Sawicki: Idą tam, żeby pokazała ich kamera
W związku z bardzo trudną sytuacją na polsko-białoruskiej granicy minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zdecydował o budowie ogrodzenia. W piątek gotowych było już 6 km płotu. W niedzielę w pobliżu miejscowości Szymaki na granicy pojawiła się grupa kilkunastu osób. Z doniesień mediów i opublikowanych na portalach społecznościowych zdjęć wynika, że przecięli oni druty w zasiekach.
Na happeningi pod granicą zareagował dziś z poranku Siódma9 Marek Sawicki z PSL.
– Po co ci politycy tam idą? Po to, by pokazała ich kamera, a nie po to, by rozwiązać problem. Od rozwiązania problemu jest rząd, ministrowie i niech oni się tym zajmą. A jak politycy chcą robić happeningi, to niech robią je w innych miejscach np. przed Sejmem, a nie przy granicy – stwierdził.
Sawicki: Coś mi tu brzydko pachnie
Zdaniem polityka PSL, to wszystko źle wpływa na wizerunek Polski.
– To, że mamy do czynienia z atakiem przygotowanym przez Białoruś to jedno, ale po drugie, jeśli wobec takich ataków państwo polskie jest bezradne, to pytanie, co by było, gdyby było. To mnie martwi. Jeśli moje państwo w sierpniu stwierdziło, że mieliśmy ponad 3000 prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego ponad tysiąc udanych, a ponad 900 uchodźców jest w ośrodkach i z nimi sobie poradziło, to nie rozumiem, czemu państwo nie jest w stanie zadbać o tych 32 i skończyć tę śmieszną sprawę – ocenił.
– Jeśli ta sama Polska wpuściła ponad 900 osób i umieściła w ośrodkach, to wpuściła, czy nie? Jeśli w latach 2016-2019 nielegalnie granicę przekroczyło ponad 25 tys., to wpuściła, czy nie? Czy za tym poszła fala uchodźców, przywożonych ludzików, czy nie? Jeśli państwo potrafiło sobie poradzić z przyjęciem w 2019 roku ponad 40 tys. imigrantów zarobkowych, których nie widzę i nie zawracają mi gitary, to powiem, że państwo sobie tym bardziej poradzi z 32 osobami. Coś mi tu brzydko pachnie – stwierdził poseł PSL.
"Chcę żyć bezpiecznie"
Parlamentarzysta przyznał, że oczekuje od rządu skutecznej ochrony granicy.
– Mieszkam na wsi 60 kilometrów od granicy z Białorusią. Chcę żyć bezpiecznie. Na razie nie widziałem tabunów uchodźców, więc mniemam, że rząd sobie radzi. Nie rozumiem, czemu rząd nie potrafi zagospodarować tych 32 osób – powiedział.
– Jeśli mówi się społeczeństwu i opozycji, że jest wojna hybrydowa, to wtedy prezydent zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego, wicepremier ds. bezpieczeństwa nie leży z kotem na urlopie, tylko pracuje i zwołuje się nadzwyczajne posiedzenie Sejmu oraz informuje opozycję na tyle, na ile to możliwe. Jeśli prezydent i premier są na urlopie, to uważam, że nie ma wojny hybrydowej. Straż Graniczna sobie świetnie radzi. Skoro tak, to uważam, że wszystko jest ok, tylko mamy medialną zadymę, zupełnie niepotrzebną – dodał.