich funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Użytkownikiem, który zamieścił naganie był Jakub Wojtanowski. Dziennikarz TVP potwierdził, że mężczyzną z filmu był poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski. Do nagrania został dołączony komentarz "Upadek instytucji immunitetu".
Straż Graniczna: Robimy to samo od dwudziestu lat
Przedstawiciele Straży Granicznej odnieśli się do tej kuriozalnej sytuacji w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
– Po pierwsze eskaluje niepotrzebnie emocje w pobliżu granicy, utrudnia nam nasze działania. My się koncentrujemy na tym, aby nie dopuścić do nielegalnego przekraczania granicy. Eskaluje emocje po obu stronach granicy: po stronie polskiej i białoruskiej, bo białoruska też nas obserwuje – powiedziała rzecznik prasowa Straży Granicznej Anna Michalska.
– Wszelkie takie działania utrudniają nam służbę, zwłaszcza teraz w tym okresie, kiedy jest wzmożona presja migracyjna i my naprawdę bardzo intensywnie pracujemy kosztem czasu spędzonego ze swoimi rodzinami, bo to jest wielogodzinny czas spędzony już poza służbą na tej granicy, a to nam jest niepotrzebne – powiedziała.
Michalska dodała, że SG nie robi obecnie nic innego niż wcześniej. Podkreśliła, że od dwudziestu lat bez względu na to, która formacja sprawuje władzę, funkcjonariusze pilnują polskiej granicy. Jak wskazała, bronili integralności polskiej granicy także na innych odcinkach, by nie dopuścić do jej przekroczenia przez nielegalnych migrantów, co spotkało się z pochwałami na arenie międzynarodowej. – A tutaj nas się posądza, że działamy wbrew przepisom prawa, choć działamy zgodnie z prawem krajowym i z prawem wspólnotowym – zwróciła uwagę.