W obronie czytań mszalnych. Czemu papieżowi przeszkadza łacina?
Franciszek udzielił hiszpańskiej stacji radiowej obszernego wywiadu, który stał się kanwą dla kolejnych kontrowersji wokół tradycyjnej liturgii. Wśród słusznych jego zdaniem postulatów wymienił „na przykład, aby głoszenie Słowa odbywało się w języku zrozumiałym dla wszystkich; inaczej byłoby to jak śmianie się ze Słowa Bożego”. Wypowiedź ta idzie w ślad za zapisem motu proprio Traditionis custodes, gdzie jest mowa o czytaniach w językach narodowych.
Czy Franciszek powiedziałby to samo do wyznawców innych religii?
Jako jeden z pierwszych zareagował na te słowa dr Joseph Shaw z Uniwersytetu Oksfordzkiego, przewodniczący Towarzystwa Mszy Łacińskiej Anglii i Walii, tłumacząc, że czytania zawarte w oryginalnym mszale rzymskim są elementem oddawania czci Bogu i dlatego są odczytywane bądź śpiewane w języku Kościoła, czyli po łacinie. Niemniej, jak przypomniał uczony, podczas kazania jest czas na odczytanie fragmentów Pisma Świętego w języku ojczystym, a kapłan ma obowiązek objaśnienia Słowa Bożego.
„Nie sądzę, aby papież Franciszek był skłonny powiedzieć, że hindusi, muzułmanie, ortodoksyjni żydzi czy greckie i rosyjskie kościoły prawosławne śmieją się ze swoich świętych ksiąg, gdy głoszą je w sakralnym języku, zwykle zborom, które je słabo lub wcale nie rozumieją. Gdyby to zrobił, nie wróżyłoby to dobrze stosunkom ekumenicznym i międzywyznaniowym” – skomentował dr Shaw.
Łacina językiem Kościoła
Wobec „frywolnej i obraźliwej uwagi” na temat czytań mszalnych „tradycjonalistyczny” blog Rorate Caeli uznał za słuszne przypomnienie tekstu dr Petera Kwasniewskiego, katolickiego pisarza i kompozytora muzyki sakralnej. W artykule na łamach amerykańskiego Latin Mass Magazine omawiał on właśnie kwestię łacińskich lekcji i Ewangelii po wejściu w życie poprzedniego motu proprio – Summorum Pontificum.
„Wraz z upływem wieków, a nawet przy znacznym organicznym rozwoju różnych rytów i praktyk Świętej Ofiary Mszy, Kościół katolicki nigdy nie odrzucił ojczystego języka rytu rzymskiego. Łacina stała się językiem sakralnym i hieratycznym i pełniła rolę porównywaną ze starożytną greką dla greckiego prawosławia, hebrajskim dla żydów, koranicznym arabskim dla muzułmanów i sanskrytem dla hindusów. Takie języki nie są po prostu wymienne z językiem narodowym” – objaśnia dr Kwasniewski.
Takie zastosowanie oficjalnego języka w Kościele zachodnim miało na celu nie tylko podkreślenie sacrum, ale też ochronę wewnętrznej istoty liturgii przed nadmiernymi wpływami kulturowymi poszczególnych ludów, tak aby była ona uniwersalnym wyrazem modlitwy Kościoła. Jak zauważa autor, „każdy język jest nośnikiem wartości kulturowych, estetycznych, a nawet politycznych; każdy język wywiera wpływ, przywołuje i wzmacnia pewien świat, większy lub mniejszy, starszy lub młodszy. Dlatego też wygłaszanie lub słuchanie czytań po łacinie i wygłaszanie lub słuchanie ich po angielsku nie jest tym samym doświadczeniem”.
Oryginalna liturgia jak „bezszwowa szata Pana”
Kolejny argument za zachowaniem czytań po łacinie wynika zdaniem dr. Kwasniewskiego z „uświęcającej funkcji liturgii”. „Podobnie jak bezszwowa szata Pana, ten obrzęd jest utkany z kościelnej łaciny od góry do dołu. Przejście od łacińskich dialogów i oracji do czytań w językach narodowych jest odbierane jako wstrząsające zakłócenie i niezręczne odejście od teocentrycznego skupienia” – wskazuje.
Z artykułu przewodniczącego Towarzystwa Mszy Łacińskiej wyłania się fundamentalna różnica pomiędzy klasycznym rytem rzymskim a tym „zreformowanym” przez Pawła VI. Czytania w językach narodowych w oryginalnej katolickiej Mszy Świętej nie są właściwą kultu Bożego, a ich miejsce jest przed wygłoszeniem homilii, dzięki czemu sama liturgia zachowuje swoją spójność. Natomiast w nowej Mszy wszystkie te elementy niejako zlewają się, zaburzając rozumienie istoty Najświętszej Ofiary. Liturgia bowiem, jak tłumaczy Kwasniewski, jest skierowana do Boga (dlatego też kapłan odprawia tradycyjną Mszę Świętą zwrócony do ołtarza, do krzyża, do tabernakulum, czyli przodem do Boga, a „tyłem do ludu”), natomiast czytanie w językach narodowych i objaśnianie czytań mszalnych to czynność skierowana do ludu, służąca nauczaniu, a nie oddawaniu czci Bogu. Dlatego pozbawienie liturgii czytań po łacinie stanowiłoby jej poważne zubożenie, czy wręcz dewastację.
Powyższe rozgraniczenie wynika z dwojakiej funkcji, jaką kapłan pełni podczas Mszy Świętej. Głosząc kazanie kapłan pełni funkcję służebną wobec ludu – występuje in propria persona – natomiast składając ofiarę staje się niejako „drugim Chrystusem” – działając in persona Christi – dlatego czynności wykonywane w zastępstwie Najwyższego Kapłana nie mogą być oderwane od swojego sakralnego kontekstu i wprowadzone w język potoczny.
Szacunek do Słowa Bożego w „Mszy Trydenckiej”
W tzw. Mszy Trydenckiej Słowo Boże traktowane jest z należytym szacunkiem, co wyraża choćby zwyczaj przyklęknięć w niektórych momentach liturgii (jak choćby na słowa et Verbum caro factum est – a Słowo ciałem się stało). W ten sposób, jak pisze dr Kwasniewski, „tradycyjna Msza dosłownie ucieleśnia naszą wiarę, uruchamiając nie tylko umysł czy głos człowieka, ale całe jego ciało – jak przystało na religię opartą na Słowie, które stało się ciałem”.
W wyniku protestantyzacji Kościoła po Soborze Watykańskim II i rewolucji liturgicznej Pawła VI postało zjawisko lekceważenia tradycyjnego rozumienia kultu Bożego na rzecz „zrozumiałości” sprowadzonej wyłącznie do łatwej recepcji tekstów mszalnych w językach narodowych. Tymczasem katolicka Msza Święta jest ofiarą, a uczestnictwo w niej to przede wszystkim duchowe łączenie się z dokonującym się na ołtarzu ofiarowaniem Chrystusa, co jest głównym celem uczęszczania przez wiernych na Mszę.
„Nikt nie chodzi na tradycyjną Mszę, aby «usłyszeć Pismo», ponieważ nie jest to główny cel Świętej Ofiary; idziemy czcić Boga i karmić się Jego Słowem i Jego Ciałem, a do tego głębokiego i specyficznego celu skromne, ale dobrze dobrane fragmenty Pisma Świętego w klasycznym rycie rzymskim wnoszą decydujący wkład” – podsumowuje dr Peter Kwasniewski.